piątek, 6 lipca 2012

Rozdział 5: Impossible.


muzyka ;)


- O ku**a. – zaklęłam, chociaż nie miałam tego w zwyczaju, ale to co zobaczyłam było porażające.
            To musiał być sen. Przecież z całego studia nie mogły w jedną sekundę zniknąć kamery! Zaczęłam się szczypać. Nic. Ciągle znajdowałam się w salonie Salvatorów. Musiałam naprawdę twardo spać. Dopiero kiedy przestałam rozglądać się na boki zobaczyłam, że kilka kroków od mnie leżał Ian, a dalej jeszcze kilka osób. Szybko do niego podbiegłam.
            - Hej! Ian! – chłopak zaczął powoli otwierać oczy. – Obudź się! – powiedziałam i klepnęłam lekko po policzku. Nawet ledwo przytomny wyglądał niebezpiecznie seksownie.
            Kiedy zobaczyłam, że aktor powoli dochodził do siebie, kątem oka zauważyłam dwie kobiety leżące obok siebie na dywanie obok drzwi wejściowych do salonu. Sprintem przemierzyłam odległość do nich, gdyż z daleka rozpoznałam złote włosy Victorii, która była jedną z poszkodowanych. Na szczęście nic się jej nie stało. Już bez mojej pomocy zaczęła powoli siadać i rozglądać się po pokoju.
            - Boże! Viki! Co robisz w moim śnie? – zachichotałam, lecz gdy zobaczyłam jej minę opanowałam się, była śmiertelnie poważna. – Co się stało?
            - To nie sen Angie… - powiedziała cicho. – Kiedyś w Internecie czytałam o pięciu SPRAWDZONYCH metodach obudzenia się ze snu. Przed chwilą wszystkie je sprawdziłam i jak widać ciągle tu jestem.
            - Viki, nie strasz mnie! – krzyknęłam przerażona. – To nie dzieje się naprawdę. Jak kamery mogły tak szybko zniknąć?
            - Najwidoczniej długo byłyśmy nieprzytomne i cała ekipa się zwinęła. – odpowiedziała, ale słyszałam w jej głosie niepewność.
            - I zostawiła tutaj kilkoro leżących na ziemi ludzi? Tak? – zapytałam ironicznie. – Aktorów, którzy za brak opieki medycznej mogą pozwać wszystkich do sądu? Nie sądzę.
            Dziewczyna, która leżała obok, też powoli zaczęła się podnosić.
            - Co się tu dzieje? Gdzie są kamery? O co chodziło z tym światłem? – ciągle tylko zadawała pytania. To była Nina.
            - Ty też widziałaś oślepiające światło? – zapytałam z niedowierzaniem.
            - Tak. – powiedziała zdezorientowana.
            - Ja też. – potwierdziła Victoria. – To dlatego zaczęłam biec w twoim kierunku. – spojrzała na mnie. – Nie wiedziałam co się dzieje.
            - To samo zrobiłem ja. – odezwał się męski głos. – Nic wam nie jest, dziewczyny?
            - Luki! – obróciłam się w stronę, z której dochodził dźwięk. Zobaczyłam chłopaka, który opierał się o ścianę ledwo trzymając się na nogach. – Co ci j…?
            Nie zdążyłam dokończyć, ponieważ przerwał mi w połowie pytania.
            - Czy któraś z Was mogłaby pomóc dla tego faceta, który tam leży? Widzę, że się rusza, ale chyba nie jest do końca ocucony, a ja ledwo stoję. – Kiedy to powiedział ja i ciocia pomaszerowałyśmy we wskazaną stronę. Luki miał rację. Za sofą leżał jakiś facet tylko twarz miał zwróconą do podłogi. Ustaliłyśmy z Victorią, że trzeba przewrócić go na plecy. „Gdzieś już widziałam to kruczoczarne, jedwabiste włosy średniej długości. Tylko gdzie?” zastanawiałam się. Odpowiedź przyszła po paru sekundach. No tak! U Iana. Mężczyzna, który tu leżał musi być nieźle do niego podobny, bo przecież aktor leży (pewnie już wstaje) na drugim końcu pokoju. Razem z ciocią ledwo przewróciłyśmy tego umięśnionego chłopaka. Pachniał też jakoś znajomo…
            - Ian?! Przecież ty leżałeś na drugim końcu pokoju? Jak się tu znalazłeś?! Czołgałeś się?! – teraz to ja zadawałam pytania jak histeryczka. Nie wiedziałam co się dzieje. Po co on miałby czołgać się aż za kanapę! Kiedy zerknęłam na Viki, zobaczyłam, że jej oczy przypominały wielkie, błyszczące, niebieskie spodki. Tak, to było trafne porównanie. Zapewne spowodowane tym, że zobaczyła Iana po raz pierwszy z bliska. Rozumiałam ją. Mężczyzna, którego potrząsałam za ramiona, dochodził do siebie.
            - Angie, wiesz co się stało? Ty też widziałaś to światło? Co nas od siebie odepchnęło? – odpowiedź pytaniami na pytania nie była mi pomocna. Chłopak co chwilę spoglądał to na mnie, to na Viki.
            - Ian! Skup się! Pytanie za sto punktów. Czy od kiedy odzyskałeś przytomność aka obudziłeś się, nie ruszałeś się z miejsca? – spytałam. Przez chwilę spoglądałam prosto w jego oczy ale nie pomagało mi to w skupieniu się, więc spojrzałam na Victorię.
            - Nie. – pokręcił głową na potwierdzenie swoich słów. - Obudziłem się kiedy zaczęłaś mną trząść. Dlaczego py….?
Nie zdążył dokończyć, ponieważ tylko coś mignęło mi przed oczami i Ian został przygwożdżony do ściany przez swojego sobowtóra, który trzymając aktora za szyję zaczął dosłownie warczeć. Z miejsca, w którym stałam, widziałam tylko tył silniejszego.
- Twoja kochana wybawczyni spytała się o to ciebie, ponieważ na początku ocuciła mnie. – powiedział sarkastycznie siłacz. Powoli zaczęłam podchodzić tak, aby móc zobaczyć jego twarz. – A teraz, lowelasie, odpowiedz mi na jedno bardzo ważne pytanie. Dlaczego wyglądamy tak samo? – syknął prosto w twarz Iana.
Kiedy wreszcie miałam widok na twarz sobowtóra, zamarłam. Bowiem z jego białych zębów wystawały dwa spiczaste kły, a białka w jego oczach zrobiły się całe czerwone, tak jak żyłki wokół oczu. Był tak zajęty trzymaniem, obserwowaniem i wypytywaniem Iana, że nie zobaczył z jakim strachem w oczach mu się przyglądam.
W tym samym czasie zobaczyłam, że Nina też przygląda się dla bliźniaków. Chyba jednak była bardziej strachliwa ode mnie, ponieważ wrzasnęła i osunęła się na podłogę. Oczy wszystkich zebranych w pokoju wlepiły się w nieprzytomną dziewczynę. Zauważyłam, że nigdzie nie było widać Lukiego ale nie miałam zamiaru przejmować się nim w takiej chwili. Miałam tylko nadzieję, że nie zrobił czegoś głupiego i nic mu nie jest. Myślami wróciłam do salonu, w którym to wszystko się odgrywało.
W jednej chwili napastnik puścił Iana i podbiegł do Niny.
- Elena! – krzyknął i zaczął lekko potrząsać dziewczyną. – Po co tu przychodziłaś? Przecież mówiłaś, że dzisiaj cały dzień spędzasz z Caroline.
Z natury nie byłam głupia. Może w szkole nie miałam najlepszej średniej w klasie ale zawsze szybko kojarzyłam fakty. To co zaczynałam rozumieć teraz, przechodziło wszelkie granice normalności. Chociaż dla mnie (fanki własnej wyobraźni) wszystko było możliwe. Może nie wierzyłam w czarownice ani inne mistyczne stwory ale tylko dlatego, że nigdy nie widziałam ich na własne oczy. Zobaczyłam, iż oprócz mnie każdy ma ogłupiałą minę, więc podjęłam się wytłumaczenia wszystkim tego co wywnioskowałam.
- Wiecie co? – zwróciłam się do wszystkich przytomnych i znajomych mi w tym salonie ludzi. Zobaczyłam jednak, że nasz nowy przyjaciel też się we mnie wpatruje, co nie pomagało mi w sklejaniu poprawnych zdań. Jeden Ian i jego gorący wzrok mi wystarczał ale „przystojniaków dwóch”? Zostawiłam sobie te myśli na później. – Zdaje mi się, że trafiliśmy do innej rzeczywistości, równoległej. Tak szczegółowo mówiąc do wymiaru, w którym podstawą są Pamiętniki Wampirów.
Wypuściłam powietrze z płuc i spojrzałam na wszystkich. Wreszcie zauważyłam Lukiego, który stał najbliżej drzwi wejściowych. Mrugnął do mnie.
- Czy komuś tu się popie…? – zaczął sobowtór.
- Proszę bez przekleństw przy damach! – powiedział mój kumpel. W takiej chwili on myślał o manierach? Jeśli chciał się przede mną popisać, mógł wybrać sobie bardziej odpowiedni moment.
- Nie podskakuj młody. – zaczął siłacz i w ekspresowym tempie znalazł się tuż przy Lukim. Obnażył kły. – Nawet nie wiesz co mogę ci zrobić…
- Tak naprawdę to wiem. – odszczeknął przyjaciel. – Podążając tokiem myślenia Angie… Jesteś wampirem.
- Ding, ding, ding! Odpowiedź prawidłowa, ale to nie była żadna tajemnica. To, że wiesz kim jestem – siłacz pchnął Lukiego na jakiś regał z książkami. – Nie znaczy, że masz nade mną przewagę.
Wampir powoli podchodził do leżącego chłopaka, a jego oczy robiły się coraz bardziej czerwone. Kiedy zaczął już kucać, nagle złapał się za głowę i zaczął przeraźliwie krzyczeć.
Po chwili już leżał na podłodze i chyba taczał się z bólu.
- Bonnie. – mruknął ledwie słyszalnie.
W tej samej chwili drzwi wejściowe otworzyły się na oścież i weszła przez nie szczupła mulatka o brązowych włosach.
- Kat! – krzyknął Ian z drugiego końca pokoju. To był chyba pierwszy raz kiedy się odezwał od chwili ataku. – Ty też tutaj trafiłaś?
- Zapewne tak nazywa się aktorka, która gra moją rolę w waszym świecie? – zapytała z nieśmiałym uśmiechem. Wyglądała tak jakby nie chciała nas przestraszyć. W tej chwili jęki wampira też ucichły. – Wolałabym jednak, abyście zwracali się do mnie prawdziwym imieniem. Jestem Bonnie i zaraz spróbuję wam wszystko wytłumaczyć.
- Ach te czarownice… Zawsze muszą wszystko wiedzieć. – wampir spojrzał na mulatkę z wyrzutem. Podał też rękę dla Lukiego. – Trochę mnie poniosło ale uwaga na przyszłość, lepiej mnie nie wkurzaj. – zasłonił usta ręką i dodał troszkę ciszej ale żeby każdy mógł go usłyszeć. – Przecież nigdy nie wiadomo czy to nie będzie właśnie pora obiadowa.
- Oj, już przestań się bawić! – powiedziała Bonnie. Teraz zwróciła się do nas. – Wasza przyjaciółka, Angie, miała rację. Znaleźliście się w świecie równoległym. Dla was jest to serial, dla nas - zwykła rzeczywistość. Miałam za zadanie sprowadzić tu tylko jedną osobę. – spojrzała na mnie. – Ciebie. – kiedy już chciałam się odezwać, ona tylko uciszyła mnie gestem. – Najwidoczniej popełniłam jakiś błąd i zakrzywienie czasoprzestrzeni wessało jeszcze kilka osób. Tutaj zaczynają się kłopoty.
- Jakie kłopoty? – odezwał się wampir. – Nie możesz po prostu ich odesłać z powrotem?
- To nie działa w ten sposób. – Bonnie zmarszczyła brwi i westchnęła. – Muszę to jeszcze dokładnie zbadać. Nie wiadomo jakie rzeczy mogły się zdarzyć.
- Jakie… „rzeczy”? – usłyszałam swój głos i zdałam sobie sprawę, że odruchowo zadałam pytanie.
- Wasz świat może się diametralnie zmienić ale może też pozostać taki sam. Naprawdę muszę jeszcze wszystko przemyśleć. – powiedziała czarownica. Widać, że była bardzo wyczerpana. – Na razie zostawiam was samych. – spojrzała na wampira i dodała. – A raczej z gospodarzem. Wiem, że jest tu wystarczająco pokoi, więc wszyscy się zmieszczą. Teraz wrócę do siebie i w księgach spróbuję znaleźć rozwiązanie naszego problemu. Co do ciebie – zwróciła się do mnie. – Wiem, że masz dużo pytań, ale musisz poczekać. – miała przepraszający wyraz twarzy.
- Nie chcę się wtrącać. – powiedziałam nieśmiało. Wszyscy wpatrywali się we mnie ze zdziwieniem. – Ale myślę, że powinnaś odpocząć. Można się domyśleć, iż te parę godzin nas nie zbawi, a ty wyglądasz na wyczerpaną.
Dziewczyna uchyliła trochę drzwi i obróciła się.
- Ród Reed’ów… Zawsze troskliwy, miły i odważny, a zarazem niebezpieczny. – uśmiechnęła się do mnie. – Bądź miły. – zwróciła się do wampira i wyszła.
Jej słowa mocną mną wstrząsnęły. Jaki „ród Reed’ów” ?! Skąd niby mogła wiedzieć jaki jest skoro jestem z innego świata?! Po takim dniu wolałam nie słyszeć odpowiedzi na to pytanie. Jednak moją uwagę przykuł wampir, który chrząknął tak aby wszyscy na niego spojrzeli.
- Zawodowo nie jestem przewodnikiem, więc nie myślcie, że będę oprowadzał was po domu, moja „grupo-ludzi-nie-z-tego-świata”. Przydzielę wam tylko wolne pokoje. – powiedział i ruszył po masywnych schodach na górę. Kiedy zobaczył, że nikt nie ruszył się z miejsca dodał. – OK. Wyjaśnijmy sobie coś. Nie zjem was, nie stanowicie zagrożenia. Na razie. Miałem być miły, więc doceńcie moje starania i odwdzięczcie się czymś, na przykład chwilowym zaufaniem? – skończył.
Postanowiłam przełamać niewidzialną barierę i jako pierwsza ruszyłam w stronę schodów.
- Brawo dla damy w czerwonej sukience, po odebranie głównej nagrody w postaci pokoju prosimy zgłosić się po programie – powiedział wampir sarkastycznie. Jednak kiedy byłam już obok niego bezgłośnie powiedział „Dzięki”.
Nie bałam się go. Sama dziwiłam się, że tak było, ale czułam, że na razie nie stwarza dla mnie żadnego zagrożenia. Miałam nadzieję, że nie przypłacę za to zaufanie życiem.
Wampir po kolei przydzielał dla wszystkich pokoje. Na końcu zostałam ja i Victoria.
- To jest pokój dla ciebie, kochana …? – zakończył pytaniem
- Victorio. – podpowiedziała ciocia. Widać było, że jest w ogromnym szoku. Z resztą, jak każdy, który wylądował w świecie równoległym. To chyba nie było dziwne.
- Ach tak. Kochana Victorio. – uśmiechnął się, a dla mnie zrobiło się gorąco od tego widoku. – Zostałaś jeszcze ty. – wskazał na mnie. – Chodź, panno odważna.
- Jak już dostanę pokój, wpadnę do twojego. Może teraz lepiej się prześpij. – szepnęłam.
- Angie! Czy ty dałabyś radę teraz zasnąć?! – odpowiedziała też po cichu.
- Po prostu odpocznij na chwilę od tego wszystkiego. – uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę wampira, który już na mnie czekał.
Zostałam z nim sama. Kiedy zmierzaliśmy na koniec korytarza, odezwał się.
- A więc nazywasz się Andie… - powiedział.
- Nie Andie, tak jak twoja była. – odparłam spokojnie. Oglądałam Pamiętniki Wampirów, więc jeśli to miała być ta sama rzeczywistość to byłam bardzo dobrze poinformowana (przecież oglądałam ten serial parę razy i pamiętałam dokładnie każdy odcinek). Zauważyłam, że dla mojego „przewodnika” minimalnie opadła szczęka ale dodałam – Tylko AnGie, dla rozjaśnienia. – uśmiechnęłam się.
- Andie, Angie, nie widzę żadnej różnicy/ - stwierdził. „Faceci”, pomyślałam. – Skąd tak dużo wiesz? – zapytał.
- Nie mam siły teraz tego wyjaśniać. – westchnęłam.
- I tak się dowiem. – zmrużył oczy. Wzruszyłam ramionami. Przecież to nie byłą tajemnica. Stanęliśmy przed ostatnimi drzwiami. – Witaj w swoim nowym pokoju.
Moim oczom ukazał się wielki pokój. Na ścianie wisiała największa plazma jaką w życiu widziałam. Przy oknie znajdowało się ogromne łóżko, z dwoma kolumnami, całe wykonane z ciemnego drewna. Łazienkę od pokoju oddzielały tylko ciemne, przesuwane, drewniane drzwi. Pokój wydawał się dziwnie znajomy. Tak jakbym już go kiedyś widziała, jednak nigdy w nim nie była…
- Przecież to twój pokój! – nie wiem dlaczego, ale podniosłam głos. Kiedy się uspokoiłam spokojnie zaczęłam od nowa. – Nie mogę zająć tego „apartamentu”. – zachichotałam ale szybko się opanowałam. – Gdzie ty będziesz spał?
- Tutaj. Łóżko na pewno pomieści nas oboje. Zawsze mieściło się na nim kilka … Nieważne. – uśmiechnął się zadziornie. - Wolisz dzielić pokój ze Stefanem? Przykro mi, on jest już zajęty ale to też zapewne wiesz, wszechwiedząca.
- Tak. Ale wiem też, że nie będę dzieliła go z tobą. – stwierdziłam słodkim głosem. – Będę spała z Victorią.
- Ach… Wolisz dziewczyny? Wiedziałem, że coś musi być nie tak. – powiedział ledwo powstrzymując śmiech.
- Przestań! Viki to moja ciocia. – sama ledwo powstrzymałam śmiech. Tak, to zdecydowanie była rzeczywistość „serialowa”, wampir miał własne poczucie humoru.
- Tak się teraz mówi? – zapytał ironicznie.
Dlaczego zachowywaliśmy się jak starzy znajomi? Na to pytanie nie umiałam odpowiedzieć. Czemu on był dla mnie miły? Nawet jak mówił z ironią nie było to złośliwe. Po tak ciężkim dniu stałam właśnie w progu wielkiego pokoju śmiejąc się z wampirem. Opanowałam się, muszę przystopować. Podniosłam głowę i spojrzałam w te porażająco piękne oczy. Przecież wiedziałam jak się nazywa. Miałam w Warszawie, w domu plakaty z jego zdjęciami. Wyglądał tak samo jak Ian. Lecz było w nim coś innego. Jakiś szczegół, nie miałam pojęcia jaki, który pociągał mnie w nim jeszcze bardziej. Ocknęłam się z tego transu i wiedziałam co chcę teraz powiedzieć.
- Ty już wiesz jak się nazywam. – rzekłam. – Teraz ty się przedstaw.
- Przecież i tak wie… - zaczął
- Ciii. – przerwałam mu. – Po prostu powiedz. – uśmiechnęłam się szeroko do własnej głupoty, ale nie zamierzałam odpuścić. Musiałam usłyszeć jak to brzmi „na żywo”.
- Mam na imię Damon. – powiedział cicho. – Miło mi cię poznać Angie.
Jedno zdanie, a mogło tak ucieszyć. Stwierdziłam, że nie wiadomo co będzie jutro, pojutrze, za miesiąc, tą rozmowę i to zdanie zapamiętam bardzo dobrze. Przypuszczam, iż gdybym z natury nie była osobą o silnej woli dawno bym się rzuciła do jego ust. Lecz nie mogłam tego zrobić, czyli pokazać mu, jak bardzo mi się podoba i jak bardzo chcę go poznać. Przecież jestem ‘profesjonalną’ aktorką, Angie Reed. Nie dam się owinąć wokół palca piekielnie przystojnemu wampirowi.
- To bye, Damonie. – uśmiechnęłam się.
- Zastanów się nad moją propozycją. Moje łóżko jest bardzo wygodne. – powiedział kiedy już obróciłam się w stronę pokoju Viki.
„Nie wątpię”, pomyślałam i skierowałam swoje szpilki do apartamentu cioci.
Bez pukania weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Odetchnęłam z ulgą, potrzebowałam odpoczynku i to natychmiast. Nigdy nie chodziłam wcześnie spać ale tym razem chyba zrobię wyjątek.
- Boże. Angie! Nie strasz mnie, nie wiedziałam, że to ty. – Victoria wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem. – Gdzie masz pokój?
- Pokój dzielę razem z tobą. – oznajmiłam jej. – Damon zaproponował abym nocowała u niego ale chyba zrozumiałe, że wybrałam mieszkanie z tobą.
- D-d-damon? – zająknęła się. Nie wiem czy było to ze strachu czy z zachwytu. – Angie, proszę, tylko nie przesadzaj z flirtowaniem. – tak, to był zachwyt.
- Aj, Viki… Nie przesadzaj to ten sam wampir co z serialu. Wiadomo, że podrywa wszystkie dziewczyny. – powiedziałam
- Tak było w pierwszym sezonie. – stwierdziła. – Przypominam ci, że teraz jest trzeci, kiedy Damon okazuje się zdolnym do uczuć, kochanym, szarmanckim…
- Ej, chyba do złej osoby skierowałaś ostrzeżenia. – przerwałam jej. – To chyba ja będę musiała cię upominać, abyś za bardzo się przy nim nie śliniła. – zażartowałam.
- Ty, młoda. Nie zapominaj po kim odziedziczyłaś talent aktorski. – zachichotała. – Wracam do łazienki, ubiorę się i będziesz miała wannę tylko dla siebie.
Z entuzjazmem przyjęłam do wiadomości jej pomysł.
Kiedy zrelaksowana po kąpieli wyszłam z pokoju zobaczyłam, że ciocia siedzi na środku łóżka i patrzy się przez okno. Podeszłam i usiadłam koło niej.
- Wiesz co, Angie. Ciągle myślę, że to jest sen. – powiedziała Viki. – Przecież wampiry i czarownice nie istnieją! To wszystko jest nierealne. Dwóch Ian’ów? Ach, przepraszam, dwa sobowtóry, jeden jest istotą nieśmiertelną, a drugi to aktor, który trafił, tak jak my, do innego wymiaru. – powiedziała słabym głosem. – Przecież my tutaj wszyscy oszalejemy, a to dopiero pierwszy dzień! Zastanawiam się też co będzie z trzema sobowtórami płci żeńskiej… - spojrzałam na nią, powiadamiając, że nie rozumiem. – Przecież w serialu jest Elena i Katherine, a z nami przyleciała tu jeszcze Nina. Czyli mamy trzy, tak samo wyglądające dziewczyny.
- Masz rację. – potwierdziłam. Dopiero teraz zdałam sobie z tego sprawę.
Przytuliłam Victorię, a po chwili poczułam jakiś przyjemny, bardzo słodki zapach.
- Używałaś jakiś perfum? – zapytałam się cioci, nie odrywając się od niej.
- Nie. – odpowiedziała tylko.
Czyli musiał to być bardzo intensywny płyn do kąpieli. Po chwili moje dziąsła zaczęły mnie przeraźliwie bolec. Pomyślałam, że mam już jakieś paranoje. Najpierw ten zapach, teraz zęby i to wszystko przez zmęczenie. Takie było najlogiczniejsze wyjaśnienie. Zobaczyłam, że na ścianie wisi lustro. Wychyliłam się trochę, żeby zobaczyć jak wyglądam po tym męczącym dniu.
            - Aaaaa! – pisk wyrwał się z moich ust. Tak, żeby Victoria nie zobaczyła mojej twarzy wycofałam się do łazienki. „Nie! Nie! To tylko mi się wydawało!” powtarzałam sobie ciągle. Lecz gdy znów spojrzałam na swoje odbicie z moich oczu pociekły łzy. Białka wokół źrenic były całe czerwone, tak samo jak żyłki pod dolnymi rzęsami. Wiedziałam już co zobaczę, gdy otworzę usta, ale i tak to zrobiłam. Moim oczom ukazały się dwa bialutkie kły, wystające z moich trójek…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz