To jest po
prostu niesamowite. W dotychczasowym życiu nie miałam szczęścia. Ciągle
spotykał mnie tylko i wyłącznie pech. A tu nagle okazuje się, że szczęścia
chodzą nie tylko parami, ale chyba w stadach. Najpierw urodziny, potem
prezenty, wyjazd, willa, wszystko pięknie, a tu nagle jeszcze jedno…
- Nie
uwierzysz, ale musiałem być dzisiaj wcześniej na planie. Okazało się, że
scenarzystka w ostatniej chwili dodała coś jeszcze od siebie. Dzisiaj o
szesnastej zaczynamy pracę nad następnym odcinkiem Pamiętników. Reżyser
powiedział, że nie może tracić czasu na organizowanie castingu dla jednej
postaci. Powiedział, że potrzebna jest... - teraz na jego twarzy pojawił się wielki
uśmiech – dziewczyna, wiek od minimum siedemnastu do maksimum dwudziestu dwóch lat,
szczupła, średni wzrost, najlepiej pięknie kręcone włosy, no i oczywiście sexy
tyłeczek, więc powiedziałem, że dłużej już nie muszą szukać.
- Ja..
Nie.. To.. – wydawałam z siebie jakieś dziwne odgłosy. – Aaaaa!!!!! – rzuciłam
mu się na szyję. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem tylko w cienkiej
koszulce i majtkach. Ale nie dałam rady się tym w tej chwili przejmować, a dla
Lukiego najwidoczniej to nie przeszkadzało. Poznałam to po tym, w jaki sposób
błądził rękami po moich plecach.
- Tylko mam
nadzieję, że umiesz grac. Tak czy siak, zostaniesz przesłuchana. – podniósł
moją głowę i spojrzał w moje oczy. – Ale wierzę w ciebie.
Ach, Luki…
Dlaczego wymagał ode mnie tak dużo? Dlaczego nie mógł zostać moim przyjacielem?
Jednak te zmartwienia musiałam zostawić sobie na później, ponieważ teraz stałam
przed szansą, która może już się nie powtórzyć. Pierwszy raz okazało się, że
liceum teatralno-aktorskie, do którego chodziłam do czegoś mi się może przydać.
Teraz zamierzałam się wcielić w rolę dziewczyny o imieniu Angie, która była
pewna siebie i świadoma swoich umiejętności aktorskich.
Wróciłam na
poddasze i zorientowałam się, że nie zostało mi tak dużo czasu. O Boże! Trzy
godziny. Z dojazdem pewnie tylko dwie! Z impetem wbiegłam do łazienki. Ze
smutkiem spojrzałam w stronę wanny, z której znowu nie mogłam skorzystać z powodu
braku czasu. Wzięłam wszystkie potrzebne kosmetyki pielęgnacyjne i weszłam pod
prysznic.
Kiedy już
po ułożeniu włosów, w ręczniku wyszłam z łazienki zobaczyłam Victorię, która
grzebała w szafie. Wreszcie krzyknęła „jest!” i odwróciła się w moją stronę. W
ręce miała wieszak z piękną, ale bardzo krótką sukienką. Była ona w kolorze
złocistego brązu, podkreślająca mój tymczasowy kolor oczu (chyba jak jestem podminowana
i podniecona stają się one jasne).
- Nakładaj!
Ale już! Wiedziałam, że ta sukienka się przyda. Zawsze przydaje się coś aż za
bardzo seksownego. – po tych słowach Victorii zaczęłam nakładać sukienkę na
siebie. Kiedy ciocia pomogła mi zapiąć ostatnie zamki, dodała. - Angie… Po
prostu podejdź do lustra.
Kiedy
zobaczyłam swoje odbicie nie mogłam uwierzyć. Sukienka, która wydawała się
mniej więcej normalna na wieszaku, przylegała do mojego ciała jak druga skóra.
Oprócz tego pas czarnego materiału jeszcze bardziej podkreślał moją talię. Sukienka
wyglądała tak, jakby była uszyta z jakiegoś błyszczącego materiału.
- Co prawda
mamy inny rozmiar buta, ale twoje czarne szpile będą doskonale pasować w tym
zestawieniu. – powiedziała Victoria. Kiedy je włożyłam zobaczyłam malującą się
satysfakcję na jej twarzy – Teraz jeszcze tylko makijaż i już jedziemy.
Victoria
postawiła na „smoky eyes” i bezbarwny błyszczyk, ponieważ szminka nie była dla
mnie potrzebna. Trochę pudru, żeby się nie błyszczeć i podkreślić bladą cerę.
Kiedy Viki była już przy końcu, usłyszałam za placami gwałtowne wciągnięcie
powietrza.
Kiedy się
obejrzałam zobaczyłam Lukiego, dla którego trochę zbyt widocznie opadła szczęka
– Wyglądasz niesamowicie. Po prostu…
- Wiem, że
Angie wygląda smakowicie, ale powstrzymaj się i nie śliń tak, a przynajmniej
nie przy mnie. – powiedziała ze śmiechem Victoria – Przecież jestem
odpowiedzialną ciocią, która ma za zadanie jej pilnować.
- Viki
przestań. – uśmiechnęłam się. – Mam 18 lat. Jestem za siebie odpowiedzialna. A
ty, Luki, uważaj, żeby nie poplamić dywanu. Przecież jesteśmy tu tylko gośćmi.
- O! Skąd
ta zmiana, Skromna Dziewojo? – próbował mówić teatralnym tonem – Czyżbyś
wreszcie miała wyższą samoocenę?
- Dla
twojej wiadomości. Gram teraz rolę pewnej siebie Angie, pasuje? - pokazałam mu język.
- Dość
przekomarzania się! – wydała polecenie ciocia – Chyba nie chcemy się spóźnić? A
w szczególności ty, młoda?
- Nie! –
zadeklarowałam jak w wojsku.
- No to
ruszajmy. – powiedziała
- Po
spełnienie marzeń – dodałam pod nosem.
Kiedy
wychodziliśmy CC życzyła mi powodzenia i tak jak wszyscy powiedziała, że we
mnie wierzy. Oby to się udało. Ta jedyna rzecz w tym szarym życiu! Ale na teraz
koniec filozoficznych przemyśleń. Miałam tu rolę do zagrania.
Jadąc w
stronę studia wysłałam jeszcze niejasnego SMS – a do mamy.
„Trzymajcie za mnie
kciuki, wszystko wytłumaczę później.”
W połowie
drogi uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz, że już dzisiaj, za kilkadziesiąt
minut prawdopodobnie spotkam się z moimi ulubionymi aktorami, a szczególnie z
Ian’em Somerhalder’em, do którego miałam widoczną słabość. Wiedziałam, że nie
jestem znana, żeby ktoś z nich zwrócił na mnie uwagę, ale gdybym dostała tę
rolę grałabym razem z nimi. Niesamowite. Nierealne. Tydzień temu byłam jeszcze
dziewczyną, która tylko w tych najbardziej skrytych marzeniach śniła o
aktorstwie, a teraz… Bum! Marzenia mogą zostać spełnione, jeśli spodobam się
reżyserowi i pokażę, że umiem sobie radzić przed kamerą. Wiedziałam, że nie
mogę dostać tremy, bo po pierwsze, to nieprofesjonalne, a po drugie, na sto
procent skreśli moją szansę na dostanie wymarzonej roli.
Co do
swojego ulubionego aktora Ian’a, miałam tylko taką nadzieję, że uda mi się wymienić
z nim parę zdań (w tych skrytszych marzeniach modliłam się, aby epizod, który
miałam szansę zagrać, dotyczył właśnie jego postaci, czyli Damon’a). Przecież i
tak każdy wie, że jest on w związku z Niną (ta, która gra Elenę), ale w to nie
wnikajmy.
Z daleka zobaczyłam
wjazd na teren studia, z rozmarzoną miną obserwowałam widoki i z entuzjazmem
przyjęłam plakietkę.
VIP
Angie Reed
Wstęp na teren studia
The Vampire Diaries
Luki
zaparkował Mustanga na parkingu obok innych luksusowych aut. Victoria złapała mnie
za ręce i z powagą i totalnym przejęciem spojrzała mi głęboko w oczy.
- Od teraz
zachowujemy się poważnie i przesadnie kulturalnie. Jeśli nie zrobisz żadnej
głupoty, wszystko się uda i zdobędziesz tę rolę. – kiedy moja mina zaczęła wyrażać
zwątpienie Viki zaczęła. – Jakie jest twoje marzenie? Przecież wiesz. Za każdym
razem, kiedy w siebie zwątpisz przypomnij sobie, jak bardzo chcesz je osiągnąć.
Masz talent, Angie. Wykorzystaj to.
Luki
położył rękę na moim kolanie i powiedział tylko:
-
Spokojnie, Angie.
Ze swoim
tradycyjnym uśmiechem, który przyznam, bardzo mnie uspokoił.
- Do
dzieła, ludzie. – powiedziałam już przekonana dlaczego tam idę i po co.
Wszyscy
równocześnie wysiedliśmy z lśniącego Mustanga i ruszyliśmy za Lukim, w stronę
budynku reżysera. Serce waliło mi jak młot, ale nie dałam tego po sobie poznać.
Wiedziałam, że co ma być, to będzie, ale ja, swoją rolę zagram najlepiej jak
potrafię. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się przed pokojem reżysera, Luki dał znać
mi i Victorii, żebyśmy poczekały, a on sam wszedł, wcześniej lekko pukając.
Sekundy
ciągnęły się całą wieczność. Po jakimś czasie doliczyłam się już pięciu minut.
Zimny pot wstąpił na moje ręce. Okropne uczucie.
Nagle
wyszła jakaś kobieta.
- Zapewne
ty jesteś Angie. Już możesz wejść. Powodzenia. – uśmiechnęła się. Nie
wiedziałam, że w showbiznesie ktoś może być miły.
Kiedy
weszłam zobaczyłam obszerny pokój, pomalowany w jasnych barwach. Na środku, na
krzesłach siedziało parę osób, a w samym rogu zobaczyłam niewielki podest
oświetlony dwoma reflektorami. Nie dobrze… Myślałam, że będzie to bardziej,
hmm, skromne? Ale zebrałam się w sobie i pewnym krokiem ruszyłam w stronę ludzi.
W drugim końcu pokoju zauważyłam Lukiego. Uniósł kciuk w górę i się uśmiechnął.
To musi być dobry znak.
- Angie
Reed? – zapytała kobieta siedząca przed samym podestem. Tylko kiwnęłam głową
potakująco. – Zapraszamy na naszą scenę.
Weszłam
pewnym krokiem i stanęłam na środku podestu w samym środku reflektorów.
Chciałam wyglądać naturalnie, więc na moją twarz wstąpił pogodny uśmiech.
Usłyszałam szepty pomiędzy kobietą, która pierwsza się do mnie odezwała, a
mężczyzną, który siedział obok niej.
- Wygląd po
prostu perfekcyjny. Zrobiłabym może trochę inny makijaż, ale ta cera i włosy
jakby prosto z mojego snu. Niesamowite. – mówiła kobieta. Mężczyzna tylko jej
potakiwał i przyglądał mi się uważnie. – Przepraszam – zwróciła się do mnie –
nie przedstawiliśmy się. Ja jestem Julie Plec, piszę scenariusz, a obok siedzi
mój kolega, David Coner, czyli reżyser. Resztę ekipy poznasz po przesłuchaniu. Jeśli
oczywiście podołasz zadaniu. A więc zaczynajmy… - podała mi dwie kartki z
tekstem – tu masz tylko kawałek roli. David będzie mówił kwestie Damona. Mam
nadzieję, że oglądasz nasz serial i nie muszę ci niczego tłumaczyć?
- Nie.
Oczywiście, że oglądam Pamiętniki Wampirów. Mogę tylko szybko przeczytać
skrypt? - zapytałam grzecznie.
- Ok.
Poczekamy. Powiedz jak będziesz gotowa. – odpowiedzieli równie kulturalnie.
Na szczęcie
nie było tego dużo. Ot, parę dialogów, ale na początku przeczytałam krótką
informację o postaci. Zawarte w niej było to, że jestem wampirzycą z
niecodziennymi mocami, ponieważ raz na jakiś czas zmieniam się całkowicie w
człowieka. Przemienił mnie (O Boże!) Damon, w latach pięćdziesiątych. Nie
mogłam w to wszystko uwierzyć, ale byłam już tak podniecona, że chciałam mieć
to jak najszybciej za sobą. Zdawało mi się, że każdy w tym pokoju słyszą moje
łomoczące serce. Miałam płonną nadzieję, że jednak tak nie jest.
-
Zapoznałam się z tekstem. Możemy zaczynać. – powiedziałam do zebranych i
skupiając każdą komórkę w moim mózgu wcieliłam się w rolę Angie, krwiożerczej
wampirzycy. Otaczający mnie świat już był światem pełnym istot z innego świata.
Przed sobą widziałam tylko Davida, który stał się nagle Damonem.
- Wydaje mi
się, że skądś ciebie znam. Tylko skąd? – zaczął David
- Może mam
stanąć tyłem? – obróciłam się – Może teraz sobie przypominasz? – byłam
zdenerwowana, jak mógł o mnie nie pamiętać ?!
- Chyba coś
mi zaczyna świtać. – podejdź bliżej, poprosił. Pewnym krokiem podeszłam, usiadłam
mu na kolanach i pocałowałam delikatnie w szyję.
- Teraz
pamiętasz Damonie?
- Angie… -
westchnął - nie widziałem ciebie od…
- Tak! –
krzyknęłam – Od mojej przemiany! Dałeś mi krew mojej własnej matki! – co jakiś
czas musiałam spoglądać na tekst – A potem porzuciłeś jak psa, który ci się
znudził! Przez najgorsze chwile musiałam przejść sama. A teraz – zaczęłam
drżącym głosem. Łzy zebrały mi się w kącikach oczu. – znów przez ciebie płaczę.
– usiadłam na skraju sceny i histerycznie złapałam się za włosy.
To był
koniec dialogów. Po chwili poczułam jak wracam do normalnego świata. Więc
wstałam i znowu stanęłam na środku. Kiedy spojrzałam na twarze zebranych nic
nie mogłam z nich odczytać. Zaczęły się szepty, których już nie dałam rady
zrozumieć. Byłam w zbyt wielkim szoku. Nagle Julie wstała.
- Był tutaj
parę niedociągnięć mówiłaś zbyt głośno – już przygotowałam się na następne
nagany – co tu dużo mówić… Witaj w drużynie Angie Reed.
Dopóki sens
słów do mnie doszedł. Poczułam jak nogi się pode mną uginają, a przed oczami
robi się ciemno.
No to pięknie.
To były ostatnie słowa, które
pomyślałam i zemdlałam.:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz