wtorek, 19 czerwca 2012

Prolog



        „Panie Darcy! jak pan może!”
Dr..
Czemuż zacna dziewojo w naszej komnacie jest tak głośno!?
Drr..
Niech ktoś odbierze ten telefon!!
Drrrrrr!
Telefony w XIX wieku? Dziwne..
Drrrrrrrrrrr! 

            - Ciiii.. Cichoooo! – wyrwał mi się ostatni jęk rozpaczy, zanim ruszyłam ręką, aby uciszyć budzik
Angie! Kobieto! Ocknij się! To TEN dzień, a ty ciągle w łóżku?!.
Mój mózg chyba powoli zaczynał włączać wszystkie trybiki. TEN dzień? TEN DZIEŃ?!  O MÓJ BOŻE!
            - Maaamoo! Mamo? – zaczęłam krzyczeć na cały dom. – Oczywiście! Jak zwykle! Nawet we własne urodziny nikogo nie ma rano w domu. – zaczęłam narzekać pod nosem. 
Wzięłam gorący prysznic, ubrałam się i zeszłam na parter. Na stole (jak zwykle) czekała na mnie kartka z punktami, które mam dzisiaj wypełnić i z krótką notatką:

            1. Zmyj podłogi (cały dom)
            2. Wytrzyj kurze (tylko II piętro)
            3. Caroline prosiła, żebyś popilnowała Venice od trzynastej do szesnastej
Dzisiaj mam zmianę na rano, mam jednak kilka spraw do załatwienia, więc do zobaczenia po szesnastej. :)

Przecież miała dzisiaj wziąć wolne… Specjalnie na urodziny. OSIEMNASTE urodziny.. No tak pewnie wstyd jej, że zapomniała poprosić o urlop, więc zostawiła mnie w domu z mopem i szmatką. O tacie i bracie Chris’ie nawet nie chcę wspominać, bo akurat na dzisiaj musiał wypaść przegląd naszych samochodów.. Nie zostało mi nic innego jak zapomnieć o urodzinach i zabrać się do sprzątania.

~~~~~~~~

Przynajmniej z Venice się trochę odprężyłam, chociaż Jessica w pośpiechu powiedziała mi tylko szybkie „Wszystkiego Najlepszego!”. Zawsze taka wspaniała ciocia…
Po Warszawie najbardziej lubię poruszać się rowerem, więc w drodze do domu przejechałam się po swoich ulubionych ulicach. Tak jak zawsze. Kupiłam swoją ukochaną mochę i wolno pojechałam do domu. Na podjeździe zauważyłam o 3 samochody za dużo, więc przypisałam je dla mojej ekscentrycznej sąsiadki Nicole, która codziennie urządzała dzikie imprezy. Zaprowadzając rower zastanawiałam się, jakie to moje życie jest szare i zwykłe. Dlaczego nic się nie dzieje?! Ale tą kwestię omawiałam sobie z moim umysłem wiele razy. Razem doszliśmy do wniosku, że jestem po prostu beznadziejna… Z ledwie ciepłą kawą w dłoni otworzyłam drzwi i weszłam do domu.
- Niespodzianka! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! – krzyknął tłum. W tej samej chwili zawartość kubka z kawą wylądowała na mojej twarzy i bluzce. Rozległ się wszechogarniający śmiech, który zaraził nawet mnie – poszkodowaną. Przeprosiłam gości i poszłam na górę, żeby wszystko zmyć i przebrać się w cos bardziej uroczystego niż stare porwane spodenki dżinsowe.
W czerwonej sukience zeszłam do gości. Wtedy się zaczęło. Uśmiechy, życzenia, uprzejmości, pocałunki, prezenty; uśmiechy, życzenia, uprzejmości, pocałunki, prezenty i tak dalej…  Wszystkie prezenty przewidziałam już wcześniej, bo większość sama wybierałam. Nieskromnie muszę przyznać, że najbardziej podobał mi się prezent, który sama kupiłam. Elektryczna gitara Vintage, model les Paul, wymarzone cudeńko. Byłam także ciekawa co dadzą mi rodzice, bo pierwszy raz upierali się, że zrobią mi wielką niespodziankę. W najczarniejszych scenariuszach widziałam jakąś obciachową rzecz, za którą podziękuję, ale nigdy nie będę używać.
- Wszystkiego najlepszego, córciu! – powiedziała mama ze łzami w oczach. – Jesteś już taka dorosła!
- Czego tylko zapragniesz, Angie – krzyknął ojciec. – Nigdy nie przestaniesz być moją małą córcią
- Spełnienia marzeń, starucho. – sarknął Chris mierzwiąc mi włosy.
- Dziękuje Wam wszystkim, za niezłą niespodziankę z tym przyjęciem! – krzyknęłam do swojej ukochanej rodzinki. – Mamo, tato, powiedzcie wreszcie co mi kupiliście!
Mama sięgnęła do swojej torebki i wyciągnęła kopertę.
Pieniądze? Serio? To jest ta „niespodziewana niespodzianka”?
Chris wyrwał ją od mamy i szybko mi podał.
- Otwórz wreszcie! – powiedział dziwnie podekscytowany
Sięgnęłam i poczułam, że to na pewno nie pieniądze, sama koperta nie byłaby tak usztywniona.. Rozerwałam papier i zobaczyłam dwa bilety. Lotnicze!  Kiedy zobaczyłam dokąd są zakręciło mi się w głowie ze szczęścia! To były dwa bilety na samolot do USA, a dokładnie do Atlanty.
- Dziękuję wam! - rzuciłam im się na szyje – Naprawdę, z całego serca! Ale dlaczego właśnie do Atlanty? – spytałam zaciekawiona
- Jeszcze nie zobaczyłaś najlepszego – powiedziała tajemniczo mama i podała mi kartkę, która wypadła przez przypadek z koperty. Szybko zaczęłam pochłaniać treść.
- O MÓJ BOŻE! Jak to zrobiliście?! Jesteście wielcy! – krzyknęłam , ponieważ właśnie trzymałam w ręku dwie wejściówki na plan serialu The Vampire Diaries (które obejmowały 2 tygodnie codziennego wchodzenia na plan). Mojego ulubionego. Tego, który znam jak własne życie.
Dostałam świra. Tak. To najlepiej określa moje zachowanie. Zaczęłam wszystkich całować, obściskiwać. W tym samym czasie brat zaczął mi wszystko tłumaczyć.
- Pamiętasz, kiedy mówiłem ci o moim kumplu, który wyjechał za granicę? – zapytał brat. Kiwnęłam głową. – Okazało się, że ma ciocię w Atlancie, która z chęcią zapewniła mu nocleg u siebie. Znalazł pracę jako operator światła w tym twoim serialu. Nie chciałem ci tego mówić wcześniej, bo wpadłem na pomysł, żeby sprawić ci tą niespodziankę. – tłumaczył dalej. – Luki bez problemu załatwił dwie wejściówki na plan dla siostry najlepszego kumpla. Chyba go pamiętasz?
Kiwnęłam głową potakująco i rzuciłam mu się na szyję. Tylko tyle mogłam zrobić, żeby pokazać jak bardzo mnie uszczęśliwił. Chyba wszyscy w mojej rodzinie wiedzieli jak bardzo chcę polecieć do USA. A teraz w moje urodziny marzenie się spełniło. Bowiem trzymam w ręce bilety na samolot i wejściówki.
Okazało się, że na mój wylot nie muszę długo czekać, ponieważ będzie on już za trzy dni! Jedynym warunkiem nałożonym przez rodziców było to, że jako osobę towarzyszącą miałam wybrać, kogoś dorosłego. Dla mnie nie był to żaden problem, ponieważ z ciocią Victorią dogadywałam się lepiej niż z większością moich rówieśników. Kiedy goście zaczęli się rozchodzić podjęłam już swoją decyzję i byłam przekonana o jej trafności.
- Ciociu, mam do ciebie bardzo ważne pytanie… Czy chciałabyś towarzyszyć mi w mojej wycieczce? – zapytałam grzecznie.
- Angie, nie zgrywaj głupiej. Przecież wiesz, że też lubię Pamiętniki Wampirów. Jestem zaszczycona. – powiedziała ze śmiechem i przytuliła mnie.
No cóż mogłabym się zdziwić, ale osoby mające 32 lata też mogą lubić seriale dla nastolatków.

~~~~~~~~~~

            Trzy dni minęły na pakowaniu się i ciągłym sprawdzaniu, czy to nie jest sen. Tak o to trafiłam na lotnisko. Teraz z fotelu w samolocie trzymając za rękę Viki patrzę się na moje miasto, które opuszczam na więcej niż 2 tygodnie. Zasypiając w samolocie jeszcze nie wiedziałam co tak naprawdę mnie czeka. Nie zdawałam sobie sprawy, iż to nie będzie normalny wyjazd, że moje życie już nigdy nie będzie szare i zwykłe… 

OD AUTORKI:
Ku pamięci Pride and Prejudice :D
tak jak wspomniałam w linku - muzyka jako budzik, chociaż dla mnie pasowała na cały rozdział, ale nigdy nie zmuszam do słuchania, to tylko dodatek. ;)
Pozdrawiam, Angie. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz