piątek, 22 czerwca 2012

Rozdział 2: You're gonna go far, kid



            To jest po prostu niesamowite. W dotychczasowym życiu nie miałam szczęścia. Ciągle spotykał mnie tylko i wyłącznie pech. A tu nagle okazuje się, że szczęścia chodzą nie tylko parami, ale chyba w stadach. Najpierw urodziny, potem prezenty, wyjazd, willa, wszystko pięknie, a tu nagle jeszcze jedno…

            - Nie uwierzysz, ale musiałem być dzisiaj wcześniej na planie. Okazało się, że scenarzystka w ostatniej chwili dodała coś jeszcze od siebie. Dzisiaj o szesnastej zaczynamy pracę nad następnym odcinkiem Pamiętników. Reżyser powiedział, że nie może tracić czasu na organizowanie castingu dla jednej postaci. Powiedział, że potrzebna jest... -  teraz na jego twarzy pojawił się wielki uśmiech – dziewczyna, wiek od minimum siedemnastu do maksimum dwudziestu dwóch lat, szczupła, średni wzrost, najlepiej pięknie kręcone włosy, no i oczywiście sexy tyłeczek, więc powiedziałem, że dłużej już nie muszą szukać.
            - Ja.. Nie.. To.. – wydawałam z siebie jakieś dziwne odgłosy. – Aaaaa!!!!! – rzuciłam mu się na szyję. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem tylko w cienkiej koszulce i majtkach. Ale nie dałam rady się tym w tej chwili przejmować, a dla Lukiego najwidoczniej to nie przeszkadzało. Poznałam to po tym, w jaki sposób błądził rękami po moich plecach.
            - Tylko mam nadzieję, że umiesz grac. Tak czy siak, zostaniesz przesłuchana. – podniósł moją głowę i spojrzał w moje oczy. – Ale wierzę w ciebie.
            Ach, Luki… Dlaczego wymagał ode mnie tak dużo? Dlaczego nie mógł zostać moim przyjacielem? Jednak te zmartwienia musiałam zostawić sobie na później, ponieważ teraz stałam przed szansą, która może już się nie powtórzyć. Pierwszy raz okazało się, że liceum teatralno-aktorskie, do którego chodziłam do czegoś mi się może przydać. Teraz zamierzałam się wcielić w rolę dziewczyny o imieniu Angie, która była pewna siebie i świadoma swoich umiejętności aktorskich.
            Wróciłam na poddasze i zorientowałam się, że nie zostało mi tak dużo czasu. O Boże! Trzy godziny. Z dojazdem pewnie tylko dwie! Z impetem wbiegłam do łazienki. Ze smutkiem spojrzałam w stronę wanny, z której znowu nie mogłam skorzystać z powodu braku czasu. Wzięłam wszystkie potrzebne kosmetyki pielęgnacyjne i weszłam pod prysznic.
            Kiedy już po ułożeniu włosów, w ręczniku wyszłam z łazienki zobaczyłam Victorię, która grzebała w szafie. Wreszcie krzyknęła „jest!” i odwróciła się w moją stronę. W ręce miała wieszak z piękną, ale bardzo krótką sukienką. Była ona w kolorze złocistego brązu, podkreślająca mój tymczasowy kolor oczu (chyba jak jestem podminowana i podniecona stają się one jasne).
            - Nakładaj! Ale już! Wiedziałam, że ta sukienka się przyda. Zawsze przydaje się coś aż za bardzo seksownego. – po tych słowach Victorii zaczęłam nakładać sukienkę na siebie. Kiedy ciocia pomogła mi zapiąć ostatnie zamki, dodała. - Angie… Po prostu podejdź do lustra.
            Kiedy zobaczyłam swoje odbicie nie mogłam uwierzyć. Sukienka, która wydawała się mniej więcej normalna na wieszaku, przylegała do mojego ciała jak druga skóra. Oprócz tego pas czarnego materiału jeszcze bardziej podkreślał moją talię. Sukienka wyglądała tak, jakby była uszyta z jakiegoś błyszczącego materiału.
            - Co prawda mamy inny rozmiar buta, ale twoje czarne szpile będą doskonale pasować w tym zestawieniu. – powiedziała Victoria. Kiedy je włożyłam zobaczyłam malującą się satysfakcję na jej twarzy – Teraz jeszcze tylko makijaż i już jedziemy.
            Victoria postawiła na „smoky eyes” i bezbarwny błyszczyk, ponieważ szminka nie była dla mnie potrzebna. Trochę pudru, żeby się nie błyszczeć i podkreślić bladą cerę. Kiedy Viki była już przy końcu, usłyszałam za placami gwałtowne wciągnięcie powietrza.
            Kiedy się obejrzałam zobaczyłam Lukiego, dla którego trochę zbyt widocznie opadła szczęka – Wyglądasz niesamowicie. Po prostu…
            - Wiem, że Angie wygląda smakowicie, ale powstrzymaj się i nie śliń tak, a przynajmniej nie przy mnie. – powiedziała ze śmiechem Victoria – Przecież jestem odpowiedzialną ciocią, która ma za zadanie jej pilnować.
            - Viki przestań. – uśmiechnęłam się. – Mam 18 lat. Jestem za siebie odpowiedzialna. A ty, Luki, uważaj, żeby nie poplamić dywanu. Przecież jesteśmy tu tylko gośćmi.
            - O! Skąd ta zmiana, Skromna Dziewojo? – próbował mówić teatralnym tonem – Czyżbyś wreszcie miała wyższą samoocenę?
            - Dla twojej wiadomości. Gram teraz rolę pewnej siebie Angie, pasuje?  - pokazałam mu język.
            - Dość przekomarzania się! – wydała polecenie ciocia – Chyba nie chcemy się spóźnić? A w szczególności ty, młoda?
            - Nie! – zadeklarowałam jak w wojsku.
            - No to ruszajmy. – powiedziała
            - Po spełnienie marzeń – dodałam pod nosem.
            Kiedy wychodziliśmy CC życzyła mi powodzenia i tak jak wszyscy powiedziała, że we mnie wierzy. Oby to się udało. Ta jedyna rzecz w tym szarym życiu! Ale na teraz koniec filozoficznych przemyśleń. Miałam tu rolę do zagrania.
            Jadąc w stronę studia wysłałam jeszcze niejasnego SMS – a do mamy.

„Trzymajcie za mnie kciuki, wszystko wytłumaczę później.”

            W połowie drogi uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz, że już dzisiaj, za kilkadziesiąt minut prawdopodobnie spotkam się z moimi ulubionymi aktorami, a szczególnie z Ian’em Somerhalder’em, do którego miałam widoczną słabość. Wiedziałam, że nie jestem znana, żeby ktoś z nich zwrócił na mnie uwagę, ale gdybym dostała tę rolę grałabym razem z nimi. Niesamowite. Nierealne. Tydzień temu byłam jeszcze dziewczyną, która tylko w tych najbardziej skrytych marzeniach śniła o aktorstwie, a teraz… Bum! Marzenia mogą zostać spełnione, jeśli spodobam się reżyserowi i pokażę, że umiem sobie radzić przed kamerą. Wiedziałam, że nie mogę dostać tremy, bo po pierwsze, to nieprofesjonalne, a po drugie, na sto procent skreśli moją szansę na dostanie wymarzonej roli.
            Co do swojego ulubionego aktora Ian’a, miałam tylko taką nadzieję, że uda mi się wymienić z nim parę zdań (w tych skrytszych marzeniach modliłam się, aby epizod, który miałam szansę zagrać, dotyczył właśnie jego postaci, czyli Damon’a). Przecież i tak każdy wie, że jest on w związku z Niną (ta, która gra Elenę), ale w to nie wnikajmy.
            Z daleka zobaczyłam wjazd na teren studia, z rozmarzoną miną obserwowałam widoki i z entuzjazmem przyjęłam plakietkę.

VIP
Angie Reed
Wstęp na teren studia
The Vampire Diaries

            Luki zaparkował Mustanga na parkingu obok innych luksusowych aut. Victoria złapała mnie za ręce i z powagą i totalnym przejęciem spojrzała mi głęboko w oczy.
            - Od teraz zachowujemy się poważnie i przesadnie kulturalnie. Jeśli nie zrobisz żadnej głupoty, wszystko się uda i zdobędziesz tę rolę. – kiedy moja mina zaczęła wyrażać zwątpienie Viki zaczęła. – Jakie jest twoje marzenie? Przecież wiesz. Za każdym razem, kiedy w siebie zwątpisz przypomnij sobie, jak bardzo chcesz je osiągnąć. Masz talent, Angie. Wykorzystaj to.
            Luki położył rękę na moim kolanie i powiedział tylko:
            - Spokojnie, Angie.
            Ze swoim tradycyjnym uśmiechem, który przyznam, bardzo mnie uspokoił.
            - Do dzieła, ludzie. – powiedziałam już przekonana dlaczego tam idę i po co.
            Wszyscy równocześnie wysiedliśmy z lśniącego Mustanga i ruszyliśmy za Lukim, w stronę budynku reżysera. Serce waliło mi jak młot, ale nie dałam tego po sobie poznać. Wiedziałam, że co ma być, to będzie, ale ja, swoją rolę zagram najlepiej jak potrafię. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się przed pokojem reżysera, Luki dał znać mi i Victorii, żebyśmy poczekały, a on sam wszedł, wcześniej lekko pukając.
            Sekundy ciągnęły się całą wieczność. Po jakimś czasie doliczyłam się już pięciu minut. Zimny pot wstąpił na moje ręce. Okropne uczucie.
            Nagle wyszła jakaś kobieta.
            - Zapewne ty jesteś Angie. Już możesz wejść. Powodzenia. – uśmiechnęła się. Nie wiedziałam, że w showbiznesie ktoś może być miły.
            Kiedy weszłam zobaczyłam obszerny pokój, pomalowany w jasnych barwach. Na środku, na krzesłach siedziało parę osób, a w samym rogu zobaczyłam niewielki podest oświetlony dwoma reflektorami. Nie dobrze… Myślałam, że będzie to bardziej, hmm, skromne? Ale zebrałam się w sobie i pewnym krokiem ruszyłam w stronę ludzi. W drugim końcu pokoju zauważyłam Lukiego. Uniósł kciuk w górę i się uśmiechnął. To musi być dobry znak.
            - Angie Reed? – zapytała kobieta siedząca przed samym podestem. Tylko kiwnęłam głową potakująco. – Zapraszamy na naszą scenę.
            Weszłam pewnym krokiem i stanęłam na środku podestu w samym środku reflektorów. Chciałam wyglądać naturalnie, więc na moją twarz wstąpił pogodny uśmiech. Usłyszałam szepty pomiędzy kobietą, która pierwsza się do mnie odezwała, a mężczyzną, który siedział obok niej.
            - Wygląd po prostu perfekcyjny. Zrobiłabym może trochę inny makijaż, ale ta cera i włosy jakby prosto z mojego snu. Niesamowite. – mówiła kobieta. Mężczyzna tylko jej potakiwał i przyglądał mi się uważnie. – Przepraszam – zwróciła się do mnie – nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Julie Plec, piszę scenariusz, a obok siedzi mój kolega, David Coner, czyli reżyser. Resztę ekipy poznasz po przesłuchaniu. Jeśli oczywiście podołasz zadaniu. A więc zaczynajmy… - podała mi dwie kartki z tekstem – tu masz tylko kawałek roli. David będzie mówił kwestie Damona. Mam nadzieję, że oglądasz nasz serial i nie muszę ci niczego tłumaczyć?
            - Nie. Oczywiście, że oglądam Pamiętniki Wampirów. Mogę tylko szybko przeczytać skrypt?  - zapytałam grzecznie.
            - Ok. Poczekamy. Powiedz jak będziesz gotowa. – odpowiedzieli równie kulturalnie.
            Na szczęcie nie było tego dużo. Ot, parę dialogów, ale na początku przeczytałam krótką informację o postaci. Zawarte w niej było to, że jestem wampirzycą z niecodziennymi mocami, ponieważ raz na jakiś czas zmieniam się całkowicie w człowieka. Przemienił mnie (O Boże!) Damon, w latach pięćdziesiątych. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć, ale byłam już tak podniecona, że chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Zdawało mi się, że każdy w tym pokoju słyszą moje łomoczące serce. Miałam płonną nadzieję, że jednak tak nie jest.
            - Zapoznałam się z tekstem. Możemy zaczynać. – powiedziałam do zebranych i skupiając każdą komórkę w moim mózgu wcieliłam się w rolę Angie, krwiożerczej wampirzycy. Otaczający mnie świat już był światem pełnym istot z innego świata. Przed sobą widziałam tylko Davida, który stał się nagle Damonem.

            - Wydaje mi się, że skądś ciebie znam. Tylko skąd? – zaczął David
            - Może mam stanąć tyłem? – obróciłam się – Może teraz sobie przypominasz? – byłam zdenerwowana, jak mógł o mnie nie pamiętać ?!
            - Chyba coś mi zaczyna świtać. – podejdź bliżej, poprosił. Pewnym krokiem podeszłam, usiadłam mu na kolanach i pocałowałam delikatnie w szyję.
            - Teraz pamiętasz Damonie?
            - Angie… - westchnął - nie widziałem ciebie od…
            - Tak! – krzyknęłam – Od mojej przemiany! Dałeś mi krew mojej własnej matki! – co jakiś czas musiałam spoglądać na tekst – A potem porzuciłeś jak psa, który ci się znudził! Przez najgorsze chwile musiałam przejść sama. A teraz – zaczęłam drżącym głosem. Łzy zebrały mi się w kącikach oczu. – znów przez ciebie płaczę. – usiadłam na skraju sceny i histerycznie złapałam się za włosy.

            To był koniec dialogów. Po chwili poczułam jak wracam do normalnego świata. Więc wstałam i znowu stanęłam na środku. Kiedy spojrzałam na twarze zebranych nic nie mogłam z nich odczytać. Zaczęły się szepty, których już nie dałam rady zrozumieć. Byłam w zbyt wielkim szoku. Nagle Julie wstała.
            - Był tutaj parę niedociągnięć mówiłaś zbyt głośno – już przygotowałam się na następne nagany – co tu dużo mówić… Witaj w drużynie Angie Reed.
            Dopóki sens słów do mnie doszedł. Poczułam jak nogi się pode mną uginają, a przed oczami robi się ciemno.
No to pięknie.
To były ostatnie słowa, które pomyślałam i zemdlałam.:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz