sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 8: Human being.






- Dziewczyny! Przywiozłam dla was nowe ciuchy! – pisnęła Caroline, uradowana jak małe dziecko.
            Damon walnął głową w poduszkę, na której się opierałam.
            - Kobiety… - westchnął.

            Na początku pomyślałam, że to może nie jest najlepsza pora, aby rozmawiać o ubraniach, ale musiałam zrobić sobie przerwę od tego wszystkiego. Ostatecznie stwierdziłam, że to bardzo dobry pomysł, gdyż swoją sukienkę nosiłam już drugi dzień.
            Spojrzałam na Caroline, która wyglądała teraz na zawstydzoną, ponieważ prawie wszyscy w salonie patrzyli na nią z naganą. Musiałam przerwać jej męki.
            - Mam nadzieję, że będzie tam coś na mnie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do wampirzycy. Teraz wszyscy patrzyli na mnie ze zdziwieniem. – No co? Jak stwierdził Damon, jestem kobietą. Nie mogę przecież ciągle chodzić w tej samej sukience.
            - Masz rację. – dodała Bonnie. – Po takiej nocy i dniu przyda ci się coś bardziej… normalnego. – powiedziała już tylko do mnie po cichu.
            W odpowiedzi tylko kiwnęłam potakująco głową. Kiedy rozejrzałam się po pokoju nigdzie nie mogłam zobaczyć Caroline, ale już po chwili dziewczyna pojawiła się z kilkunastoma torebkami, wypchanymi po brzegi ubraniami. Podeszła z tym wszystkim do wielkiego, drewnianego stołu, który znajdował się w głębi salonu, tuż przy kominku i zaczęła na nim wszystko rozkładać. Od razu ruszyłam w tamtą stronę, dając znak dla Victorii aby też podeszła.
            - Wow. – gwizdnęłam cicho. Zobaczyłam tutaj większość znanych mi amerykańskich marek ubrań. – Hmm.. Dzięki Caroline ale my nie mamy zamiaru zostawać tutaj na miesiąc!
            - Mhmm.. – mruknął ironicznie Damon, jakby myślał zupełnie co innego.
            Cały stół był zakryty przez poukładane w kosteczkę ciuchy. Od spodni i T-shirtów, aż po sukienki i … kapelusz?! Nawet dodatki, w postaci kolczyków, bransoletek, naszyjników…
            Wampirzyca podzieliła wszystko na 3 grupy.
            - To są ubrania dla Niny. – wskazała na pierwszy stos. – Te ciuchy dla ciebie, Victorio. – pokazała na drugi i wskazując trzeci ogłosiła. – A to jest już twoje, Angie.
            - Skąd wiedziałaś jaki rozmiar dla nas kupić? – zapytała zdziwiona Viki.
            - Damon mi wszystko przekazał. – odpowiedziała jakby to było oczywiste. – Powiedział, że się was pytał…
            Odwróciłam się i wytrzeszczyłam oczy na wampira.
            - Obyło się bez zbędnych pytań. Muszę przyznać, że mam oko prawdziwego krawca. – odrzekł i uśmiechnął się zawadiacko.
            - Mogłam się domyśleć. – westchnęła Caroline. – Chodźcie dziewczyny. Pomogę wam to wszystko zanieść. – oznajmiła i wziąwszy ubrania Niny ruszyła w stronę schodów.

~~~~~~~~~

            Kiedy już prawie wszystkie ubrania zostały włożone do szafy, Victoria odezwała się do blondynki.
            - Nawet nie wiem jak mamy wam dziękować. To wszystko musiało kosztować tyle pieniędzy, a my nie mamy ze sobą nic, żeby chociaż trochę uregulować nasz dług.
            - Oh, przestańcie… - zaśmiała się wampirzyca. – Mama by mnie zabiła, gdyby dowiedziała się ile wydałam kasy. To wszystko zostało kupione za pomocą ukochanej złotej karty Damona. On wpadł na ten pomysł i poprosił mnie o wykonanie zadania.
            - Damon?! – krzyknęłam w tym samym czasie co ciocia.
            - Nie macie za co dziękować. – odezwał się chłopak, który nagle zjawił się w progu naszego pokoju. – Przecież pieniądze to nie wszystko. Mam tylko nadzieję, iż wszystko będzie pasowało. – podszedł do fotela, na którym leżała jeszcze niezłożona do szuflad bielizna i schwycił czerwony stanik z Victoria’s Secrets. – Może przymierzyłabyś to teraz, Angie. – powiedział, tym samym powodując zaczerwienienie się mojej twarzy.
            Przyłożył biustonosz do swojej klaty co wyglądało przekomicznie i wszyscy wybuchli śmiechem.
            - Dupek. – mruknęła Caroline ale wampir zignorował to.
            Podszedł do mnie i podał stanik. Jak on mógł wiedzieć jaką mam miseczkę?! CO za kobieciarz! Dokładnie takie wymiary jak noszę! Nachylił się do mojego ucha.
            - Pamiętaj, jeśli potrzebowałabyś pomocy przy rozpinaniu, ewentualnie zapinaniu, wiesz gdzie mnie szukać. – szepnął. Gdy chciał się oddalać złapałam go za koszulkę i przyciągnęłam na chwilę do siebie.
            - Jesteś świnią jak każdy facet. – powiedziałam cicho, trochę uwodzicielskim tonem.
            Damon tylko się wyszczerzył i wyszedł z pokoju
            - Nie wiem jak to robisz, ale on nie zachowywał się tak od bardzo dawna. No chyba, że w stosunku do Eleny. – oznajmiła Caroline.
            Zatkało mnie. No tak… Oglądałam Pamiętniki Wampirów. Może i starszy Salvatore nie miał ostatnio żadnej „dziewczyny” ale to przecież podrywacz! Który każdego dnia może mieć inną dziewczynę.
            - To po prostu jej zdolności do flirtu wreszcie się ujawniają. Najwidoczniej potrzeba było przeniesienia się do innego wymiaru, żeby zobaczyła jak to działa – zwróciła się do blondyny Victoria.
            Nagle usłyszałyśmy ciche pukanie do drzwi.
            - Nie przeszkadzam? – zapytała Nina? Elena? Nina? Elena? Nina? Elena?... Wreszcie przypomniałam sobie jak dziewczyny były wcześniej ubrane.
            - Elena? – musiałam się upewnić.
            - Bingo. – odparła dziewczyna. – Widziałam, jak Damon wychodzi z tego pokoju. Mam nadzieję, że jest znośny? Zazwyczaj nie lubi przyjmować gości w swoim domu.
            - To dziwne, bo jest dla nas jak na razie bardzo miły, a w szczególności dla Angie. – powiedziała Viki z chytrym uśmieszkiem. Chyba tylko ja wiedziałam o co chodzi. Moja kochana ciocia nigdy nie mogła wybaczyć dla serialowej Gilbertównę tego, że ciągle raniła Damona. Z resztą ja też miałam jej to za złe, ale wtedy był to jedynie serial.
            - Pierwsze mylne wrażenie. – odparowała brunetka. – Pewnie zmusza się, żeby być miłym, ponieważ wie, że możecie nam pomóc. Jak będzie już po wszystkim, zapewne nie znajdziecie tu już schronienia.
            Hmm… Czyżby potulna i przesadnie uprzejma Elena nie była taką w rzeczywistości? Nie chciałam mylnie jej osądzać, ale odpowiedź sama się nasuwała. Dobra. Stop. Będę miła. Przecież prawie w ogóle jej nie znam. Co do jej charakterku, wszystko wyjaśni się z czasem.
            - Widzę, że Damon ma własnego adwokata? – mruknęła ironicznie ciocia. – A może same się przekonajmy, która ma rację i zamiast snuć teorie, zapytajmy go wprost? Chyba, że boisz się odpowiedzi?
            Już Gilbertówna otwierała usta, żeby coś odpowiedzieć, gdy nagle usłyszałyśmy wołanie.
            - Elena! Chodź tu! Jesteś mi potrzebna! – krzyczała Bonnie, zapewne z salonu.
            Brunetka tylko zmierzyła Viki wzrokiem i wyszła zamykając za sobą drzwi.
            - Wiecie… Przepraszam was za nią. Ona nie zachowuje się tak na co dzień. Jest po prostu zdezorientowana całą tą sytuacją tak jak wszyscy… - zaczęła Caroline.
            - Ok. Rozumiemy to. Prawda, CIOCIU? – spojrzałam niemal z naganą na Victorię, domagając się jakiegoś odzewu z jej strony. Ona tylko pokiwała potakująco głową i usiadła na łóżku. – No właśnie. Cała ta sprawa na pewno niedługo się wyjaśni.
            - Z bielizną już chyba sobie poradzicie. – rzekła blondynka z szerokim uśmiechem, kiedy znowu chciałam powiedzieć „Dziękuję”, dodała tylko. – Naprawdę nie ma za co. Zakupy to moja specjalność i nic by z tego nie wyszło gdyby nie Damon. – skończyła i wyszła z pokoju.
            Zostałyśmy tylko we dwie.
            - Co wam wszystkim tutaj odbija? – zapytałam z ironią. – Najpierw Luki zachowuje się jak palant, teraz ty rzucasz się na Elenę…
            - To ona zaczęła! – powiedziała Victoria głosikiem małego dziecka i już po chwili śmiałyśmy się na cały głos. Kiedy już się uspokoiłyśmy znowu podjęła wątek. – To prawda. Wciskać dla nas takie rzeczy, że niby nie jesteśmy tu mile widziane? Tym bardziej, TY?! Sama Caroline widzi, że coś się dzieje między tobą, a Damonem.
            - On podrywa każdą dziewczynę. – odparowałam.
            - Może to i prawda, ale jakoś po ostatnich odcinkach Pamiętników Ne można było tego zobaczyć… - broniła się Viki.
            - Oj, przestań, bo zaraz naprawdę się okaże, iż jeśli stwierdzą, że jesteśmy bezużyteczne, wyrzucą nas na zbity pysk. – odpowiedziałam. – Koniec tematu. Proszę?
            - Dobra, dobra. – pokazała mi język.
            Układałyśmy ostatnie rzeczy, gdy drzwi się uchyliły. Elena? Po co tu wróciła?
            - C..C..Caroline powiedziała, że was tu znajdę. – zaczęła niepewnie. No tak NINA!
            - Wchodź! – zawołałam uprzejmie. – Poukładałyśmy twoje ubrania w naszej szafie, ale jeśli chcesz je przenieść do swojego pokoju, możemy ci pomóc.
            - Nie… Nie trzeba. Niech na razie zostaną u was. – powiedziała już trochę pewniej aktorka.
            Zapadła cisza, którą przerwało burczenie, które dochodziło z naszych brzuchów. Wszystkie się zarumieniłyśmy.
            - No dziewczęta pora coś zjeść. – powiedziałam ze śmiechem. Chociaż to nie były żarty. Przecież nie jadłyśmy jeszcze nic od całego pobytu!
            Wyszłam z pokoju pewnym krokiem, a kobietki podążyły za mną. Kiedy znalazłyśmy się w salonie zobaczyłam, że już trochę się rozluźniło. Nigdzie nie mogłam dostrzec Jeremiego, Alarica, Bonnie i Eleny którzy pewnie wrócili już do domów. Szkoda, że czarownica już poszła. Teraz, kiedy już troszkę ochłonęłam, z chęcią dowiedziałabym się więcej o tym „moim genie” i co zamierzają ze mną zrobić. Ale cóż…
            Szybko przestudiowałam w pamięci mapę domu Salvatorów, ustalając gdzie jest kuchnia. Korytarzem w lewo i ostatnie drzwi po prawej. Hmm. Trzeba spróbować. Minęłam siedzącego na kanapie Iana i rozmawiających ze sobą Caroline i Damona.
            - A gdzież to zmierza ta wycieczka? – zapytał Salvatore. – Bez przystojnego przewodnika?
            - Do kuchni. – odpowiedziałam po prostu.
            - To tutaj jest kuchnia? – usłyszałam jak mruczy pod nosem wampir. – Czekajcie idę z wami. Nawet nie wiadomo co tam można spotkać. Może Stefanka z trumnami?
            Zignorowałam jego wypowiedź. Kiedy uświadomiłam sobie, jak bardzo byłam głodna, stałam się drażliwa. Teraz nieśmiertelny zaczął męczyć brunetkę.
            - Już ci ktoś mówił, że masz tutaj dwie siostry bliźniaczki? A no tak… Pewnie sama o tym wiesz, jeśli grałaś dwie te role. – znowu zaczął Damon. – Dla Katharine pewnie nie spodoba się fakt, iż ma jeszcze jednego sobowtóra. Uważaj na tyły. – szepnął dla Niny do ucha.
            - Chociaż ty mógłbyś zachować powagę sytuacji. – westchnęłam zniesmaczona.
            - Ja i „powaga sytuacji”? Chyba jednak niezbyt uważnie oglądałaś ten serial, Angie. Ja tylko ostrzegam… - zmarszczył brwi. – a no tak Ninę.
            Przekroczyliśmy próg i tak jak sądziłam, naszym oczom ukazała się przestronna kuchnia. Była urządzona na styl podobny jak w całym domu. Znaki obecności XXI wieku dawały tylko wszystkie urządzenia elektryczne, tak jak lodówka, kuchenka, oh i ekspres do kawy!
            - Masz jakieś pomysły Viki? – zapytałam. Chodziło mi oczywiście o potrawy. W tym samym czasie zaczęłam otwierać lodówkę i szafki w poszukiwaniu przydatnych rzeczy.
            - Może coś polskiego? Widzę tu mąkę, ser, cukier, jajka… No to pierogi z serem? – zaproponowała ciocia.
            - Ok. – przyjęłam tę propozycję uśmiechem. Ciągle jeszcze pamiętam jak zrobić przepyszne pierożki.
            - Wiedziałem, że coś mi nie gra z tym akcentem! Już myślałem, że mi się zdaje. – zadumał się Damon.
            No tak! Nawet nie zauważyłam. Przecież teraz bez cienia trudu, przez cały czas rozmawiałam po angielsku. Przenosząc się w wymiarach stałam się chyba amerykanką z polskimi korzeniami. Tego jeszcze nie było.
            - Co to są te „pierogi”? – wyrwała mnie z przemyśleń Nina.
            - Sama zobaczysz. – odpowiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
            Dla mnie i Victorii z tym daniem poszło bardzo szybko. Znalazłyśmy wszystko co było nam potrzebne. Wszelkie misy, tace, garnki. Większość z nich jeszcze ani razu nieużyte. Przecież po co komu kuchnia w domu wampirów? Chyba tylko dla utrzymania pozorów. Na koniec wyciągnęłyśmy trzy talerze i na łożyłyśmy na nie po kilka gorących pierogów.
            - Hej! A ja to co? Jako wyrafinowany smakosz z włoskimi korzeniami muszę was skrytykować. – oznajmił z wyższością Damon.
            - Przecież ty nie jesz, jesteś… wampirem. – zaczęła Viki.
            - Ależ po co tak dramatyzować. Po prostu dajcie mi spróbować. – dodał z ironicznym uśmieszkiem. – Może nie zastąpi mi to krwi, ale zawsze można coś przekąsić.
            Po chwili już wszyscy siedzieliśmy przy stole z talerzem i sztućcami przed sobą. Ja, dosłownie rzuciłam się na jedzenie.
            - Hmm.. To jest dziwne ale dobre… Nigdy nie jadłem czegoś takiego. – stwierdził wampir.
            Ledwo powstrzymałam wybuch śmiechu, kiedy zobaczyłam jego minę. Niedowierzanie, strach, zachwyt. To wszystko na jednej twarzy. Zachowywał się jak wybredne dziecko.
            - Mam nadzieję, że wampiry nie wymiotują? – zapytałam retorycznie, a twarz Niny zrobiła się czerwona ze wstydu. Dopiero wtedy zorientowałam się, że mogła to odczytać jako aluzję do jej wcześniejszego „wypadku”.
            Kiedy już skończyliśmy jeść i wstawiliśmy wszystko do zmywarki, zorientowałam się, że nie wiem co mam teraz robić? Zacząć oglądać telewizję? Nie jestem tu na wczasach. Raczej można to nazwać przymusowym urlopem.
            - No to co teraz robimy? Kino? Kręgle? Relaksacyjna wspólna kąpiel? – odezwał się Damon.
            - Chyba idę do pokoju. – westchnęłam zmarnowana. – A wy, dziewczyny?
            Kiedy już Viki chciała coś powiedzieć Damon jej przerwał.
            - Ej, ej! Spokojnie. Nie trafiasz co weekend do innego wymiaru, więc skorzystaj z okazji i zabaw się.  – zaczął.
            - Moja cała rodzina, oprócz ciebie, Victorio, jest teraz w zupełnie innym świecie! Skąd mam mieć pewność, że tam czas stoi w miejscu? A może właśnie teraz mama wydzwania po całym świecie i zgłasza na policję, że zaginęła jej córka i rodzona siostra? Albo może zupełnie zniknęłyśmy z tamtego świata i nikt nas nie pamięta? – oznajmiłam prawie krzycząc, ze łzami w oczach. – Po takich przemyśleniach mam się bawić? Zapomnieć o wszystkim, ot tak? O rodzicach, albo o bracie? Nie, dzięki.
            - Ooo, masz brata? Nie spodziewałem się… Wyglądasz bardziej na jedynaczkę. – odpowiedział wampir.
            Zdenerwowałam się. Czy on zawsze musiał żartować? Chociaż raz nie mógł zachować powagi? No ale z drugiej strony, co ja go obchodzę. Po co miałby mi współczuć. Kiedy poczułam jak pierwsza łza spływa mi po twarzy, minęłam go i ruszyłam w stronę schodów. Poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek. Zapewne Damon. Obróciłam się i zobaczyłam, że miałam rację.
            - Puść mnie debilu! Myślisz, że jesteś taki fajny? To, że jesteś niby przystojny, nie oznacza, że możesz zachowywać się jak dupek. To jest twój świat, nie mój! Chyba tutaj nie pasuję! Tam czekają na mnie ludzie, którzy mnie kochają! Tutaj prawie wszyscy są wredni! Przecież chcę wam pomóc! – wrzasnęłam i wyrwałam rękę z jego uścisku.
            To dziwne, ale wyglądał na zszokowanego.
            - O czym ty mówisz? – zapytał się przerażony. – Jaki mój świat? Jestem tutaj bardziej zagubiony niż ty…
            Zaraz, zaraz.. Coś tu nie gra. Pomyślmy… Boże!
            - Jeju! Przepraszam Ian! Myślałam, że jesteś Damonem! Naprawdę, sorry! – uśmiechnęłam się ze skruchą.
            - Już myślałem, że naprawdę coś spieprzyłem. – chłopak odetchnął z ulgą.
            - Ej! To, że jestem pod twoją opieką nie znaczy, że możesz wykorzystywać mój wizerunek! – krzyknął ktoś, kto stał za Ianem.
            Z cienia wyłonił się starszy Salvatore.
            - Teraz będziesz podawał się za mnie? – zapytał z drwiną ten, który stał koło mnie. Zaklęłam cicho pod nosem. Który to który? Do jasnej cholery!
            Faceci kłócili się dalej, robiąc ze mnie jeszcze większą idiotkę. Odeszłam od nich trochę i stanęłam pod ścianą. Kątem oka zobaczyłam na szafce… trzy pełne woreczki z krwią.
            - Ale ze mnie prymityw. – mruknęłam pod nosem, chwyciłam dwa woreczki i rzuciłam w stronę kłócących się bliźniaków. Kiedy twarz jednego z nich zaczęła się zmieniać dodałam. – Zwracam honor, Damon. Ta metoda jest niezawodna.
            Okazało się, że to właśnie on mnie wykiwał. Zaczął tak dobrze udawać Iana, że mu uwierzyłam! Przynajmniej dzięki temu „przedstawieniu” zapomniałam o wcześniejszych strapieniach. Chociaż troszkę.
            - Mam szczęście, że już umiem opanować żądzę krwi. – powiedział starszy Salvatore. – Inaczej nie wiem jakbyś nas rozpoznała. – kiedy zrobiłam wściekłą minę dodał. – Oczywiście zamierzałem ci powiedzieć! Za chwilę.
            - To mam teraz zacząć chodzić z woreczkami przy sobie? – powoli się rozchmurzałam. – A może zaczniecie nosić jakieś szarfy?
            - Mam lepszy pomysł. Bliźniak będzie chodzić w koszulce a ja bez. Przecież „jestem taaaaaki niby przystojny” – Damon zaczął naśladować mój podenerwowany głos co mu nieźle wyszło.
            - Bardzo dobry pomysł, przecież każdy wie „jaaaaaaki jesteś skromny”. – teraz to ja przedrzeźniałam jego.
            Po chwili ciszy, wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po chwili podeszły do nas Viki i Nina.
            - Jak to zrobiłeś, że ona teraz się śmieje? – zapytała ciocia. – W domu, kiedy miała doła, trzymał ją co najmniej tydzień i nikomu nie udawało się jej rozweselić! A teraz nie minęło nawet pięciu minut.
            - Przestań go już chwalić. – powiedziałam i pokazałam język dla wampira. – Bo jeszcze nasz skromniś zupełnie popadnie w samo zachwyt.
            W odpowiedzi Damon pociągnął lekko za jednego z moich loczków na głowie.
            - Widzę, że naprawdę poprawił się humor dla panny „nie z tego świata”. – wystawił swój łokieć tak abym mogła się za niego złapać. – Dołączysz do naszego grona dziś wieczór? – zapytał teatralnym głosem.
            - Z wielką chęcią. – odparłam i przeszłam koło wampira, trącając „przez przypadek” jego wystawioną rękę łokciem. – To, że mam dobry humor nie znaczy, że nie jestem na ciebie wkurzona.
            Skierowałam się do salonu i usiadłam na kanapie. Caroline chyba już też pojechała, bo nigdzie nie mogłam jej zobaczyć.
            - Macie tu w ogóle jakiś telewizor? – zapytałam.
            - Przykro mi. Tylko w niektórych pokojach na górze. – dałam mu znak, żeby powiedział w jakich. – Tylko w moim i Stefanka. Z góry zakładam, że nie chcesz, a raczej nie możesz przebywać u tego drugiego, więc zapraszam do siebie. Jednak idąc do mojego pokoju, pokazałabyś, że nie jesteś już na mnie obrażona… Jaka szkoda… To co idziemy?
            - Chyba jednak zadowolę się książkami. – odparłam. Jednak tylko ze względu na własną dumę się nie zgodziłam. Chyba każdy w tym pokoju wiedział, że nie jestem na niego obrażona. A zwłaszcza Victoria wiedziała, że z natury nie obrażam się na nikogo.
            Zobaczyłam, że Nina i ciocia wygodnie usadowiły się na sofie i spokojnie o czymś rozmawiały. Chyba pierwszy raz od czasu spędzonego w tym domu, wszystko było takie… zwykłe. Jeśli można użyć takiego słowa. Chodzi o to, że wszystko wyglądało normalnie. Ot, grupka jakiś znajomych siedzi sobie w salonie przy kominku i gawędzi o błahostkach. Nina wreszcie wyglądała na zupełnie spokojną.
            Wiem, że nie mogę tak wybuchać na samą myśl o rodzinie. Jak jest, tak jest. Na razie sama niczego nie zmienię. Muszę trochę ochłonąć.
            Wstałam i podeszłam do pierwszego lepszego regału wypchanego książkami. Od czasu do czasu zauważałam jakieś znajome tytuły. Miałam nadzieję, że znajdę tu „Dumę i uprzedzenie”. Zawsze lubiłam tą książkę…
            - Literatura erotyczna jest w innym regale. – usłyszałam głos któregoś z bliźniaków, ale po treści domyśliłam się, iż to Damon.
            - Ech… - westchnęłam tylko w odpowiedzi.
            Odwróciłam się w jego stronę, ale ze wszystkich sił starałam się nie patrzeć w jego oczy. Mój wzrok padł na usta wampira. Zmysłowe, takie z wyrazem, a gdybym je dotknęła na pewno byłyby takie delikatne…
            No dobra z tym patrzeniem na usta też chyba nie był najlepszy pomysł. Po mojej brodzie za chwile zaczęłaby pewnie ściekać ślina. Nie chciałabym, żeby Damon to widział. Otrząsnęłam się z transu. Czyżby mógł mnie zahipnotyzować? Przecież jestem znowu człowiekiem! Szybko opanowałam się i zapytałam go.
            - Mógłbyś spróbować mnie zauroczyć? Chciałabym sprawdzić czy to działa?
            - Urokiem osobistym? – odpowiedział pytaniem z uśmieszkiem.
            - Przecież wiesz o co mi chodzi. O tą waszą wampirzą sztuczkę. Każ mi stanąć na jednej nodze czy cos w tym stylu. – rozkazałam ze śmiertelnie poważną miną.
            - Jak chcesz. Pamiętaj tylk…
            - Pamiętaj tylko, że masz to później odwołać, jak nie zrobi to Ian. – przerwałam dla wampira i spojrzałam na Iana. On w zgodzie kiwnął głową.
            - Twe życzenie jest dla mnie…
            - Och, skończ już. – powiedziałam z uśmiechem.
            - Tylko wiesz… Żeby to zadziałało to musisz mi spojrzeć w oczy? – poinformował mnie.
            - Tak, tak… - odpowiedziałam i zanurkowałam do tego szaro błękitnego oceanu. Przez jego oczy można było zwariować! One są takie piękne…
            Zobaczyłam jak jego źrenice zaczynają się powiększać.
            - Staniesz na jednej nodze – wyszeptał.
            Nic. Żadnego przymusu. Kiedy patrzyłam w te oczy nie widziałam rozkazu, tylko wszechogarniającą przyjemność. Teraz to ja go nabiorę. Zmieniłam wyraz twarzy na „nieobecny” i powoli zaczęłam podnosić prawą nogę. Kiedy zobaczyłam triumf wypisany na twarzy Damona, nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
            - No ale? Jak to? – powiedział oburzony.
            - Udawałam. – uśmiechnęłam się chytrze.
            - Czyli porachunki wyrównane? – zapytał.
            - Jeszcze się nad tym zastanowię. – odparłam ciągle uśmiechnięta. – Idę zmienić tą sukienkę. Już mam jej dość. – oznajmiłam dla zgromadzonych w pokoju.
            Ruszyłam w stronę schodów, a Damon podążył za mną.
            - Nie. – stanęłam i dźgnęłam go w klatkę piersiową palcem. (Ale twarda!)  - Ty – zostajesz.
            - Niepotrzebna ci pomoc przy rozpi…
            - Nie. – przerwałam mu szybko. – Zaraz wracam.
            - Jak na moje oko ta sukienka może zostać. – powiedział. – Po co ja kazałem kupować te ubrania? – mruknął kiedy byłam już na schodach.
            Weszłam do pokoju i zaczęłam grzebać w szafie. Znalazłam dla siebie dżinsowe rurki i białą bokserkę. Wszystko pasowało, jakby było uszyte specjalnie na mnie. „Oko krawca”… Chyba nie żartował. Do tego zestawu wybrałam jeszcze szpile. Zadowolona z faktu, iż wreszcie mam na sobie spodnie wyszłam z pokoju. Zatrzymałam się w pół kroku. Postanowiłam, że zajdę do pokoju Lukiego. Nie widziałam go od czasu pójścia na górę z ubraniami. Chyba nie był na mnie wkurzony za to, że nazwałam go dzieckiem?
            Nie przeszłam nawet dwóch kroków, gdy ktoś od tyłu pociągnął mnie za bluzkę. Damon znowu zaczyna bawić się w te swoje gierki? Odwróciłam się i przeraziłam. To nie był Damon.
            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz