muzyka ;)
- Elena!? – sapnęłam i
przyłożyłam rękę do ust. Kobieta tylko kiwnęła głową. – Co ty tu robisz? –
dodałam już trochę spokojniej.
- Bonnie
zadzwoniła do mnie i powiedziała tylko, że o trzynastej mam przyjechać do
Damona, ponieważ tutaj wszyscy się spotkamy. – wytłumaczyła dziewczyna. –
Przyjechałam trochę wcześniej, ponieważ chciałam zorientować się o co w tym
wszystkim chodzi. O co chodzi z Tobą. Z tego co wiem jesteś z równoległego
świata?!
- Tak. –
odparłam. – Muszę dodać, że uwierz ale dziwi mnie to bardziej niż ciebie. Z
chęcią wszystko bym ci wytłumaczyła, ale jak widać niedawno się obudziłam i
muszę się ogarnąć, jeśli ci „wszyscy” mają zjawić się tutaj za jakieś
czterdzieści minut.
- Ok. Idź.
Muszę jeszcze pogadać z Damonem… - powiedziała.
- Więc
słucham uważnie, Eleno. – obróciłam się w prawo skąd dochodził głos wampira.
Stał oparty o ścianę niedaleko schodów. – Chyba już nie muszę was przedstawiać?
Dla ciebie pewnie wszystko powiedziała Bonnie – zwrócił się do Eleny, potem
zwrócił się do mnie. – Angie? Zapewne znasz słynną Gilbertównę?
Wywróciłam
oczami. Wampir szedł w naszą stronę powolnym krokiem. Po drodze wziął swoją
skórzaną kurtkę z fotela.
- Nie, żeby
mi to przeszkadzało ale nigdy nie wiadomo, kogo można spotkać w tym domu, więc
lepiej abyś nie chodziła w samej bieliźnie. – mówiąc to uśmiechnął się.
Kątem oka
spojrzałam na Elenę, która miała nieodgadniony wyraz twarzy. Od razu zrobiłam
się czerwona. Co za wpadka! W samej bieliźnie powitać najważniejszą postać w
tej rzeczywistości. Oprócz tego, oczywiście to Damon musiał mi wypomnieć do, że
stoję półnaga w jego salonie. Pewnie teraz moja twarz przypominała wielkiego
pomidora, więc tylko schyliłam głowę i ruszyłam w stronę schodów. Drogę
zastąpił mi wampir, ale za nim zdążyłam spiorunować wzrokiem, podał mi swoją
kurtkę i ustąpił. Usłyszałam, jak zachłannie wciąga powietrze. Przecież on nie
wie, z czego ja się tak cieszyłam…
- Angie! Ty
jesteś człowiekiem!? – zbliżył swój nos do mojej szyi. Zignorowałam to, że
przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. – Pachniesz jak człowiek! Ale w
nocy…. – nagle zamilkł zbity z tropu.
- A kim
miałaby być? Wampirem? – zapytała z ironią Elena. O tym chyba Bonnie jej nie
powiedziała.
- Jak rano
się obudziłam znowu byłam człowiekiem. – wyjaśniłam mu szeptem, tak aby tylko
on usłyszał. – Później. – dodałam tylko, nałożyłam kurtkę i ruszyłam po
schodach do sypialni.
- Damon, do
cholery! Co się dzieje? – zapytała ostro dziewczyna.
-
Spokojnie. Bonnie ci nie powiedziała, że sprawy się trochę pokomplikowały… -
reszty nie usłyszałam, bo już zamknęłam drzwi od pokoju.
- W dwóch
słowach… przerażasz mnie. – oznajmiła Victoria, która właśnie wyszła z
łazienki. – Właśnie ubrałam się i chciałam zejść na dół, aby wreszcie dowiedzieć
się co tu jest grane. Dlaczego wybiegłaś z pokoju jak wariatka, wrzeszcząc coś
na cały regulator? – zapytała.
- Ja… - nie
wiedziałam co powiedzieć. – To długa historia. Za pół godziny wszyscy ją
usłyszą, więc proszę abyś była cierpliwa i poczekała.
- Ale…?
Co…? – nie mogła się wysłowić. – Jaka „historia”, jak jesteśmy tutaj mniej niż
dwadzieścia cztery godziny!
- Hmm…
Jeśli naprawdę nie możesz wytrzymać. Byłam wampirem. W nocy odbyły się czary
mary. Budzę się rano i jestem człowiekiem. Dziękuję za uwagę, ale teraz
zamierzam się odświeżyć. – rzekłam, złapałam po drodze sukienkę, weszłam do
łazienki i zamknęłam za sobą drzwi, zanim Viki zdążyła coś powiedzieć.
~~~~~~
Zrelaksowana
i wreszcie ubrana wyszłam z łazienki, czekając tylko na wybuch pytań
skierowanych do mnie przez ciocię. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że było cicho.
Rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie zobaczyłam. Już chwytałam metalową
klamkę, gdy nagle drzwi otworzyły się i z impetem walnęły mnie w ramię.
- Ałaa.. –
jęknęłam.
-
Przepraszam, przepraszam! – usłyszałam głos Lukiego. Przez te całe wampiry zapomniałam,
że on, Ian i Nina też tutaj trafili. – Nie chciałem! – podszedł do mnie i
przyjrzał się dla czerwonej szramy na skórze. – Boli?
- Już
przestaje. – odpowiedziałam szczerze. – Boże! Luki, co się z tobą działo przez
ten czas?
- Spałem. –
odrzekł jakoś dziwnie szybko. Ach, ta moja paranoja. – Słyszałem, że masz
jakieś wielkie sekrety? – zapytał, a w tym samym czasie do pokoju weszła
Victoria.
- Zaraz się
o wszystkim dowiecie. O trzynastej będzie jakieś wielkie „zebranie” w salonie.
– oznajmiłam.
- No tak!
Ja jako twoja ciocia, muszę dowiadywać się wszystkiego na końcu?! Nawet nie spodziewałam się, że coś mogło się stać
przez jedną noc. Byłaś wampirem?! Gdzie? KIEDY? Ach, po co się trudzę, pewnie i
tak mnie jakoś zbijesz z tropu wymijającą odpowiedzią, żebym tylko poczekała na
te cholerne zebranie. – wyrzuciła mi wszystko. Wzięła parę oddechów, podeszła
do mnie i przytuliła. – Na pewno W TEJ CHWILI już nic ci nie jest? – zapytała.
- Nie
licząc tego, że jestem stuknięta, to mam nadzieję, że nic. – westchnęłam.
Chciałabym aby moje słowa były prawdą, lecz zdaje i się, że właśnie dzisiaj
dowiem się, dlaczego zostałam tu sprowadzona. Nie liczyłam już na normalne
odpowiedzi… Na pewno nie ściągnęli mnie tu, abym wypiła z nimi herbatkę.
- Co do
choroby psychicznej. Nie martw się. O tym wiemy. – powiedział Luki ze śmiechem.
Spojrzałam na niego z wyrzutem i pokazałam język. Wywróciłam oczami, kiedy
oblizał usta.
- Faceci. –
mruknęłam i oderwałam się wreszcie od Victorii.
- A może ja
też zasługuję na przytulaska? – zapytał chłopak.
- Przykro
mi, ale mam w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie niż obściskiwanie się z
tobą. – odparłam.
- Czuję się
wielce dotknięty, ale jeśli kiedyś mi to wynagrodzisz to z chęcią poczekam… -
zaczął.
- Stop. –
przerwała mu Viki. – Koniec tych zalotów. Co miałaś na myśli Angie?
- Chyba
trzeba powiadomić Iana i Ninę o tym co się dzieje. Któreś z was rozmawiało z
nimi od wczoraj? – oboje pokręcili przecząco głową. – W takim razie ja zajrzę
do Iana, a wy pójdziecie do Niny.
Tylko Luki
zaszczycił mnie podejrzliwym spojrzeniem. Victoria po prostu pomachała
porozumiewawczo głową. Nie mogłam się oprzeć, ale też miałam solidne argumenty.
Z nich wszystkich to ja najbardziej znałam Iana. Co z tego, że tylko dwa dni.
Umieliśmy się jakoś dogadać. Był dla mnie miły. Jak dla mnie takie argumenty
wystarczą.
~~~~~~~
Zapukałam
cicho do drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do pokoju. Okna były
zasłonięte, więc nie widziałam za dużo. Podeszłam do okna i szarpnęłam za
zasłony. Do pokoju wpadły promienie słońca. Spojrzałam przez szkło i zobaczyłam
piękny widok. Nie wiedziałam, że ta okolica jest tak piękna. Wysokie drzewa
oblane światłem, huśtały się powoli na wietrze. Nie były posadzone aż tak
blisko siebie, więc spokojnie można było zobaczyć głębię lasu. Po prawej
stronie powoli zaczynało się strome wzniesienie terenu. Pomiędzy liśćmi mi
drzew widziałam chyba błyszczącą się w słońcu wodę. To chyba był wodospad.
Chciałam już otworzyć okno, by przekonać się, czy mogę usłyszeć tutaj plusk
wody, ale kątem oka zobaczyłam, ja drzwi się uchylają.
- Kto to? –
zapytał Ian.
- To ja
Angie. – odpowiedziałam pogodnie. – Wyjdź z łazienki, musimy pogadać.
- Tylko
zasłoń okno. – poprosił, a ja - zdziwiona prośbą, od razu to uczyniłam.
Przez to,
że zasłony były grube, w pokoju znów zapadł półmrok. Ian wyszedł spokojnie z
łazienki, podszedł do lóżka i usiadł na nim. Trudno mi było żebrać myśli i się odezwać,
bo miał na sobie czarne spodnie i granatową koszulkę z krótkim rękawem, która
przylegała całkowicie do jego ciała, pokazując każdy mięsień na jego brzuchu.
Nie mogłam tak reagować! Ani na Iana, ani na Damona! Kiedy już uspokoiłam się i
otwierałam usta, chcąc zapytać się o co chodzi, on odezwał się pierwszy.
- Wiesz,
wydaje mi się, że mam mały problem. – powiedział i przeszył mnie wzrokiem.
Podeszłam i
usiadłam koło niego. Kiedy spojrzałam na jego twarz był przerażony… Ale
dlaczego? Przecież chyba się mnie nie bał.
- Co się
stało? – zapytałam podejrzliwie.
Wtedy jego
twarz, z przerażonej zamieniła się na zrozpaczoną. Nie mogłam na to patrzeć,
więc przytuliłam go. To nie było tak, że czekałam na to przez całą tą rozmowę.
Po prostu nie mogłam znieść tego jak cierpi, zapewne przez całą tą sytuację, a
to ja byłam przyczyną wszystkiego. To mnie chcieli tutaj ściągnąć, chociaż
nawet nie wiem po co. Nie minęło pięć sekund, a Ian wyrwał się z moich objęć,
wstał i obrócił się tyłem.
- Przestań.
– powiedział, spokojnie oddychając.
- Hmm… No
wiem, że masz dziewczynę ale przecież tylko ciebie przytuliłam. Nie
wylądowaliśmy w łóżku, teoretycznie. – odparłam.
- Nie o to
chodzi. – parsknął. Ciągle stał do mnie tyłem.
- To o co?
– zapytałam.
Wstałam z
łóżka i chciałam stanąć naprzeciw niego, ale ciągle obracał się, jak obrażone
dziecko.
- Nie
zachowuj się jak… - zaczęłam, jednak nie dokończyłam, bo wreszcie podstępem
stanęłam przed nim i spojrzałam w jego oczy. – Aaaa! – wrzasnęłam. – Boże to ty
Damon? Gdzie jest Ian?!
Zaczęłam rozglądać
się po pokoju, ponieważ już myślałam, że w jakimś kącie leżą zwłoki aktora.
Stał przede mną wampir! Tak, zdecydowanie. Słuszność mojej tezy potwierdzały
całe zaczerwienione białka i żyłki wokół oczu. Tylko kto to był? Damon?
Pomrugałam parę razy z nadzieją, iż czerwień zniknie za którymś razem. Nic to
nie dało. Stał przede mną nieśmiertelny, który chyba miał wielką ochotę mnie
zjeść.
- Angie!
Cicho! Spokojnie, to ja Ian. – nie rozumiałam o co chodzi. – Wczoraj w nocy,
kiedy do mojego pokoju wpadła Nina i przytuliła mnie, też to zobaczyłem.
Wpadłem do łazienki i kiedy połączyłem A i B, zrozumiałem, że w jakiś
niewytłumaczalny sposób stałem się wampirem. Nie chciałem nikomu o tym mówić,
bo sam się bałem. Została kwestia Niny – powiedział, a kiedy wytrzeszczyłam
oczy szybko dodał. – Dlatego zahipnotyzowałem ją i odesłałem do pokoju, aby
spała. To samo zrobiłem dla Lukiego, który też przyszedł, zobaczyć czy wszystko
w porządku. Przez całą noc myślałem, że może to jednak jakiś chory sen, ale jak
rano obudził mnie przeraźliwy ból palącej się skóry, ponieważ słońce już
wzeszło byłem tego pewny. W nocy słyszałem też, że coś się dzieje w domu, ale
nie chciałem wychodzić, żeby nikogo nie skrzywdzić. – wytłumaczył.
- O Jezu…
Już wiem! Jak mogłam się tego wcześniej nie domyślić! – żal mi było własnej
głupoty.
- O czym
mówisz? – zapytał zdezorientowany.
- Jak to
możliwe, że jesteś wampirem. – kiwnął głową abym mówiła dalej. – Te całe czary
odbyły się wtedy, kiedy kręciliśmy pierwszą scenę razem.
- Tak,
scenę pocałunku. – uśmiechnął się.
- Nie
przerywaj, jeśli chcesz usłyszeć. Ale to nie chodzi o tą scenę… Kim wtedy
byliśmy? Ty byłeś Damonem, WAMPIREM, a ja byłam Angie – WAMPIRZYCĄ! To jest
wyjaśnienie! Kiedy „przenieśliśmy się”, graliśmy nieśmiertelnych, dlatego
pewnie w tym świecie tak zostało! – skończyłam z entuzjazmem. Chociaż nie było
się z czego cieszyć. W nocy musiałam się leczyć z wampiryzmu, a to nie było
wcale przyjemne. Byłam dumna z tego, że rozwiązałam całą tę zagadkę!
- No to ja
jestem wampirem, jak widać ale ty… - nachylił się do mojej szyi i wciągnął
zachłannie powietrze. – pachniesz, czyli jesteś człowiekiem.
- Oj,
uwierz mi. Byłam wampirem ale to dłuższa historia. Powiem w skrócie:
„wyleczyła” mnie Bonnie. Byłam u niej w nocy razem z Damonem i dzięki
wykorzystaniu mocy pełni była w stanie zamienić mnie znowu w człowieka. –
opowiedziałam.
- Z
Damonem?! – znów wciągnął szybko powietrze ale tym razem już nie dlatego, żeby
upajać się zapachem krwi. – Przecież mógł ci coś zrobić! To wampir.
- Tak samo
jak ty i jak ja wczoraj w nocy, więc raczej nie mógł mi za wiele zrobić. –
odparłam z przekąsem.
- Tylko, że
on jest bardziej doświadczony, a jak wracaliście, byłaś już przecież
człowiekiem. – rzekł Ian.
- Nie do
końca… Dopiero dzisiaj rano dowiedziałam się, że jestem człowiekiem. Nawet
niecałą godzinę temu. – westchnęłam na wspomnienie o tym, jak powitałam Elenę.
- To byłaś
ty?! – zaczął się śmiać.
- Przestań,
ja się po prostu cieszyłam. – mruknęłam, ale Ian nie miał zamiaru przestawać
się śmiać, a kiedy ja sama pomyślałam co on mógł słyszeć, dołączyłam do niego.
Nagle drzwi
szeroko się otworzyły, a my od razu zamilkliśmy. Na progu stał Damon i opierał
się o framugę.
- Koniec
pogaduszek. – oznajmił. – Angie, muszę przyznać masz świetny gust co do
facetów. – kiedy moja twarz zaczęła się rumienić, wampir tylko puścił do mnie
oko i uśmiechnął się szelmowsko. Z trudem opanowałam bicie swojego serca, a
było to bardzo ważne, ponieważ stali koło mnie faceci, którzy mieli bardzo wyostrzony
słuch. – Domyśliłem się, że jeśli nasza kochana Angie była wampirzycą, to ty
też będziesz, ale wszystko zawsze trzeba dokładnie sprawdzić. – Damon sięgnął
do kieszeni i nawet nie wiedziałam kiedy coś przeleciało mi koło głowy i
wylądowało w ręce Iana. No tak. Woreczek z krwią.
- Naprawdę
nie masz lepszych pomysłów? – rzuciłam ironicznie kiedy dla zaskoczonego aktora
powoli zmieniała się twarz.
- Ten
sposób jest niezawodny, a chyba nie chcesz zaoferować swojej krwi. – odrzekł
spokojnie. – To by była wielka strata. – dodał.
- Uważaj,
bo jeszcze pomyślę, że się o mnie troszczysz. – odparowałam. On tylko
zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. Powiedział coś pod nosem, a Ian
zaczął się śmiać.
- Chłopaki,
przestańcie, albo zacznę żałować, że nie jestem wampirem. – powiedziałam.
- O to
właśnie chodzi. – powiedział Damon, tym razem już głośno.
-
Niedoczekanie. – skończyłam, a on tylko spojrzał na mnie tak, jakby wiedział, że
właśnie to powiem.
- Możemy
już iść? – zapytał wampir. – Wszyscy są już w salonie i czekają tylko na nas. –
kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę drzwi. – Angie? Sobowtórku? – kiedy
ruszyliśmy puścił mnie przodem i usłyszałam jak powiedział. – Nigdy nie miałem
bliźniaka, ale przynajmniej wygląda lepiej od Stefana. – w odpowiedzi tylko
zachichotałam.
~~~~~~~
Kiedy
schodziliśmy ze schodów, powoli zaczęłam dostrzegać pierwsze postacie. Elena,
Bonnie, Caroline, Alaric, Jeremy, Victoria, Nina i Luki byli rozproszeni po
salonie. Grupka z mojego świata trzymała się razem i za wiele się nie odzywała.
Natomiast bohaterowie serialu dyskutowali o czymś zawzięcie. Kiedy zeszłam z
ostatniego schodka osiem par oczu utkwiło wzrok we mnie i bliźniaków. To
dziwne, że dałam radę ich rozróżnić, ale dla mnie były to zupełnie dwie inne
osoby. Inicjatywę przejął Damon.
- Jak dwie
krople wody, czyż nie? – zwrócił się z uśmiechem do zgromadzonych. Wyszedł
przede mnie. – Jak już pewnie wiecie, to jest Angie. Ona wie kim wy jesteście,
Elenę i Bonnie poznała wcześniej, ale dla pewności pozostałych przedstawię
przedstawię. – zaczął po kolei pokazywać na ludzi. – wampirzyca Caroline. –
wysoka blondynka przez cały czas patrzyła się na mnie z zaciekawieniem. Jej
lekko falowane długie włosy swobodnie opadały na ramiona. Zobaczyłam, że miała
niebieskie oczy i bardzo pogodną buzię. Dziewczyna wyróżniała się jasną cerą,
może nie aż tak jasną jak moja, ale i tak była blada. Miała na sobie czerwone
rurki i czarną luźną bluzkę. – brat Eleny, Jeremy – Chłopak także patrzył na
mnie z zaciekawieniem. Był średniego wzrostu. Miał około trzy centymetrowe,
ciemne, brązowe włosy, które sprawiały wrażenie postawionych na „jeża”. Jak na
szesnastolatka był bardzo umięśniony. Widać to było przez jasną koszulkę z
jakimś napisem, która pokazywała jeszcze mało wyrzeźbione ale już widoczne mięśnie
brzucha. – i Alaric, przyjaciel rodziny. – Mężczyzna uśmiechał się do mnie
pogodnie. Nie mogłam dopatrzeć się żadnego fałszu w jego twarzy, więc od razu
stwierdziłam, że na pewno jest miły. Facet był bardzo wysoki. Końcówki jego
jasnobrązowych włosów opadały na czoło. Ubrany był w ciemną koszulę i
niebieskie jeansy. Jak to możliwe? Tutaj miał być normalny świat, a jak do tego
czasu, widzę samych umięśnionych przystojniaków. Może nie podobali mi się tak
bardzo jak nowi bliźniacy, ale i tak nie było im czego zarzucić.
Kiedy
skończyłam już wszystkich krytykować, niemal jak Krupa, odezwała się Bonnie.
-
Dowiedziałam się już, dlaczego ty i Ian jesteście wampirami. – zaczęła
dziewczyna.
- Ja już
nie jestem. – poprawiłam ją z uśmiechem.
-
Przepraszam, jeszcze nie doszłyśmy do tej części rozmowy. – usprawiedliwiała
się Elena, kiedy Bonnie patrzyła na nią z wyrzutem.
- Dobra,
sprawdźmy to. – kiedy Damon zaczął do mnie podchodzić i szczerzyć zęby, nieudolnie
próbując mnie przestraszyć ona tylko czarownica tylko machnęła ręką. – Nie ty
masz to sprawdzić, dupku. – dodała i podeszła do mnie. Złapał mnie za rękę i
skupiła się mocno. Po chwili otworzyła oczy. – Niby jesteś człowiekiem, ale coś
jest nie tak. – Drugą ręką złapała Elenę. – Macie inne działające siły. Tak
jakby wampirza natura do końca z ciebie nie wyszła.
- Ale ja
czuję się jak człowiek. Nie słyszę wszystkich szczegółów, twarz mi się nie
zmienia… - zaczęłam wymieniać.
- Dobra,
więc to nie jest aż taka ważna sprawa. Zajmę się tym później. – powiedziała. –
Został nam jeszcze Ian. – spojrzała na sobowtóra. – Nie wiem co z tobą zrobić.
Nie możemy czekać ze wszystkim do następnej pełni. Nigdy nic nie wiadomo, może
coś się zmieni i już nie będę mogła z powrotem zamienić cię w człowieka. – Na twarz aktora wstąpiło przerażenie. –
Spokojnie. Będę musiała poprosić o pomoc babcię. Razem na pewno coś wymyślimy.
– uśmiechnęła się pokrzepiająco.
- Przecież
i tak nigdzie nie mam zamiaru uciekać. – odpowiedział spokojnie.
- Damonie,
mam do ciebie tylko jedną prośbę. Pomóż mu, no wiesz… uporać się ze wszystkim.
Do tego czasu, aż czegoś nie wymyślę. – rzekła Bonnie i spojrzała błagalnie na
wampira.
-
Oczywiście! Bez żadnych oporów. – powiedział ironicznie i uśmiechnął się
sztucznie, zarzucając rękę na ramię Iana. – Będziemy jak dwaj bracia! Pokażę mu
cały świat. – zaczął mówić ze sztucznym entuzjazmem. Nagle jego twarz
spoważniała. – Może być, wiedźmo?
- Jak na
ciebie to i tak dużo tej sztucznej uprzejmości. Wolałabym jednak, żeby to Stef…
- Stefanek
jest chwilowo niedostępny lub jest poza zasięgiem. – przerwał jej Damon. –
Chyba nie muszę też przypominać, że to teraz ja jestem tym dobrym? Od kiedy po
uwolnieniu się spod wpływu Klausa, uciekł z trumnami i obciążył nas tym
wszystkim. Mogę tylko obiecać, że bez mojej zgody nasz nowy towarzysz nie zrobi
nikomu krzywdy. Będę miał na niego oko, ale nie zostanę niczyją niańką. –
skończył opanowanym tonem.
- Damon… -
odezwała się niespodziewanie Elena.
- Tylko nie
zaczynaj. – spojrzał na nią, ale już po chwili uśmiechnął się. – To mamy umowę?
– zwrócił się do Bonnie. Ona tylko kiwnęła głową twierdząco.
- Dobra,
już wszystko ustalone, więc czy mogę się wreszcie dowiedzieć po co zostałam tu
ściągnięta? – wreszcie zadałam pytanie, które dręczyło mnie od czasu, gdy
dowiedziałam się, że to tylko ja miałam tu trafić.
Na około
mnie zebrało się całe towarzystwo. Nawet trochę przestraszona Nina, razem z
Victorią i Lukim podeszli do kółka. Wszyscy wpatrywali się teraz albo we mnie
albo w Bonnie.
- Historia
jest bardzo długa ale spróbuję ją skrócić do najważniejszego minimum. – zaczęła
czarownica. – Wiemy już, że kiedy rodzina pierwotnych nie była jeszcze
wampirami, matka zdradziła Michaela z wilkołakiem, tak narodził się Klaus. Ale
to nie było jedyne niechciane dziecko. Ojciec w gniewie i zemście, jeszcze
przed tym jak zabił żonę, zdradził ją i to dwa razy. Raz z pierwotną
czarownicą, a drugi z kobietą – wilkołakiem. Młode dziewczęta nie chcąc shańbić
własnych rodzin, przypisały dzieci dla swoich mężów. Po dziewięciu miesiącach,
w ten sam dzień urodziła się dziewczynka Valeria z genami czarownicy i
pierwotnego wampira; i chłopczyk Flirs z genami wilkołaka i nieśmiertelnego.
Dzieci dorastały w tej samej wiosce. Ucząc się razem, bawiąc. Nie wiedziały nic
o swoim pokrewieństwie. Los tak chciał, że kiedy byli już więksi, zakochali się
w sobie. Przerażone matki, które nie chciały połączenia się wszystkich genów,
robiły wszystko, aby oddzielić młodych od siebie. Valeria i Flirs, niczego nie
świadomi, uciekli z wioski i ślad po nich zaginął. Po kilku latach urodziło im
się dziecko. Hybryda, która miała geny wampira, wilkołaka i czarownicy. Klątwa nie
była jeszcze uruchomiona, ale pierwotna czarownica zjawiła się i dała im wybór.
Albo uciekają z tego świata i przenoszą się do równoległego, albo skazują swoje
dziecko na śmierć. Oni, jako kochający rodzice oczywiście przystali na to
drugie i wraz z dzieckiem zostali wysłani do innej rzeczywistości, gdzie
klątwa, nigdy nie miała być włączona. Chyba, że jakiś potomek znów trafi do
swojego rodzimego świata, wtedy pierwotna czarownica odda mu swoją moc i
uruchomi klątwę wiedźmy. Jeśli takie coś zdarzyłoby się, istota ta, stałaby się
najpotężniejszą w świecie istot magicznych, potężniejszą od wszystkich
pierwotnych. To w twojej rodzinie płynie ten zmieszany gen. Jest on ujawniany
tylko co parę pokoleń ale twoja rodzina chce żyć normalnie i wszystko odrzucała
przez te wszystkie lata. – Bonnie zwróciła się do mnie.
Byłam zszokowana. Nie, ja byłam
przerażona. Odeszłam od wszystkich i usiadłam na sofie. Myślałam, że zaraz
zemdleję. To zbyt dużo, nie dałam rady w to uwierzyć. Nie miałam żadnych
dziwnych dziadków, ani babć w rodzinie. Zwykli staruszkowie. Żadni nawiedzeni
czarodzieje! Wampiry!? Wilkołaki?! Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami…
-
Ej, ona mdleje! – usłyszałam głos Niny albo Eleny.
-
Skąd ja to znam. – powiedział Ian.
Nagle
znalazł się koło mnie Damon i zaczął czymś wachlować. Po chwili Luki też koło
mnie kucnął.
-
Odejdź młody. Ona potrzebuje teraz przestrzeni. – warknął wampir.
-
To może lepiej ty odejdź? – odwarknął mój kumpel.
-
Chłopaki, przestańcie. Luki, nie zachowuj się jak dziecko. – westchnęłam.
Nagle
poczułam, że ktoś mnie podnosi, zdejmuje szpile i układa na sofie. Uchyliłam
jedno oko. Damon. Nachylał się nade mną i ciągle wachlował.
-
Dziękuję. – mruknęłam. On tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. – Już mi lepiej.
Bonnie, możesz tu podejść? – zawołałam.
Czarownica
po chwili zjawiła się koło mnie.
-
Czy to wszystko oznacza, że ja mam w sobie ten specjalny gen? – zapytałam,
modląc się, aby usłyszeć odpowiedz przeczącą.
-
Myślałam, że tak. Tylko, że po tym jak byłaś przez te parę godzin wampirem, już
sama nie jestem pewna. Ten jeden szczegół może wszystko zniszczyć. Mowa była o
człowieku, który przybędzie, a nie o nieśmiertelnym. – odpowiedziała.
Nie
życzyłam nikomu źle, ale odczułam trochę ulgi. Jeśli czarownica ma rację i
jednak coś poszło nie tak, albo to nie jestem ja, po prostu odeślą mnie z
powrotem. Lecz jednak kiedy pomyślałam o tym, że tu też są ludzie, mają własne
rodziny, pracę, a wszystkiemu zagraża Klaus, którego mogłabym zabić… Już
zaczynałam trochę inaczej patrzeć na całą tę sprawę. Uruchomiłabym klątwę,
zabiłabym go, bum i jestem w domu. Uratowałabym ludzi.
-
Jeszcze jedno pytanie. Jeśli tutaj normalnie leci czas, co dzieje się w naszym
świecie? – zapytała Victoria.
-
Dowiedziałam się tylko tyle, że na razie czas tam stoi, czyli gdybym was
odesłała trafilibyście w to samo miejsce i ten sam czas, jak wtedy kiedy was
tutaj ściągnęłam. – odpowiedziała Bonnie. Chyba wszystkich podniosło to na
duchu, a przynajmniej „wszystkich” z mojego świata. – Tylko wiem, że to nie
potrwa wiecznie. Są to światy równoległe, więc i tu i tu, czas musi płynąc.
Czarownice nie dały mi odpowiedzi na to pytanie, więc muszę bardziej poszperać
w księgach.
Po
chwili usłyszałam tylko jak ktoś biegnie po salonie, więc szybko się poderwałam
i zobaczyłam jak Nina biegnie w stronę wyjścia trzymając się za usta. Wybiegła
na dwór i było już tylko słychać odgłosy wymiotowania.
-
Pójdę zobaczyć co z nią. – oznajmił Ian.
-
Nigdzie nie idziesz. Nie wiem jeszcze na ile nad sobą panujesz. – wytłumaczył
Damon.
-
Dobra, ja pójdę. – powiedział Alaric. – Zaraz wracam.
Biedna
Nina. Przecież to nie tylko dla mnie musiał być wielki szok. Ciekawe co o tym
wszystkim sądzi moja ciocia, albo Luki? Z rozmyślań wyrwał mnie głos Caroline.
-
Dziewczyny! Przywiozłam dla was nowe ciuchy! – pisnęła uradowana, jak małe
dziecko.
Damon
walnął głową w poduszkę, na której się opierałam.
-
Kobiety… - westchnął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz