Zemdlałam? Nie, to niemożliwe. Dlaczego po chwili zaćmienia
znów wszystko stało się jasne? Poczułam za sobą tylko silne ramiona, które
powstrzymały mnie przed upadkiem. Tak bardzo mnie to zdziwiło, że szybko się
ocuciłam. Ale jak mogłam zachować przytomność?! Wiedziałam na pewno, że to nie
jest czas na zastanawianie się nad tym, ponieważ wpatrywało się teraz we mnie kilka
par oczu. Większość z ironią. Musiałam szybko ogarnąć całą tę sytuację.
Ktosiek, dzięki któremu nie wyłożyłam się na podłodze, ciągle mnie obejmował.
Musiałam dać mu do zrozumienia, że już wszystko OK., przecież nawet nie
wiedziałam kto to.
- Dziękuje,
możesz mnie już puścić – powiedziałam uprzejmie.
- Na pewno
dasz radę sama stać? – odpowiedział mi nieznajomy (ale bardzo seksowny) głos
- Myślę,
że… - zaczęłam, wtedy mnie puścił, a gdy znowu się zachwiałam, dyskretnie za
mną stanął dając mi podpórkę – nie. – uśmiechnęłam się sama do siebie. Ciekawe
kto to mógł być?
Zaczęłam
się powoli obracać…
Wdech i wydech, wdech i wydech.
Chyba już osiągnęłam spokój. Było
to konieczne, ponieważ stał za mną nijaki Ian Somerhalder, który dla mnie był
jednym z najprzystojniejszych facetów jakich widziałam. Przybrałam najbardziej
naturalną minę na jaką mogłam się zdobyć i zwróciłam się znowu w stronę moich
„jurorów”.
-
Przepraszam bardzo za całą tę sytuację. Te wszystkie emocje, wiem, było to nieprofesjonalne
ale jest tu też odrobinę za gorąco. – próbowałam się jakoś tłumaczyć. Przecież
to normalny ludzki instynkt. – Zapewniam, że więcej to się już nie powtórzy.
- NIE MOŻE
się powtórzyć. – powiedziała Julie – Przykro mi ale inaczej długo tu nie
posiedzisz.
W ostatniej
chwili powstrzymałam grymas zdziwienia. David uśmiechnął się i puścił mi oko.
- Witaj w
showbiznesie, złotko. – sarknął.
Odwdzięczyłam
się takim samym uśmiechem.
- Chyba
właśnie na tym dzisiaj skończymy Angie. Podejdź tu, mam dla ciebie cały
scenariusz. – oderwałam się od mojej „ściany” i już na stabilnych nogach,
żwawym krokiem podeszłam do Julie (chyba za bardzo kręciłam tyłkiem zważając na
to, że stał za mną przystojny facet, który ma dziewczynę!), która zawzięcie
przewracała wszystkie papiery na biurku. Po chwili na jej twarzy widać było
triumf. – Mam! Na razie jest to scenariusz na jeden odcinek ale teraz mam
wielką wenę, więc jeśli sprawdzisz się w swojej roli, po prostu zostaniesz na
dłużej.
Aż pisnęłam
w myślach z zadowolenia. To był kolejny poziom do przejścia! A ten uśmiech
Julie uznałam za szczery. Przecież ten cały showbiznes nie musi być taki oschły
i sztuczny. Jak na razie nie zauważyłam tu żadnej „plastikowej” dziewczyny.
Jeszcze wszystko wygląda normalnie. Jest dobrze.
- Jutro
spotykamy się o 9.00. Teraz odwiedzisz jeszcze wizażystkę, która da ci jeszcze
parę wskazówek. Możesz już iść. Nasz kochany Luki wszędzie ciebie zaprowadzi. –
oboje spojrzałyśmy w stronę rogu, w którym stał mój kumpel.
- Yy.
Oczywiście drogie panie… - wyrwał się z zamyślenia Luki.
Już
zaczęłam kierować się w stronę drzwi, które Luki przede mną otworzył.
- A, Angie!
Zauważyłam, że już poznałaś naszego czarującego Iana? – zapytała retorycznie
Julie.
Czułam, że
krew zaraz napłynie mi do twarzy. Tylko kątem oka spojrzałam na środek sceny,
gdzie jeszcze przed chwilą stałam z tym znanym aktorem. Zaczyna się…
- Do
zobaczenia! – powiedziałam i szybko odwróciłam głowę.
- Pa! –
usłyszałam za sobą.
Wyszłam
żwawym krokiem. Za mną podążał Luki. Kiedy zobaczyłam Victorię, siedzącą na
czerwonej sofie, poczułam się jeszcze lepiej. Kiedy ona zobaczyła mnie zerwała
się na równe nogi i uścisnęła mnie mocno.
- Angie! I
jak? Powiedz coś! Udało się? Nie mogłam się ciebie doczekać. Opowiadaj
dokładnie co tam się stało? – mówiła jak histeryczka, a kiedy się dowie kogo
spotkałam… W swojej wyobraźni już widziałam jej minę.
Zaczęłam
chichotać.
- Wszystko w swoim czasie,
kochana ciociu… - zaczęłam niewinnie.
- Boże!
Wiedziałam, że cię wezmą! – uścisnęła mnie tak mocno, że na chwilę straciłam
oddech. – Moja krew! – teraz już razem się śmiałyśmy.
- Victorio…
Wszystko opowiem ci później. Teraz mamy jeszcze parę spraw na głowie. Luki,
prowadź. – wydałam rozkaz.
- Gdzie
idziemy? – zapytała ciocia
- Do
wizażystki naszej przyszłej gwiazdy. – wykrztusił kumpel, między kaszlnięciami.
Obróciłam się i pokazałam mu język. – no co źle mówię? – skończył i uśmiechnął
się swoim najbardziej ponętnym uśmiechem (nie żeby coś na mnie działało)
Luki
poprowadził nas do jednej z największych przyczep znajdujących się na placu.
Poszedł pierwszy i zapukał.
- Roooose!
To ja, Luki. – odwrócił się i podniósł jedną brew po to, by pokazać jakie ma
znajomości.
- Idę! –
odpowiedziała kobieta, głosem stłumionym przez drzwi.
Kiedy drzwi
się otworzyły zobaczyłam wysoką dziewczynę. Nie była przeraźliwie chuda. Miała
trochę ciałka, które dodawało jej pięknych kobiecych kształtów. Posiadała
długie, proste, blond włosy. Ubrana była w modnie porwane dżinsowe spodenki i
różową bokserkę z napisami (którą chyba sama zaprojektowała). Oprócz tego na
nogach miała chyba piętnastocentymetrowe, czarne szpile. Uwagę przykuwały
bardzo wielkie, zielone oczy, które wpatrywały się teraz we mnie i Victorię z
zaciekawieniem.
-
Przedstawiam ci Victorię Carney i jej siostrzenicę Angie Reed, twoją przyszłą
klientkę – powiedział podniosłym głosem.
- Mówili,
że pojawi się nowa postać! – pisnęła kobietka i zaczęła podskakiwać w miejscu
jak malutka dziewczynka, ale szybko się opanowała – Miło mi, jestem Rose i to
ja będę cię charakteryzować. – oznajmiła oficjalnym tonem. Po chwili jednak
dodała z podekscytowanie. - Wejdźcie!
- Nam też
jest bardzo miło. – powiedziałam i wszyscy ruszyliśmy po schodkach w stronę drzwi.
- Angie! –
zaczęła szeptać Victoria. – To jest jedna z najbardziej znanych wizażystek w
USA! Rose Lebstorne.
- Tak to ja
i tak, mam bardzo dobry słuch – dziewczyna ciągle się uśmiechała. – A teraz
usiądź, Angie. Muszę ci się przyjrzeć. -
Poklepała fotel, który stał przed wielkim lustrem.
Usiadłam na
wskazanym miejscu, a Rose oparła się o szafkę i zaczęła mi się przyglądać.
- Hmm.
Urodziwa. Pełne usta, mały nos, oczy o bardzo intensywnym kolorze. Zmieści się
w każdy strój. Nie jest anorektyczką. O Boże ale te włosy..! – powiedziała i
zatrzymała się na chwilę. Przestraszyłam się. Moje włosy są naprawdę aż takie
okropne? – Twoje włosy są idealne! Jeśli zawsze tak ci się układają dam ci
tylko parę odżywek i to wszystko! – była podekscytowana (tak samo jak ja z
resztą).
- Mam jutro
przyjść wcześniej? – zapytałam – Czy na 9.00 wystarczy?
- O nie,
nie, nie, kochana… To, że z twoimi włosami nie trzeba nic robić nie znaczy, że
niepotrzebny ci makijaż. Grasz tu wampira, więc chociaż masz bardzo jasną
karnację, trzeba będzie poprawić kontur oka. Nie mówiąc już o kłach. – wywróciła
oczami, widząc moją skwaszoną minę. – Na początku będzie trochę dziwnie ale
później przyzwyczaisz się do tego silikonu w buzi.
Tyle
informacji… Wróć! Tyle ekscytujących informacji! To wszystko jest takie nierzeczywiste,
takie o jakim marzyłam w snach.
- Chyba
musimy się już zbierać. – zadecydował Luki. – Mamy jeszcze parę spraw do
załatwienia, a zapewne chcesz też pouczyć się swojej roli.
- Tak! To
chyba dobry pomysł, jeśli już skończyłaś z oględzinami, Rose? – upewniłam się,
jednak po chwili poczułam się trochę dziwnie, że zwróciłam się do niej po
imieniu. – Przepraszam to było niegrzeczne. Jak mam się do pani zwracać?
- Jaka
znowu pani? Wyglądam aż tak staro? – zaczęła się śmiać. – Po prostu Rose.
Żadnej pani! Do zobaczenia jutro o 8.00 w mojej przyczepie.
- Bye. –
odpowiedziałam ale czułam się chyba zbyt komfortowo w tym całym showbiznesie.
Mogłam się łatwo na tym potknąć.
Wyszliśmy
wszyscy, a wizażystka jeszcze przez chwilę stała w drzwiach, aż do jej
przyczepy weszła jakaś blondyna. Jeśli nie miałam zwidów była to serialowa
Caroline. Próbowałam porównać to, że przed chwilą sama tam byłam, a teraz
weszła tam gwiazda znana na cały świat. Miałam tak wielką nadzieję, że uda mi
się tego spróbować. Sławy!
Angie, nie popadaj w samo zachwyt. Jeszcze
wszystko może się zepsuć – odezwała się ta pesymistyczna część mnie.
Cichoo! – uciszyłam ją jak najszybciej, by cieszyć się tymi pięcioma
minutami luksusowego życia.
Po drodze
do samochodu widziałam wszystkie przyczepy aktorów. Z daleka można było
zobaczyć znane z serialu zbudowane specjalnie na potrzeby, miasteczko Mystic
Falls. Dałam znać dla Victorii, że ja zajmuję cały tył Mustanga. Zdjęłam szpile
i wyłożyłam się na całym tylnim siedzeniu. Wiedziałam, że zaraz zacznie się
szczegółowe wypytywanie o wszystko.
~~~~~~~~~~~
I tak
właśnie było. Pff… Całą drogę do domu musiałam ze szczegółami wszystko
opowiedzieć. Kiedy doszłam do części z Ian’em na cały samochód rozległ się
jeden wielki pisk. Luki i ja podskoczyliśmy z zaskoczenia na siedzeniach.
Później co pięć minut pytała się tylko „naprawdę?”. Przez cały czas…
Kiedy już zajechaliśmy na miejsce
okazało się, że CC nie ma w domu. Zadzwoniła do Lukiego i powiedziała, że wróci
dzisiaj późno, ponieważ jest na spotkaniu ze swoimi przyjaciółkami. Szybko
wbiegłam na poddasze i zaczęłam skakać jak szalona. Dopiero wtedy wszystkie
emocje ze mnie uszły. Szczęście, strach, zdziwienie… Wszystko po kolei.
Victoria zaczęła wariować ze mną. Za to właśnie ją kocham. Przy niej zawsze
mogę być sobą.
Następną
godzinę spędziłam na odreagowywaniu. Później na poddasze wpadł Luki. Usiadł na
krześle.
- Teraz
chyba oficjalnie mogę ci pogratulować. – powiedział – mam nadzieję, że o takie
spełnienie marzeń właśnie ci chodziło.
Zdałam
sobie sprawę, że to właśnie dzięki niemu miałam szansę, żeby dostać tę rolę. Podbiegłam
i wtuliłam się w jego tors. On podniósł palcem moją brodę i zaczął przybliżać
swoją twarz do mojej. Nagle wpił mi się w usta i zaczął całować. Trochę zbyt
natarczywie. Oderwałam się od niego.
- Luki! –
tylko to zdążyłam powiedzieć zanim moja ręka powędrowała do jego policzka i jak
to mówiła moja koleżanka „sprzedałam mu soczystego liścia”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz