sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 7: Future starts slow.


muzyka ;)



- Elena!? – sapnęłam i przyłożyłam rękę do ust. Kobieta tylko kiwnęła głową. – Co ty tu robisz? – dodałam już trochę spokojniej.
            - Bonnie zadzwoniła do mnie i powiedziała tylko, że o trzynastej mam przyjechać do Damona, ponieważ tutaj wszyscy się spotkamy. – wytłumaczyła dziewczyna. – Przyjechałam trochę wcześniej, ponieważ chciałam zorientować się o co w tym wszystkim chodzi. O co chodzi z Tobą. Z tego co wiem jesteś z równoległego świata?!
            - Tak. – odparłam. – Muszę dodać, że uwierz ale dziwi mnie to bardziej niż ciebie. Z chęcią wszystko bym ci wytłumaczyła, ale jak widać niedawno się obudziłam i muszę się ogarnąć, jeśli ci „wszyscy” mają zjawić się tutaj za jakieś czterdzieści minut.
            - Ok. Idź. Muszę jeszcze pogadać z Damonem… - powiedziała.
            - Więc słucham uważnie, Eleno. – obróciłam się w prawo skąd dochodził głos wampira. Stał oparty o ścianę niedaleko schodów. – Chyba już nie muszę was przedstawiać? Dla ciebie pewnie wszystko powiedziała Bonnie – zwrócił się do Eleny, potem zwrócił się do mnie. – Angie? Zapewne znasz słynną Gilbertównę?
            Wywróciłam oczami. Wampir szedł w naszą stronę powolnym krokiem. Po drodze wziął swoją skórzaną kurtkę z fotela.
            - Nie, żeby mi to przeszkadzało ale nigdy nie wiadomo, kogo można spotkać w tym domu, więc lepiej abyś nie chodziła w samej bieliźnie. – mówiąc to uśmiechnął się.
            Kątem oka spojrzałam na Elenę, która miała nieodgadniony wyraz twarzy. Od razu zrobiłam się czerwona. Co za wpadka! W samej bieliźnie powitać najważniejszą postać w tej rzeczywistości. Oprócz tego, oczywiście to Damon musiał mi wypomnieć do, że stoję półnaga w jego salonie. Pewnie teraz moja twarz przypominała wielkiego pomidora, więc tylko schyliłam głowę i ruszyłam w stronę schodów. Drogę zastąpił mi wampir, ale za nim zdążyłam spiorunować wzrokiem, podał mi swoją kurtkę i ustąpił. Usłyszałam, jak zachłannie wciąga powietrze. Przecież on nie wie, z czego ja się tak cieszyłam…
            - Angie! Ty jesteś człowiekiem!? – zbliżył swój nos do mojej szyi. Zignorowałam to, że przez moje ciało przeszły przyjemne dreszcze. – Pachniesz jak człowiek! Ale w nocy…. – nagle zamilkł zbity z tropu.
            - A kim miałaby być? Wampirem? – zapytała z ironią Elena. O tym chyba Bonnie jej nie powiedziała.
            - Jak rano się obudziłam znowu byłam człowiekiem. – wyjaśniłam mu szeptem, tak aby tylko on usłyszał. – Później. – dodałam tylko, nałożyłam kurtkę i ruszyłam po schodach do sypialni.
            - Damon, do cholery! Co się dzieje? – zapytała ostro dziewczyna.
            - Spokojnie. Bonnie ci nie powiedziała, że sprawy się trochę pokomplikowały… - reszty nie usłyszałam, bo już zamknęłam drzwi od pokoju.
            - W dwóch słowach… przerażasz mnie. – oznajmiła Victoria, która właśnie wyszła z łazienki. – Właśnie ubrałam się i chciałam zejść na dół, aby wreszcie dowiedzieć się co tu jest grane. Dlaczego wybiegłaś z pokoju jak wariatka, wrzeszcząc coś na cały regulator? – zapytała.
            - Ja… - nie wiedziałam co powiedzieć. – To długa historia. Za pół godziny wszyscy ją usłyszą, więc proszę abyś była cierpliwa i poczekała.
            - Ale…? Co…? – nie mogła się wysłowić. – Jaka „historia”, jak jesteśmy tutaj mniej niż dwadzieścia cztery godziny!
            - Hmm… Jeśli naprawdę nie możesz wytrzymać. Byłam wampirem. W nocy odbyły się czary mary. Budzę się rano i jestem człowiekiem. Dziękuję za uwagę, ale teraz zamierzam się odświeżyć. – rzekłam, złapałam po drodze sukienkę, weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi, zanim Viki zdążyła coś powiedzieć.

~~~~~~

            Zrelaksowana i wreszcie ubrana wyszłam z łazienki, czekając tylko na wybuch pytań skierowanych do mnie przez ciocię. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że było cicho. Rozejrzałam się po pokoju, ale nikogo nie zobaczyłam. Już chwytałam metalową klamkę, gdy nagle drzwi otworzyły się i z impetem walnęły mnie w ramię.
            - Ałaa.. – jęknęłam.
            - Przepraszam, przepraszam! – usłyszałam głos Lukiego. Przez te całe wampiry zapomniałam, że on, Ian i Nina też tutaj trafili. – Nie chciałem! – podszedł do mnie i przyjrzał się dla czerwonej szramy na skórze. – Boli?
            - Już przestaje. – odpowiedziałam szczerze. – Boże! Luki, co się z tobą działo przez ten czas?
            - Spałem. – odrzekł jakoś dziwnie szybko. Ach, ta moja paranoja. – Słyszałem, że masz jakieś wielkie sekrety? – zapytał, a w tym samym czasie do pokoju weszła Victoria.
            - Zaraz się o wszystkim dowiecie. O trzynastej będzie jakieś wielkie „zebranie” w salonie. – oznajmiłam.
            - No tak! Ja jako twoja ciocia, muszę dowiadywać się wszystkiego na końcu?!  Nawet nie spodziewałam się, że coś mogło się stać przez jedną noc. Byłaś wampirem?! Gdzie? KIEDY? Ach, po co się trudzę, pewnie i tak mnie jakoś zbijesz z tropu wymijającą odpowiedzią, żebym tylko poczekała na te cholerne zebranie. – wyrzuciła mi wszystko. Wzięła parę oddechów, podeszła do mnie i przytuliła. – Na pewno W TEJ CHWILI już nic ci nie jest? – zapytała.
            - Nie licząc tego, że jestem stuknięta, to mam nadzieję, że nic. – westchnęłam. Chciałabym aby moje słowa były prawdą, lecz zdaje i się, że właśnie dzisiaj dowiem się, dlaczego zostałam tu sprowadzona. Nie liczyłam już na normalne odpowiedzi… Na pewno nie ściągnęli mnie tu, abym wypiła z nimi herbatkę.
            - Co do choroby psychicznej. Nie martw się. O tym wiemy. – powiedział Luki ze śmiechem. Spojrzałam na niego z wyrzutem i pokazałam język. Wywróciłam oczami, kiedy oblizał usta.
            - Faceci. – mruknęłam i oderwałam się wreszcie od Victorii.
            - A może ja też zasługuję na przytulaska? – zapytał chłopak.
            - Przykro mi, ale mam w tej chwili ważniejsze sprawy na głowie niż obściskiwanie się z tobą. – odparłam.
            - Czuję się wielce dotknięty, ale jeśli kiedyś mi to wynagrodzisz to z chęcią poczekam… - zaczął.
            - Stop. – przerwała mu Viki. – Koniec tych zalotów. Co miałaś na myśli Angie?
            - Chyba trzeba powiadomić Iana i Ninę o tym co się dzieje. Któreś z was rozmawiało z nimi od wczoraj? – oboje pokręcili przecząco głową. – W takim razie ja zajrzę do Iana, a wy pójdziecie do Niny.
            Tylko Luki zaszczycił mnie podejrzliwym spojrzeniem. Victoria po prostu pomachała porozumiewawczo głową. Nie mogłam się oprzeć, ale też miałam solidne argumenty. Z nich wszystkich to ja najbardziej znałam Iana. Co z tego, że tylko dwa dni. Umieliśmy się jakoś dogadać. Był dla mnie miły. Jak dla mnie takie argumenty wystarczą.

~~~~~~~

            Zapukałam cicho do drzwi i nie czekając na odpowiedź weszłam do pokoju. Okna były zasłonięte, więc nie widziałam za dużo. Podeszłam do okna i szarpnęłam za zasłony. Do pokoju wpadły promienie słońca. Spojrzałam przez szkło i zobaczyłam piękny widok. Nie wiedziałam, że ta okolica jest tak piękna. Wysokie drzewa oblane światłem, huśtały się powoli na wietrze. Nie były posadzone aż tak blisko siebie, więc spokojnie można było zobaczyć głębię lasu. Po prawej stronie powoli zaczynało się strome wzniesienie terenu. Pomiędzy liśćmi mi drzew widziałam chyba błyszczącą się w słońcu wodę. To chyba był wodospad. Chciałam już otworzyć okno, by przekonać się, czy mogę usłyszeć tutaj plusk wody, ale kątem oka zobaczyłam, ja drzwi się uchylają.
            - Kto to? – zapytał Ian.
            - To ja Angie. – odpowiedziałam pogodnie. – Wyjdź z łazienki, musimy pogadać.
            - Tylko zasłoń okno. – poprosił, a ja - zdziwiona prośbą, od razu to uczyniłam.
            Przez to, że zasłony były grube, w pokoju znów zapadł półmrok. Ian wyszedł spokojnie z łazienki, podszedł do lóżka i usiadł na nim. Trudno mi było żebrać myśli i się odezwać, bo miał na sobie czarne spodnie i granatową koszulkę z krótkim rękawem, która przylegała całkowicie do jego ciała, pokazując każdy mięsień na jego brzuchu. Nie mogłam tak reagować! Ani na Iana, ani na Damona! Kiedy już uspokoiłam się i otwierałam usta, chcąc zapytać się o co chodzi, on odezwał się pierwszy.
            - Wiesz, wydaje mi się, że mam mały problem. – powiedział i przeszył mnie wzrokiem.
            Podeszłam i usiadłam koło niego. Kiedy spojrzałam na jego twarz był przerażony… Ale dlaczego? Przecież chyba się mnie nie bał.
            - Co się stało? – zapytałam podejrzliwie.
            Wtedy jego twarz, z przerażonej zamieniła się na zrozpaczoną. Nie mogłam na to patrzeć, więc przytuliłam go. To nie było tak, że czekałam na to przez całą tą rozmowę. Po prostu nie mogłam znieść tego jak cierpi, zapewne przez całą tą sytuację, a to ja byłam przyczyną wszystkiego. To mnie chcieli tutaj ściągnąć, chociaż nawet nie wiem po co. Nie minęło pięć sekund, a Ian wyrwał się z moich objęć, wstał i obrócił się tyłem.
            - Przestań. – powiedział, spokojnie oddychając.
            - Hmm… No wiem, że masz dziewczynę ale przecież tylko ciebie przytuliłam. Nie wylądowaliśmy w łóżku, teoretycznie. – odparłam.
            - Nie o to chodzi. – parsknął. Ciągle stał do mnie tyłem.
            - To o co? – zapytałam.
            Wstałam z łóżka i chciałam stanąć naprzeciw niego, ale ciągle obracał się, jak obrażone dziecko.
            - Nie zachowuj się jak… - zaczęłam, jednak nie dokończyłam, bo wreszcie podstępem stanęłam przed nim i spojrzałam w jego oczy. – Aaaa! – wrzasnęłam. – Boże to ty Damon? Gdzie jest Ian?!
            Zaczęłam rozglądać się po pokoju, ponieważ już myślałam, że w jakimś kącie leżą zwłoki aktora. Stał przede mną wampir! Tak, zdecydowanie. Słuszność mojej tezy potwierdzały całe zaczerwienione białka i żyłki wokół oczu. Tylko kto to był? Damon? Pomrugałam parę razy z nadzieją, iż czerwień zniknie za którymś razem. Nic to nie dało. Stał przede mną nieśmiertelny, który chyba miał wielką ochotę mnie zjeść.
            - Angie! Cicho! Spokojnie, to ja Ian. – nie rozumiałam o co chodzi. – Wczoraj w nocy, kiedy do mojego pokoju wpadła Nina i przytuliła mnie, też to zobaczyłem. Wpadłem do łazienki i kiedy połączyłem A i B, zrozumiałem, że w jakiś niewytłumaczalny sposób stałem się wampirem. Nie chciałem nikomu o tym mówić, bo sam się bałem. Została kwestia Niny – powiedział, a kiedy wytrzeszczyłam oczy szybko dodał. – Dlatego zahipnotyzowałem ją i odesłałem do pokoju, aby spała. To samo zrobiłem dla Lukiego, który też przyszedł, zobaczyć czy wszystko w porządku. Przez całą noc myślałem, że może to jednak jakiś chory sen, ale jak rano obudził mnie przeraźliwy ból palącej się skóry, ponieważ słońce już wzeszło byłem tego pewny. W nocy słyszałem też, że coś się dzieje w domu, ale nie chciałem wychodzić, żeby nikogo nie skrzywdzić. – wytłumaczył.
            - O Jezu… Już wiem! Jak mogłam się tego wcześniej nie domyślić! – żal mi było własnej głupoty.
            - O czym mówisz? – zapytał zdezorientowany.
            - Jak to możliwe, że jesteś wampirem. – kiwnął głową abym mówiła dalej. – Te całe czary odbyły się wtedy, kiedy kręciliśmy pierwszą scenę razem.
            - Tak, scenę pocałunku. – uśmiechnął się.
            - Nie przerywaj, jeśli chcesz usłyszeć. Ale to nie chodzi o tą scenę… Kim wtedy byliśmy? Ty byłeś Damonem, WAMPIREM, a ja byłam Angie – WAMPIRZYCĄ! To jest wyjaśnienie! Kiedy „przenieśliśmy się”, graliśmy nieśmiertelnych, dlatego pewnie w tym świecie tak zostało! – skończyłam z entuzjazmem. Chociaż nie było się z czego cieszyć. W nocy musiałam się leczyć z wampiryzmu, a to nie było wcale przyjemne. Byłam dumna z tego, że rozwiązałam całą tę zagadkę!
            - No to ja jestem wampirem, jak widać ale ty… - nachylił się do mojej szyi i wciągnął zachłannie powietrze. – pachniesz, czyli jesteś człowiekiem.
            - Oj, uwierz mi. Byłam wampirem ale to dłuższa historia. Powiem w skrócie: „wyleczyła” mnie Bonnie. Byłam u niej w nocy razem z Damonem i dzięki wykorzystaniu mocy pełni była w stanie zamienić mnie znowu w człowieka. – opowiedziałam.
            - Z Damonem?! – znów wciągnął szybko powietrze ale tym razem już nie dlatego, żeby upajać się zapachem krwi. – Przecież mógł ci coś zrobić! To wampir.
            - Tak samo jak ty i jak ja wczoraj w nocy, więc raczej nie mógł mi za wiele zrobić. – odparłam z przekąsem.
            - Tylko, że on jest bardziej doświadczony, a jak wracaliście, byłaś już przecież człowiekiem. – rzekł Ian.
            - Nie do końca… Dopiero dzisiaj rano dowiedziałam się, że jestem człowiekiem. Nawet niecałą godzinę temu. – westchnęłam na wspomnienie o tym, jak powitałam Elenę.
            - To byłaś ty?! – zaczął się śmiać.
            - Przestań, ja się po prostu cieszyłam. – mruknęłam, ale Ian nie miał zamiaru przestawać się śmiać, a kiedy ja sama pomyślałam co on mógł słyszeć, dołączyłam do niego.
            Nagle drzwi szeroko się otworzyły, a my od razu zamilkliśmy. Na progu stał Damon i opierał się o framugę.
            - Koniec pogaduszek. – oznajmił. – Angie, muszę przyznać masz świetny gust co do facetów. – kiedy moja twarz zaczęła się rumienić, wampir tylko puścił do mnie oko i uśmiechnął się szelmowsko. Z trudem opanowałam bicie swojego serca, a było to bardzo ważne, ponieważ stali koło mnie faceci, którzy mieli bardzo wyostrzony słuch. – Domyśliłem się, że jeśli nasza kochana Angie była wampirzycą, to ty też będziesz, ale wszystko zawsze trzeba dokładnie sprawdzić. – Damon sięgnął do kieszeni i nawet nie wiedziałam kiedy coś przeleciało mi koło głowy i wylądowało w ręce Iana. No tak. Woreczek z krwią.
            - Naprawdę nie masz lepszych pomysłów? – rzuciłam ironicznie kiedy dla zaskoczonego aktora powoli zmieniała się twarz.
            - Ten sposób jest niezawodny, a chyba nie chcesz zaoferować swojej krwi. – odrzekł spokojnie. – To by była wielka strata. – dodał.
            - Uważaj, bo jeszcze pomyślę, że się o mnie troszczysz. – odparowałam. On tylko zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów. Powiedział coś pod nosem, a Ian zaczął się śmiać.
            - Chłopaki, przestańcie, albo zacznę żałować, że nie jestem wampirem. – powiedziałam.
            - O to właśnie chodzi. – powiedział Damon, tym razem już głośno.
            - Niedoczekanie. – skończyłam, a on tylko spojrzał na mnie tak, jakby wiedział, że właśnie to powiem.
            - Możemy już iść? – zapytał wampir. – Wszyscy są już w salonie i czekają tylko na nas. – kiwnęłam głową i skierowałam się w stronę drzwi. – Angie? Sobowtórku? – kiedy ruszyliśmy puścił mnie przodem i usłyszałam jak powiedział. – Nigdy nie miałem bliźniaka, ale przynajmniej wygląda lepiej od Stefana. – w odpowiedzi tylko zachichotałam.

~~~~~~~

            Kiedy schodziliśmy ze schodów, powoli zaczęłam dostrzegać pierwsze postacie. Elena, Bonnie, Caroline, Alaric, Jeremy, Victoria, Nina i Luki byli rozproszeni po salonie. Grupka z mojego świata trzymała się razem i za wiele się nie odzywała. Natomiast bohaterowie serialu dyskutowali o czymś zawzięcie. Kiedy zeszłam z ostatniego schodka osiem par oczu utkwiło wzrok we mnie i bliźniaków. To dziwne, że dałam radę ich rozróżnić, ale dla mnie były to zupełnie dwie inne osoby. Inicjatywę przejął Damon.
            - Jak dwie krople wody, czyż nie? – zwrócił się z uśmiechem do zgromadzonych. Wyszedł przede mnie. – Jak już pewnie wiecie, to jest Angie. Ona wie kim wy jesteście, Elenę i Bonnie poznała wcześniej, ale dla pewności pozostałych przedstawię przedstawię. – zaczął po kolei pokazywać na ludzi. – wampirzyca Caroline. – wysoka blondynka przez cały czas patrzyła się na mnie z zaciekawieniem. Jej lekko falowane długie włosy swobodnie opadały na ramiona. Zobaczyłam, że miała niebieskie oczy i bardzo pogodną buzię. Dziewczyna wyróżniała się jasną cerą, może nie aż tak jasną jak moja, ale i tak była blada. Miała na sobie czerwone rurki i czarną luźną bluzkę. – brat Eleny, Jeremy – Chłopak także patrzył na mnie z zaciekawieniem. Był średniego wzrostu. Miał około trzy centymetrowe, ciemne, brązowe włosy, które sprawiały wrażenie postawionych na „jeża”. Jak na szesnastolatka był bardzo umięśniony. Widać to było przez jasną koszulkę z jakimś napisem, która pokazywała jeszcze mało wyrzeźbione ale już widoczne mięśnie brzucha. – i Alaric, przyjaciel rodziny. – Mężczyzna uśmiechał się do mnie pogodnie. Nie mogłam dopatrzeć się żadnego fałszu w jego twarzy, więc od razu stwierdziłam, że na pewno jest miły. Facet był bardzo wysoki. Końcówki jego jasnobrązowych włosów opadały na czoło. Ubrany był w ciemną koszulę i niebieskie jeansy. Jak to możliwe? Tutaj miał być normalny świat, a jak do tego czasu, widzę samych umięśnionych przystojniaków. Może nie podobali mi się tak bardzo jak nowi bliźniacy, ale i tak nie było im czego zarzucić.
            Kiedy skończyłam już wszystkich krytykować, niemal jak Krupa, odezwała się Bonnie.
            - Dowiedziałam się już, dlaczego ty i Ian jesteście wampirami. – zaczęła dziewczyna.
            - Ja już nie jestem. – poprawiłam ją z uśmiechem.
            - Przepraszam, jeszcze nie doszłyśmy do tej części rozmowy. – usprawiedliwiała się Elena, kiedy Bonnie patrzyła na nią z wyrzutem.
            - Dobra, sprawdźmy to. – kiedy Damon zaczął do mnie podchodzić i szczerzyć zęby, nieudolnie próbując mnie przestraszyć ona tylko czarownica tylko machnęła ręką. – Nie ty masz to sprawdzić, dupku. – dodała i podeszła do mnie. Złapał mnie za rękę i skupiła się mocno. Po chwili otworzyła oczy. – Niby jesteś człowiekiem, ale coś jest nie tak. – Drugą ręką złapała Elenę. – Macie inne działające siły. Tak jakby wampirza natura do końca z ciebie nie wyszła.
            - Ale ja czuję się jak człowiek. Nie słyszę wszystkich szczegółów, twarz mi się nie zmienia… - zaczęłam wymieniać.
            - Dobra, więc to nie jest aż taka ważna sprawa. Zajmę się tym później. – powiedziała. – Został nam jeszcze Ian. – spojrzała na sobowtóra. – Nie wiem co z tobą zrobić. Nie możemy czekać ze wszystkim do następnej pełni. Nigdy nic nie wiadomo, może coś się zmieni i już nie będę mogła z powrotem zamienić cię w człowieka.  – Na twarz aktora wstąpiło przerażenie. – Spokojnie. Będę musiała poprosić o pomoc babcię. Razem na pewno coś wymyślimy. – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
            - Przecież i tak nigdzie nie mam zamiaru uciekać. – odpowiedział spokojnie.
            - Damonie, mam do ciebie tylko jedną prośbę. Pomóż mu, no wiesz… uporać się ze wszystkim. Do tego czasu, aż czegoś nie wymyślę. – rzekła Bonnie i spojrzała błagalnie na wampira.
            - Oczywiście! Bez żadnych oporów. – powiedział ironicznie i uśmiechnął się sztucznie, zarzucając rękę na ramię Iana. – Będziemy jak dwaj bracia! Pokażę mu cały świat. – zaczął mówić ze sztucznym entuzjazmem. Nagle jego twarz spoważniała. – Może być, wiedźmo?
            - Jak na ciebie to i tak dużo tej sztucznej uprzejmości. Wolałabym jednak, żeby to Stef…
            - Stefanek jest chwilowo niedostępny lub jest poza zasięgiem. – przerwał jej Damon. – Chyba nie muszę też przypominać, że to teraz ja jestem tym dobrym? Od kiedy po uwolnieniu się spod wpływu Klausa, uciekł z trumnami i obciążył nas tym wszystkim. Mogę tylko obiecać, że bez mojej zgody nasz nowy towarzysz nie zrobi nikomu krzywdy. Będę miał na niego oko, ale nie zostanę niczyją niańką. – skończył opanowanym tonem.
            - Damon… - odezwała się niespodziewanie Elena.
            - Tylko nie zaczynaj. – spojrzał na nią, ale już po chwili uśmiechnął się. – To mamy umowę? – zwrócił się do Bonnie. Ona tylko kiwnęła głową twierdząco.
            - Dobra, już wszystko ustalone, więc czy mogę się wreszcie dowiedzieć po co zostałam tu ściągnięta? – wreszcie zadałam pytanie, które dręczyło mnie od czasu, gdy dowiedziałam się, że to tylko ja miałam tu trafić.
            Na około mnie zebrało się całe towarzystwo. Nawet trochę przestraszona Nina, razem z Victorią i Lukim podeszli do kółka. Wszyscy wpatrywali się teraz albo we mnie albo w Bonnie.
            - Historia jest bardzo długa ale spróbuję ją skrócić do najważniejszego minimum. – zaczęła czarownica. – Wiemy już, że kiedy rodzina pierwotnych nie była jeszcze wampirami, matka zdradziła Michaela z wilkołakiem, tak narodził się Klaus. Ale to nie było jedyne niechciane dziecko. Ojciec w gniewie i zemście, jeszcze przed tym jak zabił żonę, zdradził ją i to dwa razy. Raz z pierwotną czarownicą, a drugi z kobietą – wilkołakiem. Młode dziewczęta nie chcąc shańbić własnych rodzin, przypisały dzieci dla swoich mężów. Po dziewięciu miesiącach, w ten sam dzień urodziła się dziewczynka Valeria z genami czarownicy i pierwotnego wampira; i chłopczyk Flirs z genami wilkołaka i nieśmiertelnego. Dzieci dorastały w tej samej wiosce. Ucząc się razem, bawiąc. Nie wiedziały nic o swoim pokrewieństwie. Los tak chciał, że kiedy byli już więksi, zakochali się w sobie. Przerażone matki, które nie chciały połączenia się wszystkich genów, robiły wszystko, aby oddzielić młodych od siebie. Valeria i Flirs, niczego nie świadomi, uciekli z wioski i ślad po nich zaginął. Po kilku latach urodziło im się dziecko. Hybryda, która miała geny wampira, wilkołaka i czarownicy. Klątwa nie była jeszcze uruchomiona, ale pierwotna czarownica zjawiła się i dała im wybór. Albo uciekają z tego świata i przenoszą się do równoległego, albo skazują swoje dziecko na śmierć. Oni, jako kochający rodzice oczywiście przystali na to drugie i wraz z dzieckiem zostali wysłani do innej rzeczywistości, gdzie klątwa, nigdy nie miała być włączona. Chyba, że jakiś potomek znów trafi do swojego rodzimego świata, wtedy pierwotna czarownica odda mu swoją moc i uruchomi klątwę wiedźmy. Jeśli takie coś zdarzyłoby się, istota ta, stałaby się najpotężniejszą w świecie istot magicznych, potężniejszą od wszystkich pierwotnych. To w twojej rodzinie płynie ten zmieszany gen. Jest on ujawniany tylko co parę pokoleń ale twoja rodzina chce żyć normalnie i wszystko odrzucała przez te wszystkie lata. – Bonnie zwróciła się do mnie.
Byłam zszokowana. Nie, ja byłam przerażona. Odeszłam od wszystkich i usiadłam na sofie. Myślałam, że zaraz zemdleję. To zbyt dużo, nie dałam rady w to uwierzyć. Nie miałam żadnych dziwnych dziadków, ani babć w rodzinie. Zwykli staruszkowie. Żadni nawiedzeni czarodzieje! Wampiry!? Wilkołaki?! Zaczęło mi się robić ciemno przed oczami…
            - Ej, ona mdleje! – usłyszałam głos Niny albo Eleny.
            - Skąd ja to znam. – powiedział Ian.
            Nagle znalazł się koło mnie Damon i zaczął czymś wachlować. Po chwili Luki też koło mnie kucnął.
            - Odejdź młody. Ona potrzebuje teraz przestrzeni. – warknął wampir.
            - To może lepiej ty odejdź? – odwarknął mój kumpel.
            - Chłopaki, przestańcie. Luki, nie zachowuj się jak dziecko. – westchnęłam.
            Nagle poczułam, że ktoś mnie podnosi, zdejmuje szpile i układa na sofie. Uchyliłam jedno oko. Damon. Nachylał się nade mną i ciągle wachlował.
            - Dziękuję. – mruknęłam. On tylko uśmiechnął się w odpowiedzi. – Już mi lepiej. Bonnie, możesz tu podejść? – zawołałam.
            Czarownica po chwili zjawiła się koło mnie.
            - Czy to wszystko oznacza, że ja mam w sobie ten specjalny gen? – zapytałam, modląc się, aby usłyszeć odpowiedz przeczącą.
            - Myślałam, że tak. Tylko, że po tym jak byłaś przez te parę godzin wampirem, już sama nie jestem pewna. Ten jeden szczegół może wszystko zniszczyć. Mowa była o człowieku, który przybędzie, a nie o nieśmiertelnym. – odpowiedziała.
            Nie życzyłam nikomu źle, ale odczułam trochę ulgi. Jeśli czarownica ma rację i jednak coś poszło nie tak, albo to nie jestem ja, po prostu odeślą mnie z powrotem. Lecz jednak kiedy pomyślałam o tym, że tu też są ludzie, mają własne rodziny, pracę, a wszystkiemu zagraża Klaus, którego mogłabym zabić… Już zaczynałam trochę inaczej patrzeć na całą tę sprawę. Uruchomiłabym klątwę, zabiłabym go, bum i jestem w domu. Uratowałabym ludzi.
            - Jeszcze jedno pytanie. Jeśli tutaj normalnie leci czas, co dzieje się w naszym świecie? – zapytała Victoria.
            - Dowiedziałam się tylko tyle, że na razie czas tam stoi, czyli gdybym was odesłała trafilibyście w to samo miejsce i ten sam czas, jak wtedy kiedy was tutaj ściągnęłam. – odpowiedziała Bonnie. Chyba wszystkich podniosło to na duchu, a przynajmniej „wszystkich” z mojego świata. – Tylko wiem, że to nie potrwa wiecznie. Są to światy równoległe, więc i tu i tu, czas musi płynąc. Czarownice nie dały mi odpowiedzi na to pytanie, więc muszę bardziej poszperać w księgach.
            Po chwili usłyszałam tylko jak ktoś biegnie po salonie, więc szybko się poderwałam i zobaczyłam jak Nina biegnie w stronę wyjścia trzymając się za usta. Wybiegła na dwór i było już tylko słychać odgłosy wymiotowania.
            - Pójdę zobaczyć co z nią. – oznajmił Ian.
            - Nigdzie nie idziesz. Nie wiem jeszcze na ile nad sobą panujesz. – wytłumaczył Damon.
            - Dobra, ja pójdę. – powiedział Alaric. – Zaraz wracam.
            Biedna Nina. Przecież to nie tylko dla mnie musiał być wielki szok. Ciekawe co o tym wszystkim sądzi moja ciocia, albo Luki? Z rozmyślań wyrwał mnie głos Caroline.
            - Dziewczyny! Przywiozłam dla was nowe ciuchy! – pisnęła uradowana, jak małe dziecko.
            Damon walnął głową w poduszkę, na której się opierałam.
            - Kobiety… - westchnął.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz