Jak to w każde
sobotnie popołudnie, siedzę na schodkach prowadzących do wejścia na moje
podwórko. Jaki dzisiaj piękny dzień! Widzę małego czarnego kotka, który
wynurzył się właśnie zza słupa. Próbuję go przywołać, jednak jak zwierzę tylko
mnie widzi, prycha z obrzydzeniem, a skóra na jego karku się zjeża.
- Głupi kot.
Wracam do przyglądania się
przechodniom. Po chwili zza rogu wychodzi mała dziewczynka. Skacze po chodniku,
z jednej betonowej płyty na drugą. Rozpoznaje w niej córkę sąsiadki, którą
kiedyś próbowałam niańczyć. Zatrzymuję ją przed sobą.
- Hej! Lilith! Co tam u ciebie?
Dziewczynka patrzy na mnie
zdziwiona. W jej wielkich zielonych oczach dostrzegam jakieś czerwone plamy.
Gdy wyciąga ku mnie pulchną rączkę i przejeżdża nią po brodzie siedzę
nieruchomo, nie wiedząc co się dzieje. Lily powoli odsuwa swoją dłoń i
przygląda jej z zaciekawieniem. Potem wyprostowuje ją tuż przed moją twarzą.
Odsuwam się od małej z przerażeniem,
plecami przylegam do zimnego kamiennego słupa. Nie mogąc uwierzyć w to co
zobaczyłam, sama przesuwam ręką po policzku. KREW. Jak opętana rzucam się biegiem w stronę domu.
- Mamo! Mamo! Tato!
Wpadam do salonu. Padam na kolana, a
w moich oczach pojawiają się łzy. Nie mogę patrzeć. Moja matka leży w nienaturalnej
pozie, na pomarańczowej sofie. Wygląda,
jak szmaciana lalka. Jej zawsze rumiana twarz jest teraz niezdrowo blada.
Szyja, w miejscu gdzie znajduje się tętnica jest rozerwana do mięsa.
Wbiegam do łazienki i próbuję zmyć z
mojej twarzy krew. Po dokładnym wyszorowaniu mydłem, spoglądam w lustro i widzę, że bordowa
ciecz wcale nie zeszła. Czuję, że grunt usuwa mi się pod nogami, a ja upadam,
przy okazji uderzając się głową o umywalkę.
~~~~~~~~~~
Biegnę. Przedzieram się przez las.
Omijam wystające konary z niespotykaną gracją. Mimo szybkości udaje mi się
uniknąć spotkania nawet z ostrymi
gałęziami. Dopiero po chwili zdaję sobie sprawę, że coś nie gra. Perspektywa
padania mojego wzroku jest dziwnie niska. Pomiędzy drzewami dostrzegam
połyskującą w bladym świetle księżyca, wodę. Pociągam nosem i wdycham woń lasu
pomieszanej ze świeżą wodą. Potok. Wybiegam za linię drzew i raźnym krokiem
zmierzam w stronę rzeki. Wychylam się z brzegu i spoglądam w dół, żeby
przyjrzeć się swemu odbiciu. Zamieram. Jedyne co widzę to pysk wielkiego
zmutowanego psiska. Rozglądam się w poszukiwaniu swojej twarzy.
Brązowomiedziany łeb robi to samo. Zahipnotyzowana takim widokiem, uważniej
przyglądam się zwierzęciu. Jednak kiedy mój wzrok pada na miodowe oczy,
rozumiem. Przytłoczona wiedzą odsuwam się powoli od potoku i wtedy moja uwaga
skupia się na świetle, które odbija się od tafli. Widząc zniekształcone przez
wodę bladożółte odblaskowe koło, moja głowa automatycznie podnosi się do góry.
Polanę na której się znajduje zalewa
żałosne wycie, wydobywające się z mojego gardła.
PEŁNIA.
~~~~~~~~~~
Jedyne co mam teraz głowie to ból.
Czuje go. Myślę o nim. Jestem nim. Impulsy rozsadzające moją czaszkę raz stają
się silniejsze, potem słabną i znowu się nasilają. Zrobię wszystko, aby
zniknął. Nagle z bliżej nieokreślonego kierunku słyszę głos kobiety.
- Otwórz umysł.
Automatycznie próbuję wykonać
polecenie, które mi wydała, jednak nie jest to proste. Przypominam sobie, kiedy
jeszcze ćwiczyłam wejście w świadomy sen. Moja cierpliwość wykończyła się po
kilku dniach, kiedy tam potrzebne są lata praktyki…
- Nie myśl o niczym.
Powtarzam sobie. Po kilku chwilach w
mojej głowie widnieje czysta, niczym niezmącona pustka. Ból odchodzi. Ciało
robi się dziwnie lekkie.
Otwieram oczy. Widzę, że w moją
stronę zmierza kobieta. Ma kręcone blond włosy, swobodnie opadające na ramiona.
Jest ubrana w długą, miodową sukienkę, która przysłania nawet jej stopy.
Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że znajdujemy się w powietrzu, kilkanaście
metrów nad ziemią. Dziewczyna wygląda jakby była tylko kilka lat ode mnie
starsza. Zauważam, że kolor, w który jest ubrana, idealnie podkreśla jej kolor
oczu, równie złoty. Dociera do mnie, że w pewnym sensie jest trochę podobna do
mnie.
- Kim ty…? – chcę zapytać, jednak
przerywa mi głęboki męski głos..
- Powinnaś się domyślić, dziecko.
Odwracam się za siebie i widzę
mężczyznę, także kilka lat starszego ode mnie. Ma kruczoczarne włosy, sięgające ramion. Ubrany
jest w lnianą koszulę i czarne spodnie. Podchodzi
do kobiety, spogląda na nią z anielskim uśmiechem i para chwyta się za ręce.
Kiedy odwraca się w moją stronę zauważam, że jego oczy są w kolorze najgłębszej
czerni. Prawie niemożliwe jest odróżnienie tęczówki od źrenicy. Przynajmniej z
tej odległości.
Nagle w mojej głowie znikąd pojawia
się myśl, a raczej dwa słowa.
- Valeria i Flirs.
Stwierdzam fakt. Teraz wiem to na
pewno. Dziewczyna, z genami czarownicy i pierwotnego wampira i chłopak z genami
wilkołaka i nieśmiertelnego. Stoją przede mną i uśmiechają się pogodnie. To oni
urodzili dziecko, które miało w sobie wszystkie geny.
- Jesteś do niej tak podobna…
Kobieta wzdycha i czule dotyka
mojego policzka. Cierpliwie czekam na wyjaśnienia.
- Noelle. Nasza córka. Dla niej
odebrano wszystkie moce, przenosząc nas do innego wymiaru. Teraz w Wielkiej
Linii zagościsz ty. Oto ja, Valeria i mój mąż Flirs. Niechciane dzieci.
Przeklęci kochankowie. Jako, że przez nas Wielka Linia została rozpoczęta, my
przekażemy ci moc pierwotnej czarownicy, która tamtego pamiętnego dnia dała nam
wybór. Albo zostawimy nasz świat i przeniesiemy się do innego wymiaru, albo…
- Nasza córka zostanie skazana na
śmierć. Od zawsze pilnowaliśmy, aby geny zostały przekazywane. Aby szczątki
magicznej krwi pozostały w żyłach naszych Dzieci.
- Spośród wielu naznaczonych genem,
tylko ty, Angie, córka Williama, odważyłaś się nie odrzucić magii i wspomagając
się nią spróbujesz pomóc dla przyjaciół.
Wystawiają w moją stronę ręce.
Automatycznie wyciągam swoje dłonie. Zaczynają mówić razem, zgodnie, tak jakby
tą kwestie mieli wyuczoną na pamięć.
- Oto my, Strażnicy, oddajemy dla
ciebie moc najpotężniejszej pierwotnej czarownicy. Klątwa została złamana. Od
tej pory Angie, najsilniejsza potomkini Noelle, jest we władaniu trzema genami.
Wielka Linia zostaje na nowo otwarta.
Potęga w twoich rękach.
Kto się sprzeciwi niech się lęka.
Nieustraszona nadchodzi z krwi i kości.
Tylko nie daj zwieść się Ciemności.
Valeria i Flirs znikają, a w mojej głowie pojawia się kolejne słowo. MAGIA.
~~~~~~~~
Biel.
Zerwałam się z miękkiego
podłoża. Przed oczami ciągle miałam wszechogarniającą jasność. Zamrugałam kilka
razy, żeby wreszcie odzyskać wzrok. Pierwsze co zobaczyłam, to Bonnie stojącą w
nogach łóżka, na którym leżałam.
- Angie,
poznajesz mnie? – zapytała.
Spojrzałam
na nią głupkowato. Co to za pytanie? Kiedy czarownica nie przestawała wwiercać
we mnie swojego przenikliwego spojrzenia, kiwnęłam potakująco głową.
- Jak się
czujesz? – znowu przyjrzała mi się uważnie.
- Tak
jakoś... Dlaczego pytasz? – mój mózg wciąż nie działał tak jak powinien.
- Właśnie
przeleżałaś w łóżku trzy dni bez picia i jedzenia. Twoje tętno skakało od stu
trzydziestu uderzeń na minutę do dwudziestu. Przez chwilę wydawało mi się
nawet, że twoje serce stanęło na kilka minut. Ciągle myślałam, że coś poszło
nie tak i wszystko na nic.
Widać było
oznaki zmęczenia na twarzy wiedźmy. Zaczęłam się zastanawiać, czy przez te trzy
dni zawsze była przy mnie. Ona, jakby odgadując o czym myślę, uśmiechnęła się
blado.
- Czasami
łapałam godzinę snu tu i tam, kiedy twój stan był unormowany. Wtedy zastępował
mnie Damon. – kiedy tylko wypowiedziała ostatnie słowo, moje serce zabiło
szybciej.
-
Wyzdrowiał? – zapytałam z ulgą.
-
Oczywiście, że tak. – mruknęła. – Kiedy zobaczył cię tutaj, pomyślał, że
złożyliśmy cię w jakiejś ofierze, czy coś w tym stylu. Uwierzył dopiero wtedy
kiedy skupił się i usłyszał jedno bicie serca więcej. Osobiście nie widziałam
go jeszcze w takim szale.
- Gdzie on
jest? Gdzie Victoria? Luki? Ian? – przełknęłam głośno ślinę. – Elena…?
-
Spokojnie. Wszyscy żywi i zdrowi. – kiedy zaczęłam podnosić się z łóżka
dziewczyna spróbowała z powrotem mnie położyć. Napierała na moje ramiona z
całej siły, ale ja odczuwałam to jakby nawet się o mnie nie otarła. Dopiero teraz
zdałam sobie sprawę ze swojej siły. – Musisz tu zostać… Eee… Odpoczywać…
-
Odpoczywałam trzy dni. – odparowałam. – Chcę zobaczyć się z Viki.
- Nie
możesz… Na razie…
Ogarnęła
mną furia. Małe niezadowolenie przerodziło się we wściekłość. Złapałam mulatkę
za gardło i bez wysiłku podniosłam ją do góry.
- Nikt nie
będzie mi niczego zabraniał. – warknęłam przez zęby. – Zobaczymy, czy ukąszenie
wilkołaka jest też śmiertelne dla czarownic?
Uśmiechnęłam
się szyderczo i sięgnęłam po gen. Czułam się jakbym była w jakiejś grze i
wybierała opcję. Wiedziałam jednak, że tu są inne zasady i mogę wziąć wszystkie
trzy geny w tym samym czasie. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Bonnie przerwała
ciszę.
- Po której
jesteś stronie, Angie? – wycharczała ostatkami sił.
Zamarłam.
Powoli puściłam jej szyję, a dziewczyna opadła na stopy ciężko dysząc. Właśnie
dotarło do mnie co przed chwilą narobiłam.
-
Przepraszam, Bonnie! Boże! Ja nie chciałam. Nie wiem co się ze mną dzieje! –
wykrztusiłam. Tak szybko, jak wcześniej ogarnęła mną furia, teraz po mojej
twarzy ciurkiem spływały łzy.
- Ja…
rozumiem, że teraz jest ci ciężko, ale pamiętaj, że musisz walczyć z
Ciemnością. Na pewno jesteś teraz przerażona, ale klątwa została złamana. Teraz
jesteś hybrydą, ale to nie znaczy, że musisz być zła…
- W czasie
tych trzech dni miałam takie dziwne sny… Najpierw o… krwi. – zaczęłam,
specjalnie omijając fragment z moją martwą mamą. – Później o pełni, a na samym
końcu wydaje mi się, że rozmawiałam z Valerią i Flirsem. Ale to były tylko sny?
Prawda?
- Ta para
skontaktowała się też ze mną. Powiedzieli, że pierwszy sen był przestrogą.
Drugi – zaprezentowaniem umiejętności. Ostatni zaś był połączeniem. Oni
naprawdę przekazali ci moc pierwotnej czarownicy. Flirs kazał tobie przekazać,
że Ciemności w każdej chwili będą próbowały tobą zawładnąć. Jednak jeśli ty
sama będziesz się im przeciwstawiać nigdy nie wygrają. – oznajmiła. Widząc moją
przerażoną minę uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Jednak
przed moimi oczami od razu stanęły obrazy.
Moja mama z nienaturalnie powykrzywianymi
kończynami, leżąca z rozszarpanym gardłem na sofie. Jej skóra niezdrowo blada.
Ciało zimne. Wysuszone z ostatniej kropli krwi. Czerwona ciecz na mojej twarzy
i rękach.
Pomachałam głową, próbując
wrócić do rzeczywistości.
-
Powiedzieli coś jeszcze? – zapytałam z nadzieja w głosie.
Potrzebowałam
jakiś wskazówek!
- Tylko
jedno. – tutaj mulatka skrzywiła się nieznacznie. – Masz tylko tydzień.
- Żeby
zabić Klausa? A co? Później limit mocy się wykończy? – parsknęłam śmiechem.
Dziewczyna
odwróciła wzrok.
-
Oczywiście, że nie. Wtedy czas w twoim świecie zacznie płynąć, ludzie zobaczą,
że cię nie ma. Nawet jeśli byś zechciała wrócić później, nie wiem, czy moc
pierwotnej czarownicy by wystarczyła.
Powoli
przetrawiałam informacje.
- Czyli mam
osiem dni, żeby zniszczyć Klausa? – chciałam się upewnić.
- I tutaj
zaczyna się pewien problem, bowiem Valeria nie raczyła mi powiedzieć od którego
dnia mamy liczyć. Więc, albo masz osiem dni, albo…
- Pięć. –
sapnęłam z przerażeniem.
Bonnie
zerknęła na komórkę.
-
Przepraszam, ale muszę cię teraz zostawić. Pojadę wszystkich poinformować, że
wszystko z tobą w porządku.
Niezupełnie.
- Damon zaraz powinien być.
Pojechał po… zapasy krwi. Nie próbuj żadnych numerów, ponieważ nałożyłam na
pensjonat ochronę. Zajęło mi to kilka godzin, ale zanim dojdziesz do
przeciwzaklęcia minie trochę czasu. Trzymaj się i pamiętaj o Jasności.
- Tak, tak…
To będzie jakieś nowe pozdrowienie? Jasność? – zapytałam kpiąco.
Bonnie
tylko się uśmiechnęła i wyszła z pokoju. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.
Musiało należeć do Niny, ponieważ nie przypominałam sobie, żebym w nim już
kiedyś przebywała. Nie było tutaj żadnych mebli, oprócz wielkiego łóżka, na
którym leżałam. Nawet szafki nocnej! W jednym rogu pokoju zauważyłam szczątki
połamanego drewna.
Czyżby coś
się tutaj wydarzyło? Postanowiłam, że później się kogoś zapytam.
Dopiero
teraz zorientowałam się, że byłam ubrana w krótkie, dresowe spodenki i koszulkę
z krótkim rękawkiem o parę rozmiarów na mnie za dużą. Przejechałam ręką po
włosach próbując trochę je ułożyć. Wtedy poczułam, że moja lewa dłoń jest
dziwnie lekka, za lekka. Kiedy na nią spojrzałam, szczęka mi trochę opadła.
Srebrny pierścień z czarnym onyksem zniknął! Przecież to on dawał mi szansę
chodzenia w słońcu, kiedy zamieniałam się w wampira. Z przerażeniem rozejrzałam
się po pokoju. Ani śladu.
Teraz niepotrzebny ci pierścień.
W mojej głowie zaświtała myśl.
Nie wierząc własnej podświadomości odkryłam czerwoną, satynową pościel i
wstałam z łóżka. Na trzęsących się nogach podeszłam do okna. Ciągle ukrywając
się w cieniu wyciągnęłam drżącą rękę w stronę promieni słońca, które wpadały do
pokoju przez wielkie okno. Zacisnęłam szczęki gotowa na ból, jednak on uparcie
nie nadchodził. Nie wiedząc kiedy zamknęłam oczy, na powrót je otworzyłam i
przyjrzałam się własnej dłoni. Kiedy wchodziłam coraz bardziej w strugi światła
usłyszałam tylko kliknięcie otwieranych drzwi, później zamykanych, następnie
świst powietrza. Spojrzałam za siebie, wiedząc, że ktoś stoi w progu pokoju.
Damon.
Najpierw
zadziwiona swoim wyczulonym nowym słuchem, nie zaszczyciłam wampira nawet
spojrzeniem. Znowu zerknęłam na oblane słońcem własne ciało i uśmiechnęłam się,
bo od razu pomyślałam o Jasności.
Salvatore
chrząknął.
- Czy
myślisz, że jeśli będziesz się tak ciągle gapić na swoją skórę, to zacznie się
błyszczeć?
Parsknęłam
na wzmiankę o Zmierzchu i nawet jego ironiczny ton nie zdołał zmazać z mojej
twarzy uśmiechu.
Wszystkie moje zmysły zostały
wyostrzone. Nie mogłam przestać się tym zadziwiać.
Odwróciłam się do wampira gotowa
odpowiedzieć mu ciętą ripostą, ale zamarłam.
Może Bella przesadziła opisując
Edzia zupełnie inaczej po swojej przemianie. Jednak w tej chorej wyobraźni
Meyer było trochę prawdy. Mogłam powiedzieć, że widziałam teraz każdą nitkę w
spodniach wampira, że jego skóra wyglądała trochę inaczej, że kiedy podchodził
do mnie powoli zdołałam zobaczyć, jak pracuje każdy mięsień. Kruczoczarne włosy
nabrały nowego połysku. Jednak kiedy był zaledwie metr ode mnie i spojrzałam w
jego oczy, utonęłam w nich tak, jak to robiłam wcześniej. Możliwe, że widziałam
więcej plamek na tęczówce, a mój bystry wzrok rozróżniał więcej kolorów. Jednak
oprócz tego nic się nie zmieniło. Wciąż były niesamowite. Niesamowicie piękne.
- Co mówiłeś? – zapytałam
inteligentnie.
- Nic. – westchnął z rezygnacją i
wywrócił oczami.
Wreszcie oderwałam od niego wzrok
i podeszłam do łóżka. Wdrapałam się na nie, oparłam plecami o wezgłowie i
usiadłam po turecku. Kiedy Damon także podszedł i usiadł na brzegu, zaczęłam
namiętnie przyglądać się ścianie, żeby tylko uniknąć następnej upokarzającej
sceny ze mną – śliniącą się - w roli głównej. Czułam na sobie ciekawe
spojrzenie bruneta, spoglądał na mnie, jak na jakiś ciekawy okaz z muzeum.
- Przestań się na mnie gapić. –
mruknęłam czując się niekomfortowo.
Salvatore zignorował moją prośbę.
- Jak się czujesz? – zapytał
ostrożnie.
- Ah, wiesz… Wyśmienicie!
Niedawno obudziłam się z trzydniowego snu, jestem hybrydą, mogą mnie opanować
jakieś Ciemności, mimo, że jestem wampirem nie spalam się na słońcu, widzę
każdą nitkę w pościeli, słyszę muchę latającą po salonie. Coś jeszcze? –
sarknęłam. – A no tak! Mało co nie udusiłam Bonnie przy małym napływie gniewu i
wszyscy tak się mnie boją, że siedzę odizolowana od wszystkich ludzi. O czymś
zapomniałam?
- Tak. – odpowiedział i wytarł
palcem łzę, która spływała mi właśnie po policzku. – Zmieniasz nastroje
częściej niż kobieta w ciąży.
Mimowolnie uśmiechnęłam się
blado.
- Właśnie… - zaczęłam z wahaniem.
– Widzę, że ci też się polepszyło?
W pokoju zapadła nieprzyjemna
cisza. Spojrzałam na Damona i zobaczyłam, że teraz to on odwrócił wzrok. Jego
twarz wyrażała wiele emocji. Na chwilę zrzucił swoją maskę i pokazał prawdziwe
uczucia, które się w nim kłębiły.
- Nie chciałem, naprawdę nie
chciałem, żebyś musiała podejmować tą decyzję przeze mnie.
- Nie pochlebiaj sobie za bardzo.
Wcale nie zdecydowałam się na przemianę tylko z twojego powodu. – prychnęłam z
wyższością.
- Taaak? – na jego twarzy znowu
pojawił się uwielbiany przeze mnie uśmiech. – Myślałem, że chociaż trochę
przejmujesz się moim losem.
- Jeden wampir w tą, czy w tamtą.
Żadnej różnicy. – odparłam swobodnie. Ostatkami sił powstrzymywałam się od
parsknięcia śmiechem. Twarz Salvatore’a wyrażała teraz szok. Wielki.
- Oj, przecież żartowałam! – nie
mogłam przestać się śmiać. Kiedy wreszcie się trochę opanowałam, szturchnęłam
wampira lekko w ramię. – Ktoś przecież musiał uratować ci dupsko.
W odpowiedzi tylko wzniósł oczy
ku niebu.
- Po prostu chciałem powiedzieć:
Dziękuję. – wstał z łóżka i wyciągnął rękę w moją stronę. – Chodźmy na dół.
- Thorze Wszechmogący! Z ust
świętego Damona Salvatore właśnie padły podziękowania! Koniec świata! Jaki
zaszczyt mnie kopnął! Nie wierzę! – zaczęłam wykrzykiwać.
Bez pomocy wampira wstałam z
łóżka i skierowałam się w stronę drzwi. Kiedy ciągle okazywałam zdumienie na
cały dom, chłopak uszczypnął mnie za udo, dokładnie tam gdzie kończyły się
spodenki. Chociaż bez większych problemów mogłabym go powstrzymać, mimo że
zrobił to w wampirzym tempie; nawet się nie odwróciłam tylko zbiegłam po
schodach i usiadłam na sofie.
Przez cały ten czas się
uśmiechałam, jednak gdy zobaczyłam twarz Damona mój entuzjazm przygasł. W
głowie zaświtały obawy.
- Angie, musisz się pożywić. –
powiedział śmiertelnie poważny. – Nie jesteś… głodna?
Pokiwałam przecząco głową, a mój
brzuch się ścisnął. Jednak nie z głodu tylko ze zdenerwowania. Nigdy tego nie
piłam. Nawet kiedy zamieniałam się w wampira. Po prostu to były tak krótkie
momenty, że nie zdążyło mną ogarnąć pragnienie.
- Nie pali cię przełyk? Nie
wyobrażasz sobie jak by to było ugasić ten pożar gorącą krwią prosto z czyjejś
tętnicy? Nie pociąga cię dźwięk bijącego serca, które pompuję życiodajny pły…
- Przestań! – syknęłam.
Kiedy tak zadawał pytania, mój
wzrok przysłoniła czerwona zasłona, Poczułam jak ta wampirza cześć mnie, czegoś
się domaga i próbuję przejąć władzę nad ciałem. Dopiero po chwili zorientowałam
się, że przygniatam Salvatore’a do podłogi i powarkuję cicho. Jezu! Wampir i
wilkołak w jednym to koszmar! Z przerażeniem wypuściłam metalowy pręt, którym
właśnie przyduszałam swoją ofiarę. Nie wiem nawet jak broń znalazła się w moich
dłoniach! Damon łapczywie zaczerpnął powietrza.
- Myślisz, że to tylko moja
zachcianka? Musisz się pożywić. – stwierdził i znacząco spojrzał na pozycję, w
której się znajdujemy.
- Ja nie będę nikogo zabijać! –
pisnęłam zrozpaczona.
- Spokojnie. – uśmiechnął się. –
Nie zamierzam od razu zrobić z ciebie mordercy. Od czego są banki krwi?
Odetchnęłam z ulgą. No tak Bonnie
coś o tym wspomniała, tylko wtedy nie zdawałam sobie sprawy z tego, że to dla
mnie są te zapasy.
Damon poderwał się do góry razem
ze mną i pobiegł w stronę piwnicy.
To było takie dziwne, że teraz
nie widziałam, żadnych rozmazanych smug, tylko całą sylwetkę, każdy poruszający
się mięsień. Wciąż nie mogłam oswoić się z nowym wzrokiem. Kiedy wampir tylko
otworzył drzwi piwnicy od razu poczułam słodką woń. Nie podszedł do mnie tylko
skierował się w stronę komody. Po sekundzie odwrócił się w moją stronę z dwiema
szklankami zapełnionymi bordową cieczą.
- No co? Mamy dwudziesty pierwszy
wiek! Trochę kultury i obycia nie zaszkodzi. - skomentował kryształy.
Wyciągnął obie ręce przede mnie.
- To dla mnie? – zapytałam się
cicho.
- Chciałabyś. – parsknął. –
Powąchaj i wybierz szklankę.
Nachyliłam się nad pierwszą,
później nad drugą. Dwa tak podobne, a jednak tak różne zapachy. Nie wyczuwałam
żadnej rdzy, którą zawsze pachniała mi krew, kiedy byłam człowiekiem.
Jesteś człowiekiem. Tylko na jakiś czas troszkę podrasowanym.
Jedna pachniała bardzo słodko,
trochę kwiatowo. Wydawało mi się, że gdybym jej spróbowała miałaby landrynkowy
smak. Druga natomiast przypominała zapach wiśniowego koktajlu, który kiedyś
robiła mi mama. Chociaż napój nigdy nie był słodki, zawsze go uwielbiałam i
kiedy raz ktoś go posłodził, zagroziłam winnemu odkrojeniem ręki. W pewnych
momentach wprost nienawidziłam słodkości.
Po krótkim namyśle zdecydowałam
się na drugi. Zdawałam sobie sprawę, że przez niego mogłam już nigdy nie ruszyć
ukochanego koktajlu. Jednak pragnienie poczucia, czy to naprawdę ma taki sam
smak i poczucia go jeszcze raz wygrało. Chwyciłam szklankę i z całej siły
próbowałam powstrzymać drżenie rąk.
- Jednak gust odziedziczyłaś po
mnie. – kiedy zmarszczyłam czoło oczekując wyjaśnień, dodał. - To ABRh-, najrzadziej spotykana grupa krwi.
Myślałem, że rzucisz się na ARh+, tak jak większość nowych. No to co? Nasze
zdrowie?
Uśmiechnęłam się kwaśno.
To krew zwierzaczka.
Jakiegoś Bambi.
Nie, to zwykły sok porzeczkowy.
Taki piją na planie.
Dodali trochę wiśni, dlatego pachnie tak apetycznie.
Próbowałam wmówić sobie wszystko,
żeby tylko nie myśleć co tak naprawdę jest w mojej szklance.
Oddychaj.
Uspokój się.
Po prostu to wypij.
Zamknęłam oczy i powoli
przyłożyłam naczynie do ust. Pociągnęłam pierwszy mały łyk. Moim całym ciałem
wstrząsnęły potężne dreszcze. Chłeptałam życiodajny płyn w ekstazie. Nie dało
się opisać tego co czułam. Jakbym dosłownie unosiła się w powietrzu, a
jednocześnie dotykała stopami gorącego piekła. Nie wiedziałam jak, ale czułam
jak krew przemieszcza się po żyłach, mieszając z moją własną. Ciepło powoli
rozchodziło się po moim ciele. Przez moją głowę przepływało wiele myśli naraz
jednak dwa najważniejsze słowa utrwaliły się tak, jakby zostały wyryte na
kamiennej tabliczce.
Więcej krwi.
Kiedy mój język nie poczuł więcej
bordowej cieczy, która gasiła pożar w przełyku, cała euforia przeszła w złość. Dopiero
kiedy usłyszałam, że coś spadło na podłogę, otworzyłam oczy. Okazało się, że
spadła moja kryształowa szklanka, a raczej to co z niej zostało, kiedy
rozkruszyłam ją w dłoni.
W tej samej chwili przypomniałam
sobie o istnieniu Damona. Przyglądał mi się zdziwiony, próbując się jakoś
ogarnąć po tym co zobaczył. Miał do połowy otwartą buzię, jakby chciał coś
powiedzieć i jednocześnie stracił głos. Odchrząknął.
- Uspokój się. Zapanuj nad
pragnieniem. Naucz się samokontroli. To bardzo trudne, jednak z każdym
posiłkiem będziesz w tym coraz lepsza. – podchodził do mnie z wyciągniętymi
przed siebie rękoma i na zgiętych kolanach, jakby się mnie bał. Damon! Bał się
MNIE. – Mogłabyś przestać warczeć?
Od razu otrzeźwiałam. Nawet nie
zdawałam sobie sprawy z tego, że przez ten cały czas z mojego gardła wydobywa
się warkot. Coś za często wymykało mi się to z kontroli.
- Dzięki. – odetchnął z ulgą. - No
to wiemy, żeby więcej nie używać szklanek, zanim stracę całą kolekcję.
- Boisz się mnie? – bardziej stwierdziłam
fakt niż zapytałam.
- Ja? Nie… - od razu się
wyprostował. – Ja, no wiesz, nie chcę być zmuszony do rzucenia tobą o ścianę.
- Dobra, dobra. Takie gadki
możesz zachować dla kogoś innego.
Zanim zdążyłam skończyć zdanie
jego noga wystartowała jak z procy, żeby mnie podkosić. Jednak nie zdążyła
nawet dotknąć mojej skóry, a ja zrobiłam malutki kroczek w bok. Po chwili
biegaliśmy po salonie z nienaturalną prędkością, jednak to zawsze ja byłam o to
jedno posunięcie do przodu. Nie wiedziałam, jak to możliwe, ale radziłam sobie
lepiej. Byłam szybsza! Kiedy zabawa w berka mi się znudziła, pochwyciłam mały
ołówek ze stołu i zagoniłam Salvatore’a pod ścianę. Zatrzymaliśmy się dokładnie
wtedy, gdy dotykał plecami ściany, a ja podtrzymywałam jego szyję ołówkiem.
- Bu.
- Jesteś strasznie seksowna,
kiedy daję ci wygrać. – mruknął z firmowym uśmiechem.
Mój oddech lekko przyśpieszył. Nie
mogłam tak na niego reagować! To zwykły uśmiech, a ja miałam ważniejsze sprawy
na głowie tak jak na przykład – ZABICIE KLAUSA! Skarciłam się w myślach.
Odwróciłam się od Damona i skierowałam w stronę sofy.
- No to powiedz, jaki jest plan?
~~~~~~~~~
Za oknami już się ściemniało
kiedy wampir kończył mi wyjaśniać przewidywany bieg wydarzeń. Plan nie był ani
trochę zawity, jakby się mogło wydawać. Najważniejszy i najbardziej trudny był
pierwszy punkt. Zabicie wszystkich hybryd
Klausa. Potem pojawiały się pewne przeszkody, ponieważ nie mogłam ot tak unicestwić
pierwotnego. Wtedy zginęłaby cała linia wampirów, która powstała z jego krwi. W
tym Damon, Stefan, Katherine. Co prawda ta druga dwójka zbytnio mnie nie
obchodziła, jednak i tak będę miała jedną duszę na sumieniu. Tak, Salvatore
obiecał mi, że nie będę musiała zabić żadnej hybrydy, jeśli nie będzie to
potrzebne. Mogę po prostu przytrzymać ich, kiedy on wyrwie im serca, co też
zbytnio mi się nie podobało. Chociaż z dziwnym uśmieszkiem zareagował na to, że
nie mam zamiaru zabijać nikogo więcej oprócz Klausa.
Wracając do pierwotnego. Najpierw
trzeba będzie zrobić eliksir, który w jakiś znany tylko dla siebie, magiczny
sposób ocali całą linię stworzoną przez hybrydę. Jednak oczywiście on musi go wypić.
Napój pomoże mi przygotować Bonnie, ponieważ potrzebna jest do niego moc
pierwotnej czarownicy. Najważniejszym składnikiem będzie kilka kropel krwi
rodzeństwa Klausa - Kola, Rebeki, Elijah i Fina. Oni zaś leżą zamrożeni w trumnach,
które w Domu Czarownic przetrzymuje Stefek.
Więc najważniejsze, aby w jakiś
sposób przekonać młodszego Salvatore’a do całego planu.
~~~~~~~~~
- Moja głowa pęka od nawału
informacji. – westchnęłam niezadowolona.
- Twój umysł powinien sobie zaraz
wszystko poukładać. – pocieszył mnie Damon.
Leżałam wyciągnięta na sofie, a
wampir siedział na fotelu naprzeciw, nachylony w moją stronę. Sięgnęłam ręką na
podłogę w poszukiwaniu szklanki. Moja głowa zsunęła się tak, że widziałam teraz
wszystko do góry nogami. Ze smutkiem stwierdziłam, że w krysztale nie ma już
dobrej whisky, do której Salvatore wlał trochę krwi.
Mój nowy ulubiony drink.
Posłałam w stronę „barmana” minę
w stylu tych słodziutkich szczeniaczków.
- Nie. – od razu dostałam
odpowiedź. – Już wyczerpałaś swój dzisiejszy limit.
W końcu stwierdziłam, że jeśli
ludzie dobrowolnie oddali tą krew… to w sumie lepsze niż zabijanie bezbronnych
zwierzątek. Przyrzekłam jednak sobie, że jak tylko trafię do swojego wymiaru i
znowu będę człowiekiem, zostanę honorowym dawcą.
Moje rozmyślania przerwał trzask
otwieranych drzwi.
W progu pojawiła się Elena, a
może Nina?
- Boże, Eleno! – syknął Damon. –
Uzgadnialiśmy przecież, że dopiero jutro zobaczy się z ludźmi!
- Ale ja musiałam zobaczyć, jak
ona się czuje… - zaczęła za skruchą dziewczyna.
Przejechał dłonią po twarzy i
zaczął się we mnie wpatrywać.
- Nie ruszaj się Angie. –
rozkazał. – Może już jakoś się kontrolujesz, ale lepiej zachować…
- Ucisz się! – syknęłam.
Żeby sprawdzić, czy to nie krew
napłynęła mi do mózgu, podniosłam się do pozycji siedzącej. Poczekałam trzy
sekundy. Skupiłam się jeszcze raz.
Nie, miałam rację.
- Nie wierzę, że znowu dałeś się nabrać.
–stwierdziłam ze śmiechem, kręcąc głową.
- Na co? – zdziwił się wampir.
Odwróciłam się w stronę nowego
gościa.
- Witaj, Katherine.
- Kurde, dobra jesteś. –
przyznała z uznaniem. Na jej twarzy wykwitł dobrze mi znany z serialu
przebiegły uśmiech wampirzycy. – Słyszałam co nieco o tych umiejętnościach. Super-sprawa.
- Katherine. – niemal warknął
Damon. – Czego tu chcesz? I skąd w ogóle o niej wiesz.
- Założyłam podsłuch. –
odpowiedziała. – W końcu mamy dwudziesty pierwszy wiek…
- „Założyłaś podsłuch”? TUTAJ?! –
wrzasnął Salvatore.
- Nie… U Gilbert. A tam wszyscy
są niesamowicie rozmowni od trzech dni. Najbardziej Bonnie.
Wampir westchnął z rezygnacją.
Zobaczyłam, że dziewczyna przygląda mi się z zaciekawieniem. Dlaczego wszyscy
się na mnie gapią?!
- Czego tu chcesz? – Damon ponowił
pytanie, tym razem już spokojniej.
- Chyba nie myślisz, że
ominęłabym całą zabawę! – przyklasnęła w ręce, jak dziecko, które właśnie
dostało nową zabawkę. – Pomyślałam też, że przyda się wam pomoc.
- Nie jesteś nam potrze… -
zaczął.
- Masz rację. – przerwałam. –
Zawsze lepiej mieć więcej sojuszników po swojej stronie.
- O, widzę, że do tego domu
wreszcie trafił ktoś, kto potrafi trzeźwo myśleć. – powiedziała Petrova.
- Angie, ty nie rozumiesz… Dla
niej nie można ufać. – mruknął, mrużąc oczy.
- Chyba jednak rozumiem. –
odparowałam.
- Wiecie gdzie mnie szukać.
Najdroższy apartament w mieście. – mrugnęła do mnie. – Do zobaczenia, Angie.
Wyszła z pensjonatu, kręcąc
tyłkiem jak modelka na wybiegu. Westchnęłam i znowu rzuciłam się na sofę.
- Coś ty najlepszego narobiła.
- Jeśli Katherine i tak o
wszystkim wie, to jaki jest sens trzymać ją od tego z daleka. – wyjaśniłam,
czując, że mam rację. Po chwili dodałam. – Myślę, że możemy ją wykorzystać jako
przynętę.
Uśmiechnęłam się diabolicznie w
stronę Damona. On tylko uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Nie wiem jak ty, ale ja idę na
górę. – poinformowałam.
- Ja jeszcze tutaj trochę
zostanę.
Zasalutowałam mu i podniosłam się
z kanapy. Wolnym krokiem ruszyłam w stronę schodów. Nie chciałam kłaść się w
pokoju, w którym się obudziłam. Te puste pomieszczenie w pewien sposób mnie
przerażało. Zawsze tak wyobrażałam sobie pokoje w psychiatryku, do którego
powinnam trafić. Pociągnęłam za klamkę drzwi moich i Viki. O dziwo były
zamknięte. Ściągnęłam brwi i podeszłam do tych, które prowadziły do pokoju,
który zajmował Ian. To samo. Lukiego – też. Spojrzałam pokój Stefana, na końcu
korytarza i tylko się wzdrygnęłam. Z westchnięciem stwierdziłam, że jeśli nie
chcę spać na sofie, zostało mi tylko jedno wyjście. Nie wiedziałam, czy Damon
zrobił to specjalnie, czy nie, ale doprowadziło mnie to do otworzenia drzwi
jego pokoju. Wdrapałam się na łóżko i bez odkrywania czarnej pościeli,
położyłam się na nim. Kiedy tylko ułożyłam głowę na poduszkach, łzy same
zaczęły spływać mi po policzkach.
Nie chciałam tego! Ani
wampiryzmu, ani wilkołactwa, ani magii. Jednak musiałam go uratować, a teraz
muszę wybawić z opresji całe miasteczko, zabijając Klausa.
Ludzie, czego ode mnie chcecie?!
Ja mam pieprzone osiemnaście lat!
Najzwyczajniej w świecie użalałam
się nad swoim losem. Wiedziałam, że Damon przyszedł, kiedy poczułam, jak łóżko
lekko się ugina. Nie powiedział nic. Nawet słowa pocieszenia. Chociaż może to i
lepiej?
Jednak gdy mnie objął i pozwolił moczyć
koszulkę łzami. Poczułam jak ogarnia mnie inne silne uczucie. To coś ciągnęło
mnie w stronę snów, ale nie takich zwykłych. Zamiast trafienia na wyższe stany
świadomości, poczułam, jakby wciągnęła mnie czarna dziura… Znajome uczucie…
OD AUTORKI: Po (jak zwykle długiej) przerwie, witam was wszystkich serdecznie, w sierpniu. Zabraliśmy się tutaj, bo przeniosłam bloga na blogspot.com, co wyraźnie (mam nadzieję) widać. Bardzo mi przykro (naprawdę), że witam was z takim beznadziejnym rozdziałem. Po prostu masakra, ale już postanowiłam, że doprowadzę te opowiadanie do końca. (tak, mam plan, tylko pewnie zmieni się on jeszcze setki razy. Jak na razie nie nadrobię wszystkich zaległości, ponieważ w piątek wyjeżdżam. Bywa. Nie wiem cóż więcej powiedziec, jak to, żebyście skomentowali te moje wypociny, i wytknęli te wszystkie błędy i nieścisłości. Naprawdę spadam na psy. Masakra i za to też was przepraszam. Pozdrawiam ;*
P.S. Mam nadzieję, że po tym rozdziale nie odwrócicie się ode mnie :)
P.P.S. Szablon jeszcze zostanie zmieniony, tylko najpierw muszę go zamówić ^^'
Obiecuję, że kiedyś pojadę tam od ciebie i skopie ci tyłek! Ile można czekać na nowy rozdział?!
OdpowiedzUsuńEhh... nie ważne
Jeżeli to są wypociny to ja powinnam iść do zakonu... Jesteś niesamowita w pisaniu!
Opis snów był wprost zajebisty, a potem przebudzenie, walka z nadmiarem uczuć i wreszcie Damon, który boi się Angie:D
Reakcja bohaterki na przeprosiny wampira była baardzo zabawna... Siedząc przed komputerem śmialam się jak jakiś debil... W końcu czas udać się do psychiatry, ale ty już o tym wiesz xd
Kocham twojego bloga i czekam na nowy rozdział.
Pozdrawiam:*
Zbieram już cegły na nasz przytułek :D Tylko jeszcze nie wiem gdzie wybudowac...
UsuńŚwietny rozdział :D Opłacało się czekać. Gdy czytałam początek to wydawało mi się, że to rzeczywistość :d A zwłaszcza ta pierwsza scena. Ale na szczęście śniło jej się. Na dodatek to nie był zwykły sen. Jestem ciekawa tej przestrogi, pokazanie umiejętności itd. Widać że Angie ma huśtawki nastroju xd Haha Damon musi sobie radzić ;) Ale ma świetny gust do krwi. W wielu momentach pozytywnie zaskoczyło mnie zachowanie Angie. Nabrała więcej charakteru, ale trochę przesadza z tym warczeniem na Damona XD Katherine wkracza do akcji widzę :) No i ostatnia scena :( Dość smutna. W końcu prawda ma ona tylko 18 lat, a już ma zepsute życie xd Bo nie żyje heh. Dobrze, że ma Damona i reszte :) Jestem ciekawa następnego rozdziału :D Życzę weny, ale widzę, że jej nie potrzebujesz ;D Pozdrawiam :** Ps. O bym zapomniała :D Damon przeprosił ! Też bardzo zabawna scena :))
OdpowiedzUsuńCzy Ty wiesz, co mówisz? Jakie wypociny? Jakie "spadam na psy"? Zazdroszę Ci tak pisać. Też bym chciała:D
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać kolejne dwa miesiące ^^ (chociaż baaardzo się opłacało!).
Angie przesadza z warczeniem na Damona. Mogłoby się coś w końcu między nimi stać ^^ :D
Oby Angie nie wróciła do swojego świata i została na zawsze z Damonem♥
Czekam na nowy rozdział♥
Zapraszam do mnie ;)
Pozdrawiam! ;*
Jak możesz tak krytycznie oceniać ten rozdział? Był wprost przepiękny. W pewnych momentach zwijałam się ze śmiechu przed monitorem :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nie będę musiała tak długo czekać na kolejny.
Hey, oczywiscie rozdział bardzo mi się podobał :) Po prostu kocham twoje rozdzialy tyle sie w nich dzieje, a ja w zupełnosci jestem za Deleną także jeszcze raz rozdział geenialny. Nie wiem jak mozesz tak zle oceniac ten rozdzial. Z Angie coraz ciekawiej się dzieje i to wszystko jest takie tajemnicze, a zarazem fajne ;) Ja bym w zyciu nie umiala tak napisac, jak ty piszesz te wszystkie rozdzialy ;] chiciaz ... xD oczywiscie z niecierpliwoscią czekam na nastepny ;D [the-vampire-diaries.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuńP.S co masz z polskiego, jestes geenialna ;D [jesli mozna wiedziec] xD
Z polskiego mam, a raczej miałam zwykłe, niskie 4 :p
UsuńTrochę nie rozumiem twojego komentarza. Jeśli jesteś za Deleną to dlaczego kochasz moje rozdziały? xd Bo w nich nie ma Deleny, no chyba, że ten wcześniejszy, no to trochę jej było, kiedy Elka opiekowała się Damonem, ale w tym? xd Czegoś nie rozumiem .. ;]
No tak pomyliło mi sie nie ma Deleny ;p ale zawsze lubie jak główna bohaterka, a w tym przypadku Angie jest z Damonem i sa ciekawe sceny, bo ja sobie wtedy tak fajnie wyobrazam ;) [the-vampire-diaries]
UsuńRozdział bardzo mi się podobał, te sny i w ogóle - bajka. Ale fajnie by było jakby Damgie coś razem .. ten tego, wiesz o co mi chodzi. Uwielbiam ich, a Katherine dodaje charakterku całej tej sprawie. Ładnie, ładnie.
OdpowiedzUsuńx.o.x.o. azrael.
"ten tego" fajnie to ujęłaś :D
UsuńTeż bym chciała ^^
Spokojnie, spokojnie... :D Co za dużo to nie zdrowo. Myślę, że się nie zawiedziecie ;]
UsuńHey ^^ NN na [the-vampire-diaries] zapraszam .! :)
OdpowiedzUsuńMam taką malutką prośbę. Zrobiłam zakładkę SPAM-ownik i bardzo bym chciała, abyście właśnie tam informowali mnie o NN ;) Na onecie było inaczej, ale tutaj wolałabym miec już wszystko uporządkowane ;)
UsuńZ góry dziękuję :)
Rozdział świetny, jak każdy inny :) nie przesadzaj z tym spadaniem na psy, sama bym chciała tak dobrze pisać ;)
OdpowiedzUsuńKurde, uwielbiam Angie i Damona razem, chociaż zazwyczaj jestem za Deleną w takich blogach zawsze kibicuje głównej bohaterce i Damonowi ;D Mogliby wreszcie coś teges śmeges razem ;>
Czekaliśmy dwa miesiące, ale się opłacało... baaardzo. ;)
Czekam na nexta i zapraszam do mnie ;)
Pozdrawiam ;D
A co ci się nie podoba w tym rozdziale? Jak dla mnie jest świetny tak jak pozostałe. Jedyne co mi w nim przeszkadza, to że tyle musieliśmy na niego czekać :( No, ale rozumiem ;)
OdpowiedzUsuńTak jak pisałam rozdział był naprawdę niezły. Ten sen i Damon ^^ No czego chcieć więcej?
Angie się zmienia i staje się coraz bardziej ciekawszą postacią ;)
No to nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam!
Rozdział jest boski. Nie wiem, co Ci się nie podoba. I nie schodzisz na psy, w Twoim wypadku to raczej niemożliwe, bo piszesz świetnie.
OdpowiedzUsuńJeśli mogę dać Ci kilka rad, blogspot jest tak zorganizowany, że nie musisz powiadamiać sama o nowych rozdziałach. W układzie znajdziesz taki gadżet jak Obserwatorzy, jeśli go dodasz to czytelnicy mogą do nie dołączyć i na swoich blogach lub w czytniku Google będą na bieżąco powiadamiani o nowych notkach na Twoim blogu.
Pozdrawiam
P.S. Jeśli się za bardzo wtrącam to napisz.;)
Jakie wtrącanie?! Ja serdecznie dziękuję za radę. ;) Jestem nowa na blogspocie i dopiero próbuję ogarniac wszystkie funkcje.
UsuńA no i dziękuję za miłe słowa co do bloga, chociaż sama mam inne zdanie o moim opowiadaniu to bardzo miło usłyszec, a raczej przeczytac, że ktoś sądzi jednak inaczej ;)
Kedy bedzie nowy rozdzial bo te przeczytalam w jeden dzien i juz nie moge sie doczekac nastepnych.:D
UsuńDługo mnie nei było, ale mam nadzieję, że kiedyś wrócę. ;) Możliwe, że nawet nie długo.
UsuńŚwietnie piszesz i nie schodzisz na psy. Każdy rozdział zawsze mi sie podobał i podoba. Mam nadzieje, ze już niedługo kolejny. I również zapraszam do mnie na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. no i Angie hybrydą... będzie ciekawie;) i tak dodam, że tu D. z frozen-memories. przeniosłam bloga na blogspot i piszę opowiadanie znowu o TVD, jednak już nie o Effy. jeśli będziesz miała ochotę to zajrzyj ;) [serca-z-kamienia]
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na kolejny rozdział na www.odrobina-milosci.blogspot.com
OdpowiedzUsuńświetny blog uwielbiam go! :) Zapraszam na mojego bloga: http://just-love-me-4ever.bloog.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam na NN :D http://delenatonietylkochemia.blog.onet.pl/ <3 !
OdpowiedzUsuńzostawiłam komentarz pod poprzednią notką ;)
OdpowiedzUsuńgenialny rozdział
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie po długiej przerwie :)
http://klaus-caroline.blogspot.com
Hey, u mnie NN, a w niej m.in jak Damon postrzega Elene jako wampira, zapraszam ;) [the-vampire-diaries]
OdpowiedzUsuńTu fallen z vampire-hybrid-world przepraszam, że tak późno, jednak nie mogłam wcześniej.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem, co masz sobie do zarzucenia. Piszesz świetnie. Naprawdę. Angie była może zbyt porywcza, ale dopiero stała się hybrydą i to tak niezwykłą. Miała do tego prawo. Że też Damon z nią wytrzymał. ;) Tych snów Angie chyba długo nie zapomni. No i po co zjawiła się Katherine? Znowu chce coś zepsuc, jak to ona? Jak dla mnie to Angie nie powinna jej ufac i nic mówic. Niech Kath radzi sobie sama. W końcu zawsze jest świetnie poinformowana. Biedny Klaus. Angie bez problemu sobie z nim poradzi. O ile zdąży.
Czekam na nn i życzę weny ; )
Ps. chciałam cię również zaprosic na mojego nowego bloga z opowiadaniem. not-ordinary-people.blogspot.com mam nadzieję, że zajrzyc i może akurat ci się spodoba.
Hey, u mnie NN a w niej m.in Dlaczego Paul nienawidzi scen toples ? zapraszam ! [the-vampire-diaries]
OdpowiedzUsuńnowy blog i nowa notka
OdpowiedzUsuńzapraszam :D
http://stories-of-thepast.blogspot.com/
Zostałaś "otagowana" na moim blogu. Szczegóły tutaj: http://godzina-potepionych.blogspot.com/p/tagi_2.html
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHej! Czy mogłabyś informować mnie o NN? Będę wdzieczna:) http://just-love-me-4ever.bloog.pl/
OdpowiedzUsuńAgata.
Hey, zapraszam do mnie na NN ! ;) [the-vampire-diaries]
OdpowiedzUsuńHey, zapraszam do mnie na NN i jeśli jeszcze nie głosowałaś to zapraszam do głosowania na mojego bloga ;) Link do głosowania znajduje się pod koniec mojej notki ;)
OdpowiedzUsuńwww.the-vampire-diaries.blog.onet.pl
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział
OdpowiedzUsuńNowa notka u mnie http://stories-of-thepast.blogspot.com/ na tym nowym blogu ;)
Zapraszam na kolejną notkę na http://delenatonietylkochemia.blog.onet.pl :> ! Dziękuje i Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńNa http://just-love-me-4ever.bloog.pl pojawił się 10 rozdział:)
OdpowiedzUsuńKiedy 15 rozdział?
Pozdrawiam:*
Agata
Hej! Mam pytanie dosyć osobiste... Co zrobiłaś, że twój blog jest tak popularny? (oczywiście oprócz tego, że świetnie piszesz)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Agata
Hej, mam pytanie. Kiedy nowy rozdział ?
OdpowiedzUsuńNaprawdę się staram napisac coś jak najszybciej, jednak liceum zaciska pas wolnego czasu na szyi. ;p ale mam w planach come back soon. ;)
UsuńJuz nie moge sie doczekac, Twojego kolejnego rozdziału :) u mnie news :) [the-vampire-diaries]
OdpowiedzUsuńWracaj mi tu z nowym rozdziałem do cholery! Ja tu już małe załamanie nerwowe przechodzę!!
OdpowiedzUsuń~nika_246 z tajemnice-canon.blog.onet.pl
A czy możemy się spodziewać rozdziału przed świętami? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNiczego nie jestem pewna. Wasze komentarze oczywiście mnie motywują i zobaczę co da się zrobić ;) Postaram się wrócić jak najszybciej.
UsuńZostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award ♥ Szczegóły u mnie na [tajemnice-canon.blog.onet.pl]
OdpowiedzUsuń~nika_246
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńSama też wiem jak to jest nie pisać
ostatnio nie naskrobałam niczego przez 5 miesięcy, aż się w sobie zebrałam i tak powstała NN
http://klaus-caroline.blogspot.com/
zapraszam :*
Po długiej nieobecności serdecznie zapraszam na nowy rozdział na www.odrobina-milosci.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuńZ radością informuję, że zostałaś nominowana na moich obydwóch blogach do Liebster Award. Więcej informacji na http://you-will-be-mine-again.blogspot.com/ i http://just-love-me-4ever.bloog.pl/. Zapraszam:)
OdpowiedzUsuńMam pytanie. Przypuszczam, że tak wspaniałe rozdziały nie piszę się szybko. Dlatego chciałam zapytać, czy masz już jakiś plan na następny rozdział i czy zabrałaś się choć troszkę za niego ? Bo ostatnio mi się tak przypomniały twoje pierwsze rozdziały i jak Angie zaczynała :) i postanowiłam, że jeszcze raz przeczytam wszystkie o ile czas mi na to pozwoli :) Teraz jestem ciekawa kiedy będzie następny ? :) [the-vampire-diaries]
OdpowiedzUsuńFajnie, że mi odpisałaś :) wiesz wydaje mi się, że w Twoim przypadku nie ma beznadziejnych rozdziałów :P i proponuję Ci opublikować ten twoim zdaniem "beznadziejny " na pewno będzie świetny ! Ja uwielbiam czytać Twoje rozdziały, bo są takie, jakieś, ciekawe :) i mimo to, że są długie [i baardzo fajnie, w końcu jak są długie to lepsze] to fajnie się mi je czyta :) Wiesz wgl co mnie zachęciło do napisania tutaj poprzedniego komentarza ? to, że trafiłam na pewnego bloga również z opowiadaniami trochę TVD i sobie uświadomiłam, że tych Twoich nie da się przebić ! :D ;* a z Twojego chaotycznego komentarza, dało się wszystko zrozumieć :D :P [the-vampire-diaries]
OdpowiedzUsuń